poniedziałek, 20 lipca 2015

Camilla Läckberg "Pogromca lwów"


Camilla Läckberg „Pogromca lwów”, Czarna Owca 2015, ISBN 978-83-7554-818-1, stron 432

Erika Falck przymierza się do napisania kolejnej książki. To na jej potrzeby gromadzi materiały dotyczące tragedii, jaka wydarzyła się przed laty w mieszkającej w Szwecji rodzinie polskiego cyrkowca. Vladek Kowalski został pozbawiony życia z wyjątkową brutalnością, a za winną uznano jego żonę. Laila odsiaduje wyrok w więzieniu i zgodziła się rozmawiać z Eriką, ale mówi jej tylko tyle, ile sama uzna za stosowne. Intuicja podpowiada Falck, że sprawa ma jakieś głębsze dno i że dom tresera lwów skrywał wiele tajemnic.

Tymczasem mąż Eriki, Patrick Hedström, prowadzi śledztwo w sprawie śmierci nastolatki. Któregoś dnia dziewczyna wybiegła z lasu wprost pod nadjeżdżający samochód. Nie udało się jej uratować; szybko okazuje się też, że Victoria była wcześniej torturowana. Zaginięcie nastolatki, która nie wróciła do domu po treningu w szkółce jeździeckiej, Patrick i jego ekipa wiążą z innymi zaginięciami młodych dziewcząt.

Dość długo Camilla Läckberg kazała swoim czytelnikom czekać na najnowszą powieść. Z jednej strony to niedobrze, bo gdy się lubi jakiegoś autora, chciałoby się go czytać jak najwięcej. Z drugiej jednakże pojawia się ryzyko, że nawet to, co najlepsze, w nadmiarze szkodzi i może wystąpić przesyt.  W przypadku szwedzkiej pisarki, moim zdaniem, nastąpiła ta druga sytuacja. Jej saga kryminalna z Eriką i Patrickiem jako głównymi bohaterami, przed „Pogromcą lwów” liczyła sobie osiem tomów, których poziom określiłabym jako sinusoidę: pierwsze trzy tomy – „Księżniczka z lodu”, „Kaznodzieja” i „Kamieniarz” – uplasowały się w moim subiektywnym odczuciu bardzo wysoko, ale kolejne były już raczej niżej. Wyjątek stanowiła „piątka”, czyli „Niemiecki bękart” oraz „ósemka”, czyli „Fabrykantka aniołków”, które uważam za najlepsze, te, w których pisarka wspięła się na szczyty swoich możliwości. Ale nawet jeśli „Fabrykantka...” – jako ostatnia do tej pory - była doskonała, to uważam, że dobrze, iż Läckberg przed „Pogromcą...” zrobiła sobie dłuższą przerwę. Pozwoliło to zatęsknić już za jej prozą. Z tym większą radością zaczęłam czytać. I bardzo szybko poczułam, że to jest to, że takiego oblicza kryminału skandynawskiego mi brakowało. Okładka zapewnia, że „to najlepsza po trylogii Millenium Stiega Larssona seria kryminalna” i w całej rozciągłości się z tym zgadzam. Dla mnie na podium jest właśnie Larsson, następnie Läckberg, a potem długo, długo nic. Żadne inne książki z Czarnej Serii mnie do siebie nie przekonały i z czasem nawet przestałam im dawać szansę. Cóż, jednak Larsson już nie żyje – kontynuacja Millenium pisana przez kogoś innego jest według mnie kiepskim pomysłem – pozostaje mi zatem być wierną Camilli.

„Pogromca lwów”, podobnie jak pozostałe książki pisarki, przedstawia szwedzką prowincję. A ta prezentuje się raczej mrocznie. Tym razem doświadczamy narastającego napięcia i rosnącej grozy, gdy pojmujemy ogrom dramatu, jaki toczył się za zamkniętymi drzwiami domu pewnej rodziny. Läckberg uświadamia, jak jedna decyzja, błąd wynikający ze wstydu, może ze strachu, może z niewiedzy, wywołuje lawinę, która wpływa na życie tylu innych ludzi. Pisarka pokazuje również, w jaki sposób budzą się demony i to, że największą bestią na świecie jest tak naprawdę człowiek. To, do jakich zwyrodniałych rzeczy jest zdolny, budzi przerażenie i odrazę, lęk i obrzydzenie. A trzeba tu jeszcze podkreślić, że autorka nie epatuje brutalnymi szczegółami, część faktów pozostawia domysłom i wyobraźni czytelnika.    

