Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Marta Orzeszyna „Paryż. Miasto
sztuki i miłości w czasach belle époque”, Wyd. Naukowe PWN 2012, ISBN
978-83-01-17103-2, stron 408
W drugiej klasie liceum byłam na wycieczce we Francji. Jej
program obejmował Paryż, trzy zamki nad Loarą i Disneyland. Gdy myślę o niej
dzisiaj, uznaję, że byłam za młoda, by w pełni docenić miejsce, w którym się
znalazłam. I gdybym dzisiaj miała możliwość ponownego zawitania do stolicy
Francji, na czym innym koncentrowałabym uwagę i przede wszystkim bardziej bym
się przygotowała. A gdybym miała dużo czasu w zanadrzu, to zakładam, że
chciałabym poznać to, co nieoczywiste, czyli skupić się na tym, co nie
najbardziej dla miasta charakterystyczne – i przez to oblegane przez turystów –
ale na tym, co znajdujące się bardziej z dala od ludzkich oczu, na czymś mniej
znanym. Przyjęłabym także perspektywę historyczną, chcąc wiedzieć, jak dane
miejsca wyglądały kiedyś, jakie były ich dzieje. I pomocą byłyby mi książki
takie jak „Paryż...” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny.
By opisać opowieść snutą przez Gutowską-Adamczyk i Orzeszynę
dodałabym jeszcze jedno określenie: sentymentalna. Takie właśnie uczucie rodzi
się we mnie zawsze, gdy czytam o epokach barwnych i ciekawych, które spotykał
później drastyczny koniec. Tak jest i z dwudziestoleciem międzywojennym w
Polsce, a teraz i z czasem nazywanym we Francji belle époque. „Nazwa ta
powstała tuż po wojnie i była wyrazem tęsknoty za tym, co przeminęło
bezpowrotnie, w zderzeniu zaś z okrutną wojenną rzeczywistością jawiło się jako
najpiękniejsze wspomnienie” (str. 13). To „następne pokolenia (...), mając już
odpowiedni dystans i perspektywę, oceniły obejmujące go lata jako piękne. Czy
takie były rzeczywiście, czy to doświadczenia pierwszej wojny światowej
pozwoliły docenić minioną epokę jako okres względnej stabilizacji, dostatku i
dobrej zabawy? Zapewne jedno i drugie” (str. 19). Różne daty podaje się jako początkowe dla tego okresu, bo i 1889
rok, i 1896, a nawet 1900, ale autorki przyjęły ramy „najszersze z możliwych”
(str. 7), zaczynając od roku 1870.
Na belle époque złożył się rozkwit miasta i jego
przekształcenie w nowoczesną stolicę nie tylko Francji, ale może nawet i
świata; rozwój przemysłowy i technologiczny. To przebudowa miasta, nowe
inwestycje, metro, ale też „pociągi, elektryczność, telefon, automobile i
pierwsze udane próby lotnicze”, które „sprawiły, że życie zaczęło się toczyć
dużo szybciej” (str. 17). To czas i miejsce Wystaw Powszechnych oraz igrzysk
olimpijskich. Ale za postępem nie wszyscy nadążali, tak więc „obok