środa, 19 marca 2014

Andrzej Klim "Seks, sztuka i alkohol"



Andrzej Klim „Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60.”, PWN 2013, ISBN 978-83-7705-454-3, stron 220

Wspominałam niedawno, że obok dwudziestolecia międzywojennego, tego najbardziej fascynującego dla mnie okresu w polskich dziejach, to właśnie czasy Polski Ludowej również mnie ciekawią, bo choć z jednej strony kojarzą się bardzo negatywnie, a już na pewno z powszechnie panującą szarzyzną, to z drugiej strony były kolorowe i szalone, zwłaszcza w kręgach artystycznych. W takim kierunku moich zainteresowań największą zasługę ma Sławomir Koper, którego seria o sztandarowych postaciach PRL-u coraz bardziej się rozrasta, ku uciesze mojej i innych czytelników. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach książkę Andrzeja Klima, zaświeciły mi się oczy i wiedziałam, że prędzej czy później, ale na pewno ją przeczytam. Ta chwila właśnie nadeszła.

Treść podzielona jest na rozdziały, których tytuły stanowią cytaty z piosenek polskich tamtych czasów. Po krótkim zarysowaniu uwarunkowań politycznych i społecznych, Andrzej Klim porusza tematykę przyjęć. „Szczytem marzeń towarzyskiego warszawskiego high life’u (...) było zaproszenie do udziału w przyjęciach dyplomatycznych wydawanych przez ambasady różnych krajów z okazji świąt narodowych bądź wizyt znamienitych gości” (str. 18). Spotkania towarzyskie wszelkiego rodzaju nie obywały się bez skandali i skandalików obyczajowych. Ich miejscem były także lokale środowisk twórczych, z których do legendy przeszedł przede wszystkim SPATiF: „W SPATiF-ie plotkowano i romansowano (...), intrygowano i pocieszano się, (...) spotykano się także, aby w momentach tragicznych nie być samemu (...), nie zawsze było przyjemnie i nie wszyscy goście byli mile widziani” (str. 29-31, 33). Podobne lokale działały także w innych miastach, nie tylko stolica żyła barwnie. Na mapie towarzyskiej zapisały się także inne miejsca: kluby studenckie i jazzowe, basen Legii, Kameralna, hotel Bristol. Rozkwitało także życie kawiarniane, które miało jedną cechę wspólną z tym przedwojennym: tych samych bywalców. W tej części pojawia się też pewna ciekawostka, a właściwie absurd, jakich w PRL-u nie brakowało. Otóż „Gomułka uważał picie kawy za ekstrawagancję” (str. 70), ale znów z drugiej strony to „za jego rządów lansowano jej picie (...) jako podtrzymujący życie towarzyskie napój zastępujący alkohol” (tamże). Ten ostatni bez wątpienia stanowił nieodłączny element większości spotkań.

Kolejne rozdziały poświęcono wizytom zagranicznych gości, kabaretom, festiwalom piosenki w Opolu i w Sopocie; wyjazdom - do domów pracy twórczej i na wakacje; hucznie obchodzonym Sylwestrom; a także Piwnicy pod Baranami, ponieważ „to zjawisko artystyczne i socjologiczne, niespotykane nigdzie indziej” (str. 103).

„Życie towarzyskie nieodmiennie towarzyszy życiu uczuciowemu” (str. 155). Uroczystości zawierania związków małżeńskich były okazją do zabawy. Klim opisuje przyjęcie po ślubie Romana Polańskiego czy oprawę ślubu Zbyszka Cybulskiego. Pełną swobodą odznaczało się także życie erotyczne, a środowiska artystyczne wiodły w tym prym i lubowały się w przełamywaniu barier. W tym fragmencie nie zabrakło odniesień do otwartego związku Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata czy trójkąta, jaki tworzyli Magdalena Samozwaniec, jej mąż i opiekunka. W gronie bohemy nie brakowało także relacji innych niż heteroseksualne, by podać tylko przykład Jarosława Iwaszkiewicza.

„Seks, sztuka i alkohol” to publikacja na przyzwoitym poziomie. Część z historii w niej przedstawionych była mi już znana, choć nie powodowało to oczywiście dyskomfortu czytelniczego. Nie mogę się jednak oprzeć (i robiłam to w czasie czytania) porównaniu stylu autora z przywołanym Sławomirem Koprem. W mojej opinii ten drugi pisze lepiej, jego narracja jest bardziej potoczysta, z charakterystyczną lekkością, której u Klima trochę mi zabrakło. Nie mówię, że się męczyłam, bo tak absolutnie nie było, ale jednak nie miałam tego wrażenia przemykania po kolejnych stronach, co mam miejsce przy książkach Kopra. Ale bez wątpienia obaj panowie w udany sposób przedstawiają życie towarzyskie środowisk artystycznych czasu PRL-u, a to pewnie było głównym zadaniem niniejszej pozycji, więc mogę z przekonaniem stwierdzić, że cel został osiągnięty.         

Wyzwania: „Grunt to okładka”, „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

24 komentarze:

  1. Pewnie przeczytam, bo książka przedstawia barwne i interesujące czasy. Autora nie znam, ale trudno się mu oprzeć po przeczytaniu Twojej recenzji. Tytuł odnotowany "ku pamięci".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor jest dziennikarzem i mnie też nie był wcześniej znany;)

      Usuń
  2. Takie książki mają klimat:) Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo i tamte czasy miały klimat, co by o nich nie mówić;)

      Usuń
  3. O to coś dla mnie! Moje klimaty, takie książki bardzo lubię czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, że wreszcie z historyczną trafiłam w Twoje upodobania:)

      Usuń
  4. Kurcze :D Zawsze prezentujesz takie ciekawe książki odnośnie okresów, które mnie intrygują... Poszukam jej w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to cieszy, Kasiu, że znajdujesz u mnie coś dla siebie:)

      Usuń
  5. Te trzy słowa składowe tytułu są ze sobą nieodłącznie powiązane. Ciekawa publikacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z pewnością jest to publikacja, którą chciałabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka z klimatem :) Dziękuję za książkę - właśnie przyszła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Interesująca recenzja. Jak zwykle zresztą :) Chętnie zapoznam się również z książką :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama raczej się nie skuszę, ale polecę tę książkę mojemu tacie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie się treść bardzo podobała, natomiast rzeczywiście to porównanie do stylu Kopra jest nieodzowne. Klima czytałam w październiku, a więc zanim przeczytałam wszystkie książki Kopra, stąd też inaczej odebrałam tę publikację. Wiele historii było tutaj dla mnie nowych, ale raziły mnie błędy, mnóstwo literówek, wszędzie literówki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, błędy, i to nagminne mylenie imion, na jednej stronie Katarzyna, na drugiej Krystyna, o tej samej osobie. Aż ciężko uwierzyć, że PWN to przepuścił.

      Usuń
  11. Oooo lubię podobne książki :) chętnie dopadłabym ją w swoje łapki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie bardziej polecam Kopra, ale ta też jest niczego sobie;)

      Usuń
  12. Niestety te czasy do mnie nie przemawiają, podobnie jak książka...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.