Magdalena Kordel „Uroczysko”, wyd. drugie popr., Znak 2015,
ISBN 978-83-240-3871-8, stron 384. Premiera 13.07.2015
Oczywiście, że mąż Majki, Igor, miał być tym jedynym na całe
życie, na dobre i na złe. Ale to złe przyszło szybciej, niż śmiałaby przypuszczać,
bo nie dość, że ją zdradził, to jeszcze zaciągnął kredyty bez jej wiedzy, a
potem wziął i zbankrutował. Maja traci więc dom i ucieka z Marysią, nastoletnią
córką, lizać rany do swoich rodziców. Ale i tam czuje, że nie potrafi odciąć
się od przeszłości. Wyjeżdża w Sudety, do małej wioski Malownicze. Na razie
plan jest najprostszy z możliwych: upić się do nieprzytomności, a co później,
to się jeszcze pomyśli. Szybko jednak okazuje się, że nie będzie miała za wiele
czasu na te rozmyślania. Czy nowe miejsca da Majce zapomnienie i przyniesie
upragniony spokój? Czy w górach znajdzie to, czego szuka?
Gdy „Uroczysko” ukazywało się po raz pierwszy, motyw
ucieczki na wieś i znajdowania tam swojej życiowej przystani, nie był jeszcze
tak mocno obecny w literaturze. Ci, którzy będą czytać tę powieść teraz, mogą
mieć wrażenie pewnego schematu czy stereotypu, ale mnie to absolutnie nie
przeszkadzało. Ja przyjmuję perypetie Majki z dobrodziejstwem inwentarza,
ponieważ myślę sobie, że konwencja przyjęta przez pisarkę miała kłaść nacisk na
coś innego: na fakt, iż to od nas samych zależy, jaki sposób przyjmiemy na
życie, to, jakich dokonamy wyborów i czy będziemy szczęśliwi, nawet jeśli
wydaje nam się, że tylko kłody są nam rzucane pod nogi. Kluczowe jest tutaj
pogodzenie się ze sobą, przemiana w nas samych, i to niezależnie od tego, czy
będziemy mieszkać w wielkim mieście, czy może przeniesiemy się na łono
spokojnej wsi.
U Kordel najważniejsza jest nadzieja i wiara w przyszłość,
to przekonanie, że „zawsze przed nami widnieje droga, na której może zdarzyć
się zakręt. A za zakrętem... No cóż, czeka tam pewnie dużo wyzwań, łez i
śmiech. I na pewno odrobina szczęścia, bo przecież każdy, kto stanął przed
takim zakrętem, wie, że za rogiem czeka szczęście...” (str. 368). I chciałam tu
podkreślić, że ja pisarce mocno wierzę, a wynika to nie tylko z przeżyć Majki,
ale również z tego, jak one są opisane – naturalnie, z humorem, i
najistotniejsze, nie za słodko. Choć do bohaterki po licznych problemach znów
zaczyna się uśmiechać słońce, to nie odnosiłam wrażenia, że jestem bombardowana
lukrem, a zbiegi okoliczności są co najmniej nieprawdopodobne.
W dziejach polskiej literatury mieliśmy sporo książek
pisanych ku pokrzepieniu serc. Dla mnie „Uroczysko” też jest taką powieścią,
mimo odmiennych realiów historycznych i społecznych. Ma zapewniać porcję
rozrywki, sporą dawkę optymizmu, ale przede wszystkim dawać motywację, takiego
solidnego kopniaka do walki o własne szczęście.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Jestem zainteresowana tą książką i mam nadzieję, że jak tylko ogarnę swoje zaległości to wezmę się za ''Uroczysko''.
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że Ci się spodoba:)
UsuńMoja Mama mi ją zabrała i czyta ostro
OdpowiedzUsuńSię nie dziwię, że ostro, bo to samo leci;)
UsuńKsiążkę własnie wczoraj zaczęłam czytać i gdyby nie to, że wróciłam z pracy po 12 godzinach to pewnie zarwałabym dla niej noc ;)
OdpowiedzUsuńTaaak, trudno się oderwać;)
UsuńUwielbiam! Zawsze wracam do "Uroczyska" z ogromną przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero drugi raz, ale przyjemność była, to fakt;)
UsuńJuż ją przeczytałaś!
OdpowiedzUsuńSama się jakby przeczytała;)
UsuńI takie książki właśnie lubię. Zawsze bowiem nastrajają mnie optymistycznie do życia.
OdpowiedzUsuńPrawda, od razu wraca pozytywne nastawienie;)
UsuńCzytałam pierwsze wydanie, lubię :) przyjemna lektura
OdpowiedzUsuńZgadzam się, lekka i ciepła;)
Usuń