Sławomir Koper „Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945”, Bellona 2012, ISBN 978-83-11-12301-4, stron 440
„Polskie piekiełko” to ósma książka Sławomira Kopra, którą
przeczytałam (przede mną jeszcze cztery: trzy z cyklu o dwudziestoleciu i jedna
o PRL-u). Choć podobały mi się wszystkie, a jak wspominałam ostatnio, autora
uwielbiam z każdą coraz bardziej, to zaczęłam się zastanawiać, czy jest wśród
nich ta „naj”, która najmocniej przypadła mi do gustu, która najbardziej mnie
poruszyła. Ciężko wybrać, ale to chyba właśnie „Polskie piekiełko” zajmie, póki
co, to zaszczytne miejsce. Choć nie wiem, czy będę potrafiła wytłumaczyć
dlaczego.
W drugim rozdziale Koper kreśli sylwetkę generała Bolesława
Wieniawy-Długoszowskiego, ulubieńca Piłsudskiego, jego adiutanta, „uroczego
światowca o artystycznych zainteresowaniach„ (str. 54), który „stał się
symbolem przedwojennych elit” (str. 50), a o jego wyczynach krążyły legendy;
smaczek ma ta, jak to „powracał z jeszcze większym szykiem, trzema dorożkami. W
jednej on, w drugiej jego szabla, a w trzeciej rękawiczki” (str. 55). W 1938 r.
został ambasadorem w Rzymie, by później, gdy Włosi przystąpili do wojny,
wyjechać do Stanów Zjednoczonych.
Następnym bohaterem jest Władysław Sikorski, którego nie
łączyły zbyt ciepłe relacje z Komendantem. Ten emigracyjny premier i Naczelny
Wódz ma naprawdę sporo na sumieniu i przerażające jest to, jak często o jego
postępowaniu decydowały prywatne uprzedzenia. Przy jego rządzie powstała
komisja, która miała zbadać, co doprowadziło do katastrofy wrześniowej, a w
rzeczywistości skupiła się na „poszukiwaniu dowodów przestępstw liderów sanacji
i wykazanie zgnilizny moralnej całego systemu” (str. 85). Tu szczególne
„zasługi” położył profesor Stanisław Kot. Aż ciężko uwierzyć, czym ci ludzie
się zajmowali, gdy przecież w kraju toczyła się wojna! Jeszcze trudniej przyjąć
do wiadomości fakt, że „każdy oficer przybywający do Francji musiał poddać się
weryfikacji i dopiero po zatwierdzeniu jego lojalności mógł podjąć służbę”
(str. 160), a dla ludzi związanych z poprzednią władzą stworzono obóz w
Cerizay, gdzie „do klęski Francji izolowano 69 oficerów” (str. 165), którzy nie
mieli absolutnie nic do roboty, a bezczynność też może być karą. Po kapitulacji
Francji podobny obóz, ale już na większą skalę, stworzono w Szkocji, na Wyspie
Węży. Był to jasny sygnał, że Sikorskiemu lepiej się nie sprzeciwiać. W głowie
się nie mieści.
Sławomir Koper bierze także na warsztat Kazimierza
Sosnkowskiego i przedwojennego premiera, Felicjana Sławoja Składkowskiego
(epizod z życia tego ostatniego pokazuje, jakiego pokroju ludźmi byli Sikorski
i Anders). Sporo miejsca poświęcił także pilotom, którzy brali udział w bitwie
o Anglię i stali się idolami Wielkiej Brytanii (choć oczywiście tylko do
czasu). Jest także rozdział o Skamandrytach i o tym, jak wojna wpłynęła na
przyjaźń piątki poetów. Stara się także wyjaśnić Koper tajemnicę Józefa
Retingera, kim naprawdę był ten, który „ po wojnie został jednym z budowniczych
zjednoczonej Europy” (str. 376); oraz Krystyny Skarbek, pochodzącej z
arystokracji agentki, nazywanej ulubienicą Churchilla.
