Remigiusz Piotrowski „Rozkaz: Trzaskać! Zapomniane akcje
polskiego podziemia”, PWN 2015, ISBN 978-83-7705-857-2, stron 398
Na kartach polskiej historii odnajdziemy wydarzenia, którymi
możemy się chwalić, oraz osoby, z których jako naród możemy być dumni. Choć tak
naprawdę, jeśli chodzi o edukację i pamięć, raczej skupiamy się – i tego też
jesteśmy uczeni – na elementach martyrologicznych, na tym, co tak mocno
doświadczało, co przynosiło ból, łzy i śmierć. Fakt, wielkie koła historii
nigdy nas nie oszczędzały, ale może tym bardziej powinniśmy podkreślać te pełne
chwały epizody, radosne momenty zwycięstwa. W moich oczach jednym z takich
zjawisk jest polskie państwo podziemne, działające w czasie okupacji, „jedyny w
swoim rodzaju i bodaj największy w historii świata ruch oporu. Choć działał w
ukryciu, stworzył w krótkim czasie tajne państwo z własnym sądownictwem,
oświatą, całym pionem administracji cywilnej, armią, a nawet prasą. Skala jego
osiągnięć, biorąc pod uwagę rzeczywistość, w której przyszło mu funkcjonować,
wprawia w zdumienie” (str. 8). I to właśnie o akcjach inicjowanych przez
podziemie pisze Remigiusz Piotrowski - o tych, które nie są powszechnie znane
bądź uleciały już z pamięci, pozostając jedynie we wspomnieniach uczestników i
świadków.
Autor przyjął formę historycznego reportażu. I było to
najlepsze, co mógł zrobić. Udało mu się genialnie uchwycić emocje osób
zaangażowanych w działania dywersyjne, ich motywacje, nadzieje. Jego słowa:
„jeśli chropowatość stylu autora nie odrze przedstawionych wydarzeń z emocji i
nie zaciemni najważniejszych faktów, to już poznanie choć niewielkiej części
akcji polskiego podziemia, mam nadzieję, okaże się dla czytelnika rzeczą
zajmującą”, możemy częściowo włożyć między bajki – uznajmy, że określenie
„chropowatość stylu” wynikało tylko z jego skromności, bo ja nic chropowatego
nie znalazłam – a ich części przyznać rację – tak, prezentowane przez niego
historie były wielce zajmujące. Ja czytałam je w napięciu, z wypiekami na
twarzy i natrętnymi myślami: „żeby się udało, żeby tylko im się udało”.
Zwróciłam uwagę na jeszcze jedną rzecz, z którą spotkałam
się już w innych książkach poświęconych wojnie i polskim żołnierzom oraz
cywilom, którzy walczyli. Jeden z mężczyzn w książce Piotrowskiego odżegnuje
się od nazywania jego samego i jego pokolenia mianem „bohaterów”. Mówi o
instynkcie przetrwania, który kazał im ruszać na wroga, utrudniać mu życie,
jeśli nie dało się go pozbyć w inny sposób. Zawsze zaskakuje mnie to, że dla
nich nie liczyły się słowa, zwłaszcza te wielkie – dla nich opór był czymś
naturalnym. Owszem, patriotyzm mieli we krwi, ojczyzna stała na pierwszym
miejscu, była najcenniejszą wartością, ale okazywali to na co dzień, tak po
prostu. Przyszedł czas próby, więc musieli jej sprostać. I nie liczyli na
dziękuję, nie myśleli, że przejdą do historii. Chcieli żyć. Wolni, szczęśliwi.
Tak zwyczajnie.
Nie wszystkie akcje zakończyły się sukcesem. To znaczy, same
działania szły zgodnie z planem, ale hitlerowcy dalecy byli od pobłażliwości i
mordowali w odwecie. To wyjątkowo bolesna ofiara, ale myślę, że żołnierze
Polski Podziemnej nie mieli i nie mogą mieć sobie nic do zarzucenia, nie
poddawali się, nie byli bierni, ich postawa była niezłomna.
„Rozkaz: Trzaskać!” to trzecia książka Remigiusza
Piotrowskiego, którą miałam okazję czytać. Trzecia, która trafiła w mój gust i
spełniła pokładane w niej nadzieje. Piotrowski pisał już o łódzkiej „wersji”
Ala Capone i o literatach przedwojennej Polski, co świadczy o jego
różnorodności, ale i o tym, że w każdej nowej odsłonie sprawdza się znakomicie.
Książka o zapomnianych akcjach polskiego podziemia jest, według mnie,
absolutnie godna polecenia – zapewnia sporą dawkę i wiedzy, i emocji.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu PWN.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Chętnie sięgnę po książki tego autora, skoro polecasz. Historyczne reportaże bardzo lubię, więc czuję, że "Rozkaz: Trzaskać!" przypadłaby mi do gustu na pewno!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza że są one tak dobrze napisane:)
UsuńO, to jest książka dla mojego męża :)
OdpowiedzUsuńPolecaj w ciemno;)
UsuńPrzyznam szczerze, że wolałabym najpierw poznać łódzką „wersję” Ala Capone, gdyż są to moje okolice. A potem ewentualnie zastanowię się, czy sięgnąć po inne dzieła autora.
OdpowiedzUsuńTamta książka też świetna, na pierwsze spotkanie nada się idealnie.
UsuńBardzo mnie ta książka zaciekawiła. Historię lubię, reportaży jeszcze nie czytałam, więc coś dla mnie
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Udanej lektury pozostaje mi życzyć:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki na ten temat, więc jestem bardzo zainteresowana.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nabierzesz po niej ochoty na kolejne, jak ja;)
UsuńNie wiem skąd Ty wygrzebujesz takie tytuły. :D
OdpowiedzUsuńTematycznie niestety średnio dla mnie. Czekam na jakiś thriller. ;)
Ze stron wydawnictw:)
UsuńAle wyzwanie:P Z thrillerem może być ciężko, ale będę pisać o powieści łotrzykowskiej;)