czwartek, 6 marca 2014

Diane Ducret, Emmanuel Hecht "Ostatnie dni dyktatorów"


Diane Ducret, Emmanuel Hecht „Ostatnie dni dyktatorów”, Znak 2014, ISBN 978-83-240-2878-8, stron 288

Megalomania. To słowo chyba najlepiej charakteryzuje bohaterów niniejszej książki. Buta, pycha, przekonanie o własnej wielkości, boskości wręcz; nadawanie sobie coraz wymyślniejszych tytułów; wreszcie brak jakiejkolwiek skruchy za zbrodnie, które popełnili. Żaden z nich do końca nie doświadczył wyrzutów sumienia, bo najprawdopodobniej go nie miał, do samego końca zaprzeczając faktom i trzymając się swoich urojeń i chorej wizji daleko odbiegającej od rzeczywistości.

Diane Ducret, autorka dwóch tomów poświęconych żonom, kochankom i partnerkom dyktatorów, tym razem, z grupą francuskich historyków i dziennikarzy, analizuje ostatnie chwile u steru władzy tyranów, jakich w dziejach świata nie brakowało.

Europa, Azja, Afryka, Ameryka Południowa; historia każdego z tych kontynentów pokazuje, że wszędzie, w każdej chwili, mogą pojawić się ludzie, którzy wraz z dojściem do najwyższych zaszczytów tracą rozum, bo chyba tak należy to określić. Część z nich na początku sprawiała dobre wrażenie, ku uciesze poddanych, którzy wierzyli, że czeka ich lepsza przyszłość, że zapowiadane reformy przyniosą odmianę losu. Ale trwało to zazwyczaj krótko; rozbuchane apetyty na luksusy dostępne uprzywilejowanym i krwawe instynkty szybko brały górę i nie dawały się zaspokoić byle czym. Przymus pozbycia się oponentów politycznych bardzo łatwo przenosił się na zwykłych obywateli, którzy najczęściej niczemu nie byli winni. Mieli tylko pecha żyć w tym samym czasie i miejscu, co obdarzony pierwiastkiem szaleństwa satrapa.

Hitler, Stalin, Mussolini, Pétain, Franco, Trujillo, Mao, Reza, Tito, Ceauşescu, Husajn, Kaddafi, Kim Dzong Il; to tylko część z dyktatorów, których działania możemy prześledzić. Wśród nich są ci, co sami obierali sobie życie, bynajmniej nie z poczucia winy, i ci, których udziałem był zgon naturalny. Są ci, których poddano osądowi i stracono, oraz ci, których dosięgła śmierć równie brutalna, jaką sami niejednokrotnie zadawali. Są też i tacy, których nigdy nie postawiono przed jakimkolwiek trybunałem, a jedyną karą było dla nich wygnanie, bez konieczności poniesienia odpowiedzialności za spustoszenie, jakie siali wokół siebie, za cierpienie i krzywdy, jakie zgotowali swoim obywatelom, a wiadomo, że jarzmo despoty było ciężkie. I chyba takie koleje losu wzbudzały we mnie największy sprzeciw moralny – skoro jest wina, musi być i kara, a czy za wystarczającą można uznać brak zgody na pochowanie szczątków doczesnych w ojczystej ziemi? Ziemi, której mieszkańcom zadano tyle ciosów? Uważam, że nie. Choć z drugiej strony, w tych przypadkach, gdzie na przemoc odpowiedziano przemocą, również nie jestem przekonana, że było to dobre rozwiązanie. Można się raczej zastanawiać, czy dla takich ludzi, morderczych samowładców, jest w ogóle odpowiednia i dostateczna kara.

Przyznam, że choć historie zaprezentowane w „Ostatnich dniach dyktatorów” czytałam z wielkim zainteresowaniem, sądząc, że warto je znać, to nie do końca odpowiadała mi konstrukcja rozdziałów. Każdy zaczynał się epilogiem, czyli tym, jak dany przywódca kończył, a dopiero potem następowało krótkie streszczenie sytuacji, która do tego końca doprowadziła; chyba wolałabym odwrotny układ. Miejscami można też dojść do wniosku, że opis wydarzeń jest dość powierzchowny, ale to na pewno wymusiła konwencja książki; rzecz miała dotyczyć upadków, a nie szczegółowej analizy ich przyczyn, więc zawiedzie się ten, kto liczy na drobiazgowe tło społeczno-polityczno-obyczajowe, bo tego nie da się dokładnie zarysować na średnio dziesięciu stronach.
„Ostatnie dni dyktatorów” wzbudzają szereg emocji, które można podsumować w krótkim zdaniu: to się w głowie nie mieści. I to, jak postępowali tyrani w czasie swego panowania, i to, jak się zachowywali w obliczu odejścia od władzy i śmierci. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie autokratyczne rządy wcale nie odeszły do lamusa, one nie są kwestią znaną tylko z przeszłości. I współcześnie widzimy przecież takie przykłady, by wymienić tylko Koreę Północną. Jak to stwierdziła Diane Ducret, „umarł dyktator, niech żyje dyktator!” (str. 270). Niestety.    

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Grunt to okładka”.

33 komentarze:

  1. Lubię tę serię dyktatorską, choć póki co moja faworytka to "Kobiety dyktatorów".
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam na razie tylko pierwszą część, druga cały czas czeka na swoją kolej;)

      Usuń
  2. Sama nie wiem... Książka z całą pewnością jest warta przeczytania, ale chyba wolę powieści obyczajowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, to w takim układzie bardziej bym Ci polecała "Kobiety dyktatorów", może zainteresowałyby Cię bardziej:)

      Usuń
  3. Ha jaka książka bardzo na czasie teraz nie uważasz?:) i to nie tylko w odniesieniu do Korei Północnej. Nadal mamy w świecie takich megalomanów co to się uważają za władcę wszechświata:)

    Z tym epilogiem na początku może się jakoś pogodzę, tylko najpierw muszę wreszcie przeczytać obie części Kobiet dyktatorów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie na aktualne wydarzenia polityczne jest idealna, jak pisałam o Korei, to o tym drugim też sobie myślałam. I jeszcze umieszczenie go w gronie kandydatów do Nobla, coś z tą nagrodą jest chyba nie halo;)

      Mnie została druga część do przeczytania:)

      Usuń
    2. Dobra, dobra Nobel taki sam jak dla Obamy:)

      Usuń
    3. No i trafiłaś w sedno:)

      Usuń
  4. Dziękuję za zaproszenie, zajrzę, ale ograniczam się do tych wyzwań, w których już biorę udział:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To publikacja idealna dla mojego wuja. Ja niekoniecznie interesuje się taką tematyką.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem tematyka nie w moim guście. Wolę coś znacznie lżejszego i rozrywkowego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię taką tematykę, dlatego z chęcią w wolnej chwili ją przeczytam, chociaż ta konstrukcja rozdziałów faktycznie może trochę przeszkadzać w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że to dość subiektywne odczucie, ale jednak potrafi przeszkadzać;)

      Usuń
  8. Oj coś ostatnio u Ciebie gości nie moja tematyka ;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Od jakiegoś czasu mam ochotę zabrać się za książki o tej tematyce i mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tematyka historyczna, szeroko rozumiana, wciąga coraz bardziej;)

      Usuń
  10. Naszła mnie wielka ochota na tę książkę, ale na półce czekają jeszcze dwie części "Kobiet dyktatorów"... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli wychodzę na prostą z tą serią, jeszcze tylko druga część kobiet i "Upadłe damy II RP".

      Usuń
  11. To książka na która mam coraz większą ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam więc kciuki, żeby udało Ci się do niej dotrzeć:)

      Usuń
  12. Zajrzę do niej z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak bardzo zazdroszczę, że już ją masz! Zakochałam się w całej serii, a ta książka wydaje mi się niezwykle ciekawa - z reguły w ostatnich chwilach życia słynnych ludzi jest coś niezwykłego, domyślam się więc, że wśród dyktatorów jest podobnie. Poza tym wszystkie tomy serii są bardzo dobrze zredagowane, przez co ich czytanie jest dużą przyjemnością, zupełnie inaczej niż w klasycznych tekstach historycznych. Nie mogę się doczekać, żeby sięgnąć po tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania, ta seria Znaku należy do moich ulubionych:)

      Usuń
  14. jak temat o dyktatorach, to na pewno przeczytam :) Lubię zgłębiać swoją wiedzę akurat w tej dziedzinie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tej dziedzinie coś fascynującego, to fakt;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.