Najobszerniejszy rozdział to losy II Korpusu generała
Andersa. Jak stwierdził autor, obraz przez niego zaprezentowany odbiega od
powszechnie uznawanego za słuszny, zwłaszcza jeśli chodzi o zdobycie Monte
Cassino, a porównywanie Andersa do Jagiełły czy Sobieskiego (ech, ta
propaganda) jest na wyrost. Jednocześnie jednak generał uratował ponad sto
tysięcy Polaków z „nieludzkiej ziemi”, czyli sowieckich obozów, po podpisaniu
układu Sikorski-Majski.
„Polskie piekiełko” to książka, w której na pierwszym
miejscu znajdują się fakty. Jest ich mnóstwo, ale nie bez powodu nazywam
Sławomira Kopra mistrzem gatunku, w którym się obraca: całokształt treści jest
doskonale uporządkowany, nie ma ani grama chaosu, dzięki czemu lektura płynie
wartko. Ale oczywiście, jako że tematyka niełatwa, wzbudza szereg emocji,
najczęściej niestety negatywnych, szczególnie wobec postawy, jaką wykazywali
rządzący. Nie potrafię ubrać tego w słowa, ale „Polskie piekiełko” naprawdę wywiera
ogromne wrażenie, zarówno pod względem podejścia do tytułowej problematyki, jak
i sposobu jej zaprezentowania. Oczywiste jest więc, że polecam, jak każdą
książkę Sławomira Kopra. I bardzo liczę na to, że autor napisze publikację o
losach polskich elit pod okupacją, którą zapowiedział w zakończeniu.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Bellona.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Grunt to okładka”,
„Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Zgadzam się co do słowa! Książka wywiera naprawdę ogromne wrażenie. Początek jest taki trochę dla mnie pomieszany, bo tam mnóstwo postaci różnych się pojawia, ale kolejne rozdziały to doskonała praca merytoryczna. Najbardziej podobały mi się rozdziały o Armii Andersa i Wojtku, o polskich lotnikach w Anglii i o Krystynie Skarbek:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te momenty, w których się zgadzamy;)
UsuńNo lotnicy to mieli powodzenie, trzeba przyznać;) Mnie jeszcze przypadł do gustu rozdział i sama postać Wieniawy, choć powinnam się chyba zastanowić, czemu lubię czytać o postaciach, których dotyka tragiczny koniec...
Wieniawę to ja uwielbiam, prawdziwa ułańska fantazja:)
UsuńRacja, pomysłowości nie można mu odmówić:)
UsuńTa książka jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńMocno zachęcam do lektury:)
UsuńNiewątpliwie wartościowa książka:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak, zwłaszcza że nie przypominam sobie, aby uczyli o tym w szkole.
UsuńTytuł przyciąga uwagę, taki życiowy.
OdpowiedzUsuńZgadza się, zwłaszcza że jak przyszło co do czego, to do głosu dochodziły jakieś prywatne spory i uprzedzenia, a to jest niestety bardzo życiowe. Niestety, bo uważam, że nie powinno to mieć miejsca w takim momencie dziejowym.
UsuńPaulusia Ty mnie normalnie tak nakręcasz na tego Kopra,że nie ma rady, no muszę coś przeczytać;)
OdpowiedzUsuńMam takie same odczucia. Już poczyniłam w tym kierunku pierwsze kroki i zdobyłam nawet dwa e-booki pana Kopra:)
UsuńŚwietna recenzja Paulinko!!
A bo wiecie, nie będę zołza i jak sama wielbię autora, to chętnie się dzielę tym uczuciem, żebyście też poczuły się zachęcone i mogły poczuć ten klimat;)
UsuńTym razem, to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMogę tylko powiedzieć, że szkoda.
UsuńDla mnie niestety też nie, bo taka tematyka mnie nie interesuje :) Ale czekam na kolejne recenzje książek pana Kopra :)
OdpowiedzUsuńOczywiście na siłę nie namawiam, ale wydaje mi się, że dobrze czasem dowiedzieć się czegoś, o czym nie piszą w podręcznikach;)
UsuńNigdy nie interesowała mnie twórczość Pan Kopra, chociaż wiem z różnych źródeł, że pisze bardzo mądre i wartościowe publikacje.
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie są, a do tego podane w bardzo przystępny sposób:)
UsuńBardzo lubię taką literaturę, a więc z przyjemnością przeczytam :>
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie, bo takie książki warto popularyzować:)
Usuń