Grzegorz Kalinowski „Śmierć frajerom”, Muza 2015, ISBN
978-83-287-0028-4, stron 528
Przeznaczeniem Heńka Wcisły na pewno nie jest nudne,
uporządkowane życie. Już same okoliczności, w jakich przyszedł na świat, były
wystrzałowe, a i czasy, na jakie został powołany, nie należą do spokojnych. Gdy
wybuchnie pierwsza wojna światowa, Heniek będzie miał dziesięć lat.
Heniek angażuje się w akcje Polskiej Organizacji Wojskowej.
Będzie brał udział w wojnie z 1920 roku, a za namową syna swojego dobroczyńcy
wyjedzie na Śląsk, w sam raz na trzecie powstanie. Ale nie tylko ścieżka
wojskowa przed nim. Fach, jakim dysponuje – ślusarza – a przy tym talent i
sprytne palce sprawią, że trafi do świata słynnego kasiarza Szpicbródki. Którą
drogę wybierze ostatecznie: szkoła i nauka, wartości, jakie chciał mu wpoić
Ludwik Beniowski, czy też górę weźmie miejsce, z którego się wywodzi,
środowisko, w którym czuje się jak u siebie? Praca czy nielegalnie, ale szybko,
zdobywane pieniądze?
„Śmierć frajerom” jest książką absolutnie genialną, jeśli
chodzi o klimat i warstwę historyczną. Kalinowski nie szczędzi szczegółów;
opierał się zresztą na bogatej bibliografii, więc przedwojenna Warszawa tętni u
niego prawdziwym życiem. Jest to jeszcze o tyle cenniejsze, że przecież opisuje
on świat, którego nie ma, który poszedł z dymem i gruzem po okupacji
hitlerowskiej. Oprócz opisów miejsc czy strojów, autor zastosował stylizację
językową. Jak sam podkreśla, „książka nie jest pisana czystą gwarą, ale na
pewno moim bohaterom bliżej do warsiaskiej mowy niż rycerzom z Krzyżaków
do średniowiecznej polszczyzny” (str. 518). Piętrowe wypowiedzi powieściowych
szynkarzy czy Żydów (tu jedno nie wyklucza drugiego) to po prostu majstersztyk,
to jest tak napisane, że aż się to słyszy, rozbrzmiewa jako żywo w uszach. A to
z kolei, wraz z pozostałymi elementami, zrodziło we mnie przekonanie, jak
cudowny byłby z takiego materiału film. Zresztą na początku „Śmierć frajerom” była
pomysłem na serial. Nic z niego nie wyszło, ale Kalinowski szkic wykorzystał i
dał się ponieść, może nawet nie tyle fantazji, co solidnej pracy, która dała
znakomity efekt.
Z powyższych rozważań chyba nie trudno wywnioskować, że
powieść Grzegorza Kalinowskiego czyta się z niebywałą przyjemnością. Nawet sama
byłam tym trochę zaskoczona: ponad pięćset stron, a kolejne „leciały” prawie że
same. Jeśli macie ochotę na fabułę sensacyjną, ale w historycznym wydaniu,
zapraszam do lektury „Śmierć frajerom” – czeka Was prawdziwa uczta.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Skoro klimat i warstwa historyczna jest znakomicie zaprezentowana to w takim razie muszę koniecznie polecić tę pozycje mojej siostrze, bo ona lubi tego typu książki.
OdpowiedzUsuńSama też mogłabyś się skusić, opisywane emocje są takie same, jak współczesne:)
UsuńKlimta przedwojennej Warszawy, to mnie mocno kręci. Zapisałam sobie tytuł tej książki, gdyż narobiłaś mi na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńI o to chodziło;)
UsuńOch, przedwojenna Warszawa! Na pewno muszę mieć tę książkę.
OdpowiedzUsuńA jak przeczytasz, to pewnie zapragniesz mieć i drugą część;)
Usuń