Agnieszka Wojdowicz „Niepokorne. Klara”, Nasza Księgarnia
2015, ISBN 978-83-10-12712-9, stron 416
Jest rok 1896. Trzy niepokorne przyjaciółki nadal walczą o
możliwość życia zgodnie z własnymi przekonaniami. To, co one same uważają za
dobre dla siebie, nie podoba się najbliższemu otoczeniu. Eliza Pohorecka nie
uzyskuje akceptacji babci dla swojego narzeczonego Antona – starsza pani nie
chce w swojej rodzinie Austriaka. Dziewczyna nie spocznie także, póki nie
wywalczy prawa do zdawania egzaminu magisterskiego z farmacji. Klara
Stojnowska, jako dziennikarka lwowskiej gazety, chce napisać relację ze strajku
robotnic w krakowskiej fabryce cygar. Styl egzystencji, jaki wybrała – chęć
samodzielnego utrzymywania się, mieszkanie z dala od rodziców, brak przekonania
do małżeństwa jako jedynej słusznej drogi dla kobiety – a przede wszystkim
głoszone z dumą poglądy sprawiają, że nie może znaleźć wspólnego języka z
rodzicami, szczególnie z ojcem. Gdy poznaje Jerzego, zaczyna się zastanawiać
nad rolą miłości w swoim życiu. Judyta Schraiber, po godzinach spędzonych na
rozmyślaniach, decyduje się na wyjazd do Wiednia. Tam również projektuje
tkaniny, ale ma szanse na zaprezentowanie ich szerszemu gronu. Ma nadzieję, że
wszystko, co najgorsze, już za nią, i że teraz będzie tylko lepiej.
W zeszłym roku na polskim rynku wydawniczym pojawił się pierwszy tom wyjątkowej trylogii, książka niepowtarzalna, która całkowicie mnie zauroczyła. „Niepokorne. Eliza” urzekał zarówno świeżością fabuły, jak i kunsztem wykonania. Z niecierpliwością czekałam na ciąg dalszy. I tak jak zazwyczaj do kolejnych tomów z serii podchodzę z lekką obawą, czy utrzymają poziom poprzedników, zwłaszcza gdy jest on wysoki, tak w tym przypadku byłam spokojna, że autorka podoła wyzwaniu. Skąd ta pewność? Ano stad, że Agnieszka Wojdowicz to nie tylko pisarka, dla mnie to artystka słowa. Wiem, że to na pewno tak nie wygląda, ale czytając już drugą jej opowieść, wcale nie wyobrażam sobie, że pisarka siedzi przed ekranem i wklepuje pieczołowicie te literki – powiedziałabym raczej, że tka swoją opowieść jak Judyta tworzy swoje materiały, splata wszystkie wątki jak kolorowe nitki, tworząc w ten sposób mieniącą się od emocji tkaninę. Staranną, estetyczną polszczyzną uwodzi czytelnika, który sam już nie wie, czy bardziej koncentrować się na stylu, czy dać się porwać przeżyciom bohaterek.
„Eliza” jako całość jawiła mi się jako historia w pewnym
stopniu mroczna. „Klara” już taka, w moich oczach, nie jest. Nie znaczy to
jednak, że autorka całkowicie zmieniła konwencję. Jej postaci dalekie są od
pełni szczęścia; ich samodzielność ma nieraz gorzki smak. Wiąże się to
najczęściej z brakiem akceptacji ze strony najbliższych. To, że świat się
zmienia, idzie do przodu, nie jest takie oczywiste dla wszystkich. Dla rodziny
Klary, jako bohaterki wiodącej, ciągle najważniejsza jest pozycja społeczna,
rola w towarzystwie, a ono nie spojrzy przez palce na choćby najbardziej
niewinny flirt z socjalizmem, tym bardziej że, jak to ujął jej ojciec profesor,
feminizmu było jej za mało. Determinacja Klary, by stawiać na swoim, żyć w
zgodzie ze sobą, czasem budziła we mnie jednak sprzeciw, zwłaszcza jeśli chodzi
o Andrzeja – być może dlatego, że według mnie, ta relacja wcale nie była dla
niej dobra, i ona dobrze o tym wiedziała. Bardzo jestem ciekawa, co Wojdowicz
przygotowała dla niej w ostatnim tomie.
