Grzegorz Rogowski „Pod polską banderą przez Atlantyk: m/s
„Piłsudski” i m/s „Batory”. 8 dni niezapomnianej podróży”, Sport i Turystyka –
Muza 2015, ISBN 978-83-287-0034-5, stron 496
W lutym tego roku zwiedzaliśmy z mężem Trójmiasto. Jeden
dzień poświęciliśmy na odwiedziny gdańskich muzeów, z których największe
wrażenie wywarło na nas Centralne Muzeum Morskie. Ekspozycja jest tak bogata,
że chcąc ją dokładnie poznać i zapamiętać szczegóły w niej zawarte, trzeba by
tam spędzić przynajmniej kilka dni. Mnie oczywiście najbardziej zainteresowała
część dotycząca dwudziestolecia międzywojennego, a potem PRL-u, a w niej
eksponaty związane z polskim transatlantykiem „Batorym”. Teraz żałuję, że nie
poświęciłam jej jeszcze więcej czasu i uwagi, ale cóż, przyjmijmy, że mam
pretekst, by jechać tam drugi raz – poznałam już historię, czas więc utrwalić
ją bardziej praktycznie.
Niedawno prezentowałam opinię na temat książki „BATORY. Gwiazdy, skandale i miłość na transatlantyku” Bożeny Aksamit. Teraz przyszła kolej na „Pod polską banderą przez Atlantyk”. Dwie lektury na ten sam temat? Tak, było to z mojej strony działanie celowe. Po pierwsze, uznałam, że publikacja Aksamit, z uwagi na podtytuł, będzie „lżejszym” ujęciem problematyki polskiej żeglugi międzykontynentalnej; po drugie, w książce Grzegorza Rogowskiego, nie tylko „Batory” miał być na pierwszym miejscu, ale także „Piłsudski”; a po trzecie wreszcie, patrząc na rozmiary tomu wydanego przez Muzę, słusznie, jak się okazało, założyłam, że będzie ona dokładniejsza i pełniejsza. I kończąc porównywanie obu tych książek stwierdzam, że zarówno Bożena Aksamit, jak i Grzegorz Rogowski, napisali książki fantastyczne, w których każdy, nie tylko pasjonat zagadnienia, znajdzie coś dla siebie.
Grzegorz Rogowski, politolog i dziennikarz, pierwszy cień
zainteresowania tematyką statków łączących stary kontynent z Ameryką, poczuł
oglądając „Titanica”. Niedługo później okazało się, że w 1968 roku za ocean
„Batorym” płynął jego dziadek. I tak zaczęła się pasja autora, fascynacja,
której poświęcił kilka lat. Zbierał wszystko, co dotyczyło polskiej linii
żeglugowej, mając świadomość, że „zachowuję coś bardzo ważnego i niestety
raczej ulegającego zapomnieniu” (str. 5). Mam w ostatnim czasie szczęście
trafiać na książki, w których uwielbienie autora się czuje. Rogowski uznał, że
chce się nim podzielić i bardzo się cieszę, że to zrobił. Bo dzięki niemu
odbyłam kolejny, „niezwykły rejs w czasie” (str. 7). Autor zaprosił mnie na
pokład i długo nie chciałam go opuszczać.
„Pod polską banderą” jest pisane oczywiście w układzie
chronologicznym. Kolejne rozdziały uświadamiają, jak narodziła się legenda
polskich statków i jak funkcjonowały one przed wybuchem wojny. Lata wojenne zaś
to z jednej strony wojskowa służba „Batorego” – „Szczęśliwego statku” – a z
drugiej niepowetowana strata „Piłsudskiego”. „Od amerykańskich szykan po
kanadyjski triumf” to część, która prezentuje historię „Batorego” po 1945 r. do
czasu smutnego końca na początku lat siedemdziesiątych. Tak, tu też chciało mi
się płakać, choć przecież dobrze widziałam, co mnie czeka pod koniec lektury.
Jednak najbardziej interesujący jest fragment „160 metrów
komfortu”, dzięki któremu przenosimy się do wnętrza statków. Szczegółowe opisy
kabin, werand, saloników, palarni, jadalni czy basenu, opatrzone licznym
zdjęciami, pochłaniały mnie bez reszty. Patrząc na fotografie, można czasem
zapomnieć, że to pomieszczenia maszyny pływającej- wyglądają bardziej na jakiś
luksusowy hotel, stojący gdzieś w światowej metropolii. W sumie nic dziwnego,
bo przecież pracowali nad nimi najwybitniejsi polscy architekci i artyści. Nie
da się ukryć, że o jakość w międzywojniu umiano zadbać.
Grzegorz Rogowski, podobnie jak Bożena Aksamit – wiem,
miałam już nie porównywać, ale muszę – pisze tak, że ma się wrażenie osobistego
pobytu na pokładzie „Batorego”. W pełni oddał atmosferę tamtych lat, kiedy
polska żegluga liczyła się w świecie. Spowodował tym samym, że odczuwany przeze
mnie sentyment do czasów Drugiej Rzeczypospolitej jeszcze tylko się wzmógł.
Fotografie wnętrza statku na pewno by mnie zachęciły, ale same ich opisy już mniej. Generalnie to ciekawa publikacja, w szczególności dla pasjonatów.
OdpowiedzUsuńJest tych fotografii sporo i od nich można zacząć;)
UsuńTym razem nie jestem zainteresowana, więc spasuje. Ale może kolejna pozycja bardziej trafi w mój czytelniczy gust? Będę czekać :)
OdpowiedzUsuńBędzie niby thriller, ale w realiach historycznych, więc znów nie wiem, czy Cię przekonam;)
UsuńWow, książka o świecie, którego już nie ma... I to na dodatek morskim świecie - muszę kiedyś przeczytać. Obym znalazła czas :)
OdpowiedzUsuńTo ja Ci życzę, żebyś go znalazła:)
Usuń