Mój sposób na czytanie kryminałów jest może trochę specyficzny. Nie staram się za wszelką cenę odpowiadać na kluczowe dla intrygi pytanie: kto za tym wszystkim stoi, kto jest winny, kim jest zabójca. Może wynika to z mojej małej przenikliwości, a może wolę nie wybiegać naprzód, nie odkrywać sama przed sobą za szybko kart, by na końcu zostać zaskoczoną. Tym razem jednak część zagadki sama wpadła mi do głowy, co wynika chyba stąd, że mamy tutaj stosunkowo mało bohaterów, więc nietrudno jest powiązać pewne fakty. Nie zmienia to jednak faktu, że skalę tragedii pojęłam dopiero na samym końcu. Długo jeszcze po odłożeniu książki rozmyślałam nad złem w jego czystej postaci.

„Pogromcę lwów” umieściłabym gdzieś pośrodku między najlepszymi, a najsłabszymi książkami Camilli Läckberg – pod względem komfortu lektury i ogólnych wrażeń ciągnęłabym ją w górę, ale pod kątem tego, że części intrygi domyśliłam się sama, raczej powinna iść w dół rankingu. Ale chcę mocno podkreślić, że wcale nie czuję się zawiedziona, czas jej poświęcony uważam za dobrze spędzony i powieść polecam nie tylko wiernym fanom szwedzkiej pisarki, ale także wszystkim miłośnikom kryminałów z szerokim tłem społecznym.  

22 komentarze:

  1. Nadal nie znam żadnego tworu tej autorki. I jakoś nie mogę tego zmienić. :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka razy zawiodłam się na szwedzkich kryminałach, dlatego nie mam ochoty sięgać po nie sięgać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukałaś w nich dynamicznej akcji i samego tylko śledztwa to rzeczywiście mogłaś się rozczarować, bo tu dużą rolę odgrywają wątki obyczajowe.

      Usuń
  3. Kryminały Lackberg mają coś w sobie, może intrygi kryminalne nie stoją na najwyższym poziomie, ale zwyczajnie dobrze się ją czyta. Mi "Pogromca lwów" się podobał, ale do najlepszych książek tej autorki trochę brakowało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, dobrze się je czyta, a to przecież bardzo ważne. A pod drugim Twoim zdaniem też się podpisuję:)

      Usuń
  4. Ja jakoś tak zrobiłam sobie przerwę od jej książek:) Może kiedyś i tę część przeczytam, ale na razie się nie zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasze wrażenia są bardzo podobne. :) Książka niezła, ale w twórczości autorki znajdą się i lepsze. Ogólnie lubię tę serię i z przyjemnością do niej wróciłam po długiej przerwie. Ciekawe, czy Lackberg planuje kolejny tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, są lepsze, choć to pewnie też kwestia indywidualnej oceny, które najlepsze;)
      Też się nad tym zastanawiałam, niby bohaterów wiodących zostawiała w takim zawieszeniu, ale z drugiej wszystko im w miarę poukładała;)

      Usuń
  6. Własnie skończyłam czytać, myślę, że oczekiwanie na kolejny tom ulubionej seerii ma to do siebie, ze zazwyczaj długo wyczekiwana pozycja okazuje się słabsza..niż oczekiwaliśmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest;) W ogóle podchodzenie do danej książki z jakimiś oczekiwaniami jest ryzykowne;)

      Usuń
  7. Twórczość Lackberg nadal przede mną, ale że lubię kryminały, również w skandynawskiej odsłonie, to jedną z najpopularniejszych autorek po prostu muszę poznać. I na razie trzymam się z dala od ekranizacji jej książek, bo nie chcę sobie psuć przyjemności z rozwiązywania kryminalnych zagadek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ekranizacje nie trafiłam, ale może to i dobrze, jeszcze bym się rozczarowała;)

      Usuń
  8. Mroczna, szwedzka prowincja. Już zaczyna mi się podobać ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam za sobą jeden kryminał Lackberg - akurat trafiłam na ten podobno najsłabszy, a przynajmniej jeden z najgorszych, ale i tak nie było tak źle, zatem z pewnością sięgnę po kolejną powieść autorki. Jednak podejrzewam, że sięgnę po bardziej chwaloną powieść niż "Pogromca lwów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że się nie zniechęciłaś i chcesz poznać inne jej książki:)

      Usuń
  10. Na pewno przeczytam, czytałam całą serię Lackberg, i bardzo przypadła mi do gustu. Inne kryminały skandynawskie już nie bardzo, ale pani Camilli książki jak najbardziej na tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, czyli co do kryminałów skandynawskich jesteśmy zgodne:)

      Usuń
  11. Mam na swojej półce...czeka w kolejce
    a skandynawskie kryminały uwielbiam! i czytam namiętnie
    chociaż póki co są 2książki których bym nie poleciła
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.