Iwona Kienzler „Maria Konopnicka – rozwydrzona bezbożnica”,
Bellona 2014, ISBN 978-83-11-13058-6, stron 248
Maria Konopnicka, jakbyśmy to powiedzieli dzisiaj – ikona
liryki patriotycznej, określana niejednokrotnie mianem wieszczki narodowej.
Autorka „Roty”, wiersza, który z muzyką Feliksa Nowowiejskiego stał się
niemalże drugim hymnem narodowym. Poetka i pisarka, o której uczyliśmy się na
lekcjach języka polskiego, postać pomnikowa. Iwona Kienzler, autorka licznych
wydawnictw historycznych, postanowiła spojrzeć na Konopnicką przede wszystkim
jak na kobietę, jej twórczością zajmując się w drugiej kolejności.
Maria Konopnicka urodziła się w 1842 r. Już po jej śmierci odnaleziono zapis w księgach parafialnych, który raz na zawsze rozwiał wątpliwości dotyczące tej daty, ponieważ nasza bohaterka konsekwentnie odmładzała się o cztery lata, gdzie się dało podając jako właściwy 1846 rok. Pochodziła z rodziny Wasiłowskich; matkę straciła mając lat dwanaście, a przez całe życie największym wsparciem i pomocą był dla niej ukochany stryj, Ignacy.
Konopnicka wyszła za mąż w 1862 r. Kwestia jej małżeństwa
to, obok roku urodzenia, następna rzecz, którą poetka próbowała kształtować
według własnej wizji. Większość biografów winą za rozpad związku obwinia
Jarosława, męża pisarki, a w poglądach tych utwierdziła ich ona sama, robiąc
wszystko, by przypisać mężowi etykietkę nieudacznika, który zupełnie nie radził
sobie z gospodarowaniem na powierzanych mu majątkach. O ile rzeczywiście można
odnieść wrażenie, że do wykonania takiego zadania nie posiadał odpowiednich
kompetencji, o tyle może dziwić podejście Konopnickiej do małżonka, za którego
wyszła bez sprzeciwu i z którym miała ośmioro dzieci (dorosłego wieku dożyło
sześcioro). Niesnaski i nieporozumienia pojawiły się później i doprowadziły do
tego, że pisarka zostawiła męża na wsi, a sama zabrała dzieci i wyjechała do
Warszawy.
Rozdział „Poetka w Warszawie” przybliża nam wysiłki, jakie
podejmowała Konopnicka, by utrzymać liczną rodzinę, a w kolejnym śledzimy
burzliwe nieraz losy jej dzieci. Przyznam się szczerze, że to właśnie ten
fragment jest w mojej opinii najbardziej kontrowersyjny, wcale nie ten
następny, traktujący o domniemywanym związku pisarki z Marią Dulębianką.
Negatywne emocje może wzbudzać już sam fakt podziału jej potomków na dzieci
„dobre” i „złe”, czyli te przysparzające kłopotów i zmartwień, na które poetka
reagowała czasem mało chwalebnie. Obraz, na jaki się kreowała, troskliwej i
czułej mateczki, znacznie obiega od wniosków, jakie można wyciągnąć z zachowanej
korespondencji, której nie zdążyły się pozbyć gorliwe strażniczki matczynej
pamięci, córki Zofia i Laura. Nie będę tu przytaczać wypowiedzi Konopnickiej,
ale na ich podstawie trudno powziąć jakieś cieplejsze uczucia wobec pisarki;
raczej ciężko było mi ją polubić, zwłaszcza jeśli przyjrzeć się dokładniej jej
postępowaniu wobec średniej córki, Heleny. Z Laurą też poczynała sobie
nieładnie, ale to jednak losy Heleny przejmują bardziej.
Część poświęcona wspomnianej relacji z Dulębianką nie
zbulwersowała mnie wcale, poruszyć szczególnie też nie zdołała. Prawdziwego
charakteru więzi, jaka łączyła Konopnicką z młodszą o pokolenie malarką, nie
poznamy pewnie nigdy, a nawet jeśli łączyła je miłość, także seksualna, to cóż
z tego? Powiedziałabym raczej, że należałoby się cieszyć, że poetka zyskała
wierną i oddaną przyjaciółkę, będącą jej podporą także w starszym wieku i przy
pogarszającym się stanie zdrowia.