Obok Klary, dużo miejsca poświęcono Judycie. Mnie osobiście
bardzo to cieszy, bo to ona wyrasta na postać, której losy przejmują mnie
najmocniej. Chyba więc nie muszę podkreślać, jak bardzo czekam na tom jej
dedykowany. Warto jeszcze zaznaczyć, że obok Judyty i Klary, ta część ma
jeszcze jednego, szczególnego bohatera: jest nim Wiedeń. Na jego przykładzie
widać, jak dobrze pisarka czuje się w czasach i miejscach, które obrała za
materię fabuły. Niezależnie czy to dziewiętnastowieczny Kraków, czy Wiedeń, nie
są one jedynie tłem, a niezmiernie istotnym elementem, który składa się na
niezapomniany klimat opowieści.
Wiem, że to dość wyświechtane określenie, ale „Niepokorne.
Klara” pochłaniają niepostrzeżenie. Ani się obejrzałam, a nastał ten cudowny
moment, w którym przestałam zauważać rzeczywistość wokół mnie, a całkowicie
zanurzyłam w świat schyłku wieku dawno minionego. Agnieszka Wojdowicz utrzymała
poziom pierwszego tomu i jestem niezbicie pewna, że „Judytą” ostatecznie
udowodni swoją maestrię. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i
czekać...
Podziwiam Twoją miłość do czytania książek, w których fabuła osadzona jest w zamierzchłych czasach. Ja jednak najlepiej czuję się współczesnych realiach.
OdpowiedzUsuńWspółczesne też uwielbiam, tylko moje wymagania wobec nich odrobinę wzrosły i że czasem trudno im sprostać, dlatego wybieram historyczne:)
UsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu, ale czuję, że ta seria mogła by mnie zauroczyć. Tak zwyczajnie.
OdpowiedzUsuńDobrze czujesz:)
UsuńJak wiesz, jestem zauroczona całą serię. Tak jak Ty i tak jak ty niecierpliwie wyglądam finału!
OdpowiedzUsuńWiem. I może razem będzie nam raźniej w tym czekaniu;)
UsuńOby szybko zleciało
UsuńPewnie jak na złość będzie się dłużyło;)
UsuńMam wenę na sagi, dlatego na tę szykuję się już od jakiegoś czasu:)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię sagi:)
Usuńnie czytam, nie czytam Twojej recenzji ponieważ czekam na książkę :) ale jak ja Ci zazdroszczę, że już ją masz :)
OdpowiedzUsuńTo udanej lektury życzę Ci już teraz:)
UsuńPrzeczytałam tylko twoją ocenę, bo nie chciałam poznać wcześniej fabuły, gdyż czekam właśnie na ten tytuł, bo Eliza dość mocno mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i ten tom przypadnie Ci do gustu:)
UsuńŚwietny cykl. Choć postać Judyty coraz bardziej mnie denerwuje. Tyle osiągnęła a wiecznie nieszczęśliwa. Niby inteligentna ale wciąż robi straszne głupoty. Nie lubię jej:)
OdpowiedzUsuńKurczę, a wiesz, że ja jej zupełnie tak nie odbieram? Jak to jedną postać można ocenić całkowicie odmiennie;)
UsuńMam ten cykl w planach, ale niestety jeszcze go nie posiadam... Mam nadzieję, że uda mi się na niego wymienić :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, bo naprawdę warto go mieć:)
UsuńNie słyszałam o tej trylogii, ale widzę że chętnie po nią sięgnę, bardzo zachęciłaś mnie swoją recenzją - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAleż nie ma za co, to ja się cieszę, uwielbiam, gdy mogę polecać świetną książkę i ktoś poczuje się zachęcony:)
UsuńPrzecudowna książka ;)
OdpowiedzUsuńZgadza się:)
Usuń