Agnieszka Gil „Układ nerwowy”, Nasza Księgarnia 2014, ISBN
978-83-10-12553-8, stron 400
Magdalena, Szymon, Gabrysia. Rodzina jak z pięknej
fotografii, którą chce się powiesić w reprezentacyjnym miejscu. On sam sobie
jest szefem i zarabia na tyle dobrze, by spokojnie utrzymywać córkę i żonę.
Dzięki temu Magdalena nie musi pracować, może cały swój czas poświęcać opiece
nad córką, a dom funkcjonuje jak należy, z obiadem podanym kiedy trzeba, z
porządkiem aż do połysku, z dochowywaniem tradycji związanych ze świętami. Za
jakiś czas mają się przeprowadzić do domu budowanego pod miastem. Ale ten
idealny obrazek polukrowany jest tylko z wierzchu, kryjąc w środku narastającą
zgniliznę.
Są takie książki, które przyciągają mnie do siebie. Nie
muszę czytać opisu, wystarczy szybki rzut oka na okładkę i nazwisko autora, i
wiem, że po prostu muszę przeczytać tę jedną, konkretną. Tak właśnie było z
„Układem nerwowym”. Zaintrygował mnie, zaciekawił, nie dawał o sobie zapomnieć.
I okazało się, że wszystkimi tymi określeniami można przedstawić również jego treść.
Agnieszka Gil sięgnęła po motyw, który może i często jest wykorzystywany w
literaturze, ale przedstawiła porządną rodzinę, pozornie bez żadnych problemów,
której życie może w zasadzie być powodem do zazdrości. A tak naprawdę to nie ma
czego pożądać. W tej rodzinie nie było patologii, o jakiej zazwyczaj myślimy,
uciekając się do stereotypów. Patologią był sam fakt, że Szymon nie potrafił
znaleźć zdrowego sposobu na uporanie się z własnymi demonami.
Proces, to słowo-klucz do zrozumienia sedna tej powieści.
Możemy obserwować go zarówno w odniesieniu do Szymona, jak i do jego żony.
Mężczyzna nie stał się alkoholikiem z dnia na dzień, to wszystko narastało, a
chęć napicia się stawała się coraz większa i dokuczliwsza: piwo, wino, wódka,
to już nie był środek wiodący do rozluźnienia, ale element niezbędny do
funkcjonowania. Zaprzeczanie prawdzie, a przede wszystkim złudne przekonanie,
że przecież jest dorosły i wszystko ma pod kontrolą, najdobitniej świadczyły o
tym, że problem jest poważniejszy, niż sam chciał przyznać. Niespełnione
obietnice, zawiedzione nadzieje były tego efektem i dotykały głównie jego żony.
A Magdalena tkwiła w pułapce własnych myśli. Z jednej strony czuła się za niego
odpowiedzialna, przecież to jej mąż, jemu ślubowała i kocha go, miłe wspomnienia
nie są tylko wymysłem; z drugiej jednak musi myśleć nie tylko o sobie, ale i o
dziecku, któremu nie chce fundować domowego piekła i ciągłego tłumaczenia, że
tatuś jest chory. Agnieszka Gil solidnie przygotowała się do fabuły „Układu
nerwowego”, prezentując wszystkie stadia
nałogu alkoholika, ale i osoby współuzależnionej. Emocje Magdaleny są
wręcz namacalne i naprawdę czułam jej strach przed przyszłością, i to nawet nie
tą odległą, ale codzienną, przed tym, w jakim stanie mąż wróci do domu i kiedy
się napije, bo że to zrobi, jest przekonana, zwłaszcza gdy już za długo jest
dobrze, czyli trzeźwo. Kibicowałam bohaterce, przyklaskiwałam temu, jak
ewoluowała – od zaprzeczania i ukrywania rzeczywistości, po otworzenie się na
siebie i dopuszczenie innych do tajemnicy, z jaką musiała się borykać. Bo
Magdalena miała to szczęście, że spotkała prawdziwą i oddaną przyjaciółkę –
choć jej słowa nieraz raniły boleśnie, bo Joanna miała rację, na którą ona
jeszcze nie była gotowa. Miała też swoją pasję, która znacząco podbudowywała
jej poczucie własnej wartości, gdy przychodziły te najczarniejsze myśli, w
których topiła się jak w bagnie.
„Układ nerwowy” toczy się, powiedziałabym, dość leniwym
rytmem, a może właściwszym byłoby słowo codziennym. Magdalena ma czas, by
zamyślić się nad kalejdoskopem pór roku. Ma czas, by poznawać swoje miasto. To
wszystko nadaje ton takiej zwyczajności, w której łatwo się odnaleźć, a na jej
tle wszystkie uczucia bohaterów są tym bardziej widoczne. Chcę podziękować
autorce za wrażenia, jakich mi dostarczyła. Jakkolwiek banalnie by to nie
zabrzmiało, od jej powieści nie potrafiłam się oderwać i zamykałam ją z żalem,
że to już koniec. Bo choć niełatwa, jest to piękna opowieść o dojrzewaniu do
samego siebie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwania: „Czytamy powieści obyczajowe”, „Grunt to okładka”,
„Polacy nie gęsi”.
Słyszałam już o tej książce dużo dobrego i ja mam chęć ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, zwłaszcza że jest życiowa, bo alkoholizm to niestety problem powszedni.
UsuńAlkoholizm nie brzmi kusząco, ale tak o niej napisałaś, że z chęcią do niej zajrzę
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nie jest to motyw zbyt "piękny", ale autorka świetnie pokazała mechanizmy rządzące nałogiem i z tego względu koniecznie trzeba przeczytać.
UsuńChętnie przeczytam. Tematyka może i trudna, ale jak się często okazuje wciąż na czasie:)
OdpowiedzUsuńSądzę, że z tematyką trudną też się trzeba mierzyć;)
UsuńTaka ksiażka o temacie jednak tabu ... Sądze, że jest wiele rodzin, które tak żyją i nie próbują nic zmieniać. Ciekawa książka
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje, że u tych, u których jest pięknie na zewnątrz, może być różnie od środka.
UsuńUwielbiam klimat takich powieści, które potrafią wciągnąć bez reszty. Muszę, po prostu muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńNajciekawsze, że ona wciąga tą swoją zwyczajnością i codziennością Magdaleny.
UsuńTrudna tematyka, ale za to jak ważna. W wolnej chwili z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWażna i na pewno dobrze o niej wiedzieć, mieć wiedzę, jak wygląda ta narastająca spirala nałogu.
UsuńBardzo trudna tematyka, to fakt...ale to coś dla mnie! Chcę przeczytać :))
OdpowiedzUsuńO takiej trudniejszej tematyce też trzeba czytać;)
UsuńMnie ostatnio jakoś zaczyna nużyc ta zwyczajna codzienność w powieściach obyczajowych. Aktualnie wolałabym coś znacznie dynamiczniejszego, dlatego chyba rozejrzę się za jakąś fikcyjną sensacją.
OdpowiedzUsuńOj, to faktycznie, mogłaby Ci nie przypaść do gustu;) Ale w wolnej chwili możesz spróbować.
UsuńMnie również ostatnio ciągnie w kierunku jakiegoś dobrego kryminału, ale wiem, że tę książkę prędzej, czy później na pewno przeczytam. Jak ją zobaczyłam w zapowiedziach, to już przeczuwałam, ze będzie znakomita. Paulinko cieszę się, że potwierdziłaś moje przypuszczenia:)
OdpowiedzUsuńPolecam się, Aguś:)
UsuńNa szczęście książkę mam inaczej zzieleniałabym z zazdrości
OdpowiedzUsuńTego byśmy raczej nie chciały;)
UsuńKsiążkę mam ochotę przeczytać, tylko to leniwe (codzienne) tempo mi nie odpowiada...
OdpowiedzUsuńPrzekonasz się, gdy spróbujesz;)
UsuńKażdy nałóg jest okropny i znacznie wpływa nie tylko na osobę uzależnioną, ale także na jego najbliższych. Na pewno sięgnę po "Układ nerwowy", ponieważ to książka znajdująca się w kręgu moich zainteresowań.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach, człowiek musiałby być z kamienia, żeby nałóg najbliższej osoby na niego nie wpłynął.
UsuńBrzmi ciekawie i przerażająco prawdziwie. Mnie zawsze przerażało to, że człowiek nawet nie wie, kiedy kończy się picie okazjonalne, a zaczyna nałóg.
OdpowiedzUsuńCzyli to, co najbardziej zgubne, i to poczucie, że przecież kontroluje się sytuację. Nie inaczej jest z bohaterem.
Usuńjestem w trakcie lektury, bardzo dużo przemyśleń podczas czytania, dużo myśli przelatuje przez głowę
OdpowiedzUsuńZgadzam się, nie da się raczej podejść do niej na chłodno.
Usuń