„Maria Konopnicka – rozwydrzona bezbożnica” to fascynująca
opowieść o kobiecie, której dzieje odbiegały od powszechnie przyjętych
konwenansów epoki, w jakiej żyła. Kienzler sportretowała niewiastę z krwi i
kości, której działania nie były tak do końca kryształowe, jak sama poetka
chciałaby je widzieć. Ale to dobrze, że mamy szansę poznać pisarkę także z
takiej perspektywy, bo daje to jej pełniejszy obraz, a zarazem nie czyni z niej
herosa, nieskazitelnej bohaterki z kart podręczników. Nie da się przecież
zapomnieć, że Konopnicka była żoną, matką, kochanką; zwyczajnym człowiekiem od
innych różniącym się tylko tym, że została obdarzona talentem literackim.
Jestem zdania, że warto czytać książki tego typu, więc publikację autorstwa
Iwony Kienzler polecam.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Bellona.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Grunt to okładka”,
„Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.
Nigdy nie zastanawiałam się, jaką osobą Konopnicka była prywatnie, ale swoją recenzją dałaś mi do myślenia i wzbudziłaś ciekawość, dlatego nie omieszkam przyjrzeć się bliżej powyższej publikacji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poczułaś się zainteresowana:)
UsuńNie znoszę Konopnickiej. Te jej wszystkie łzawe i ckliwe historie, począwszy od Sierotki Marysi a skończywszy na Dymie i Naszej szkapie. Chyba jedyne co jej się udało oprócz Roty, to Na jagody:) Może i wyróżniała się na tle swojej epoki, ale jest dla mnie postacią tak odpychającą, że mimo najszczerszych chęci nie mam ochoty poznawać jej historii, nie umiałabym jej nawet ocenić, bo moja niechęć do autorki zapewne postawiłaby ją z góry w negatywnym świetle.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie ta książka absolutnie nie jest dla Ciebie;) Skoro ja, mając do Konopnickiej stosunek obojętny, jej nie polubiłam, to Ty tylko utwierdziłabyś się w swoich przekonaniach.
UsuńToteż nie miałam jej w planach, a ty mnie tylko utwierdziłaś w przekonaniu, że słusznie postąpiłam:)
UsuńTo dobrze, że choć na tyle się przydałam;)
UsuńObecnie do Konopnickiej mam stosunek całkiem obojętny, więc nie wiem co dałaby mi lektura tej książki. Na pewno dowiedziałabym się o niej czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńMyślę, że byłoby podobnie jak ze mną, mogłabyś jej nie polubić;)
UsuńNa początku chciałam powiedzieć stanowcze NIE książce, ale po twojej recenzji mam mieszane uczucia i sama nie wiem..;)
OdpowiedzUsuńWiesz, że zawsze jestem zdania, że warto przekonać się samemu;)
UsuńLubię właśnie takie książki, gdzie mogę poznać ciekawostki na temat życia pisarzy i pisarek ;)
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu coraz mocniej w takich gustuję:)
UsuńZrobione:)
OdpowiedzUsuńPostać Konopnickiej jakoś nigdy mnie nie interesowała, także myślę, że sobie odpuszczę tę pozycję :) Plus za okładkę, bo jest prosta, ale przyciąga wzrok :)
OdpowiedzUsuńNo fakt, ja też nie sięgam po biografie kogoś, za kim nie przepadam lub mnie nie interesuje;)
UsuńKonopnicka - kojarzę ją tylko po "Krasnoludkach i ..." oraz po "Nasza szkapa" - książka o niej nie jest dla mnie, nigdy nie czułam nią zainteresowania.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest to książka dla zainteresowanych;)
UsuńMoże powinnam przeczytać tę książkę po to, żeby przekonać się iż Konopnicka to nie tylko autorka strasznych: "Sierotki Marysi..." i "Naszej szkapy". Jak na razie zgrzytam zębami na samo wspomnienie jej nazwiska.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Konopnicka nie kojarzy się zbyt przyjemnie, ja chyba nie czytałam "Sierotki...", skoro nie mam żadnej traumy;)
Usuń