poniedziałek, 13 lipca 2015

Wanda Majer-Pietraszak "Kwitnący krzew tamaryszku"



Wanda Majer-Pietraszak „Kwitnący krzew tamaryszku”, Muza 2015, ISBN 978-83-7758-989-2, stron 512

Cztery przyjaciółki z licealnej ławy spotykają się po latach. Barbara jest pielęgniarką środowiskową, oddaną swoim podopiecznym, wdową po alkoholiku i matką pomagającą rodzinie syna, jego żonie Luizie i wnukowi Bartkowi. Janka od lat mieszka w Szwecji, gdzie pracuje jako architekt – możliwe, że jej biuro dostanie zlecenie w Warszawie, więc bywałaby w ojczyźnie częściej, ale szczególnie na to nie liczy, znając polską biurokrację. Iwona jest po szkole aktorskiej, ale obecnie grywa raczej w reklamach, dlatego też została współwłaścicielką sklepu z używaną odzieżą. Maria, zwana Myszką, gdy poślubiła starszego od siebie mężczyznę, porzuciła malarstwo, bo mąż miał uczulenie na farby. Chciałaby do tego wrócić, ale ciągle jednak to mąż jest najważniejszy, to jemu podporządkowuje całą egzystencję.
Co czeka te cztery kobiety? Jakie niespodzianki szykuje dla nich los? Czy każda z nich znajdzie swój sposób na szczęście?

Jaki ja mam problem z tą książką! Sama nie wiem, co o niej myślę. Miotam się ze skrajności w skrajność i całościowa ocena na pewno nie jest jednoznaczna. Skusiłam się na tę lekturę, ponieważ miała stanowić opowieść o przyjaciółkach, a taki motyw, szczególnie w polskiej literaturze obyczajowej, bardzo sobie cenię. I pod tym względem początek był całkiem niezły; kłopot wynikł później, gdy na główną i praktycznie jedyną bohaterkę wyrosła Myszka. To jej perypetie w nowym domu, wśród nowych ludzi, u których z czasem znajdzie prawdziwą bliskość, wychodzą na pierwszy plan. Barbara i Iwona mają swoje epizody, Jaśka jest tylko wspominana w rozmowach, i niestety, ale trochę było mi tego mało.

Sama Myszka jest dla mnie postacią problematyczną. Może wspomnę tutaj od razu, że nie znalazłam jasno określonego wieku przyjaciółek: z jednej strony, na początku wydawało mi się, że muszą być już paniami w wieku, powiedzmy, czterdzieści plus; z drugiej miejscami odnosiłam wrażenie, że Myszka jest młodsza od pozostałych – albo tak ją tylko traktowały, a ona im na to pozwalała. Piszę o tym dlatego, że sama Myszka zachowywała się czasem w sposób nie pasujący do tego niby średniego wieku. Jeśli chodzi o fabularny rozwój tej postaci, to znów od pewnego momentu zaczęła mnie drażnić tym, że była taka idealna. Nieba by wszystkim przychyliła, uszczęśliwiłaby całą wieś – i dobrze. Ale bez przesady. Mam odczucie, że autorka za bardzo chciała zrobić z niej postać kryształową, ale żeby zarazem nie wyszła z Marii bohaterka tylko papierowa, odarta z ludzkich cech, wyposażyła ją w liczne wątpliwości, lęki, obawy, szczególnie widoczne – uwaga, mały spojler – gdy całymi latami zastanawiała się nad swoją relacją z Markiem: bez przesady znowu, że po takim czasie od małżeństwa z Piotrem ona jeszcze ma wątpliwości, czy się sprawdzi w nowej roli. No chyba taki wiek nie licuje już z krygowaniem się. 

Zastrzeżenia mam też do dwóch elementów związanych z formą i stylem. Tym, co przeszkadzało mi od samego początku do końca, było nagminne używanie wielokropków – średnio po osiem na stronie (i nie wiem, czy nie zaniżam). Może taka maniera autorki, może po prostu je lubi, ale myślę, że przecinkami i myślnikami także dałoby się wyrazić to, co chciała Wanda Majer-Pietraszak. W każdym razie przy szybkim spojrzeniu na kartki, tylko one rzucały się w oczy. Męczące to było.

Druga sprawa to nagłe przeskoki chronologiczne. Bez większego zaznaczenia w tekście, poza niewielkim odstępem, nagle dowiadujemy się, że minęły np. dwa lata. Albo skok największy: Lusia na jednej stronie idzie do pierwszej klasy podstawówki, na kolejnej przygotowuje się do matury. A co pomiędzy? Nic. To znaczy pewnie coś jest, „myślenie” Myszki, mówiąc złośliwie.

„Kwitnący krzew tamaryszku” na pewno miał potencjał, który jednak nie został do końca wykorzystany. Jednocześnie trzeba przyznać, że Wanda Majer-Pietraszak jasno pokazała, jakie wartości ceni sobie najbardziej. Przyjaźń na całe życie, ktoś bliski, na kim można polegać, kto bez wahania rzuci wszystko, by stanąć u boku – to tak, to niewątpliwie są zalety powieści. Ma ona także w sobie dużo ciepła, szkoda tylko, że czasami jest ono przesycone lukrem. Czy polecam? Nie wiem, można przeczytać, ale bez nastawiania się na arcydzieło. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

http://muza.com.pl/

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”, "Grunt to okładka".

18 komentarzy:

  1. Swego czasu przeczytałam najlepszą chyba książkę obyczajową o przyjaźni czterech kobiet: "Świat u stóp" Lesley Lokko. Od tego czasu czekam na podobną książkę polskiej autorki. Szkoda, że "Kwitnący krzew tamaryszku" do końca nie wykorzystuje potencjału...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Świat u stóp" był cudowny. I chyba żadna inna książka Lokko już mi się tak nie podobała, jak właśnie ta pierwsza.

      Usuń
  2. Moje zdanie na temat tej książki już znasz. Ogólnie nie jest źle, chociaż liczyłam na coś znacznie więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesteśmy bardzo zgodne w tym względzie:)

      Usuń
  3. nie na temat książki, bo muszę, ale to musze o blogu. No wiedziałam, czułam,że będzie własnie tak! Jest wspaniale! Bardzo odzwierciedla Ciebie kochana! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak mnie cieszą Twoje słowa:) Bo to znaczy, że razem z Kasią osiągnęłyśmy cel:D

      Usuń
  4. Książka już czeka na mojej półce na przeczytanie. Mam nadzieję, że jej mankamenty nie przesłonią mi przyjemności z jej czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, nie chciałabym, żeby Cię rozczarowanie spotkało.

      Usuń
  5. Książka czeka na półce. Mam nadzieję, że nie będzie źle :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie. Gusta są różne i to, co mnie przeszkadzało, może dla Ciebie będzie zaletą:)

      Usuń
  6. Tematyka przyjemna, bardziej martwię się o to, czy przeżyję tę niedopracowaną stronę formalną. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że musisz spróbować i zdecydować;)

      Usuń
  7. Skoro Ty nie jesteś zadowolona z tej lektury, to podejrzewam, że i ja bym nie była.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obstawiam, że miałabyś podobne zastrzeżenia.

      Usuń
  8. Nie pierwszy raz trafiam na recenzję tej książki, ale mam tyle do czytania, że będę musiała sobie ją chyba odpuścić. Mam jednak nadzieję, że wpadnie kiedyś w moje ręce! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, szczerze mówiąc, to wiele nie tracisz. Ale to tylko moje subiektywne zdanie, możesz jej dać szansę;)

      Usuń
  9. Lubię wątki o przyjaźni, ale chyba w tej książce fabuła mogłaby mnie rozczarować.. także jeszcze się zastanowię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zastanów się, ja ani nie namawiam, ani nie odradzam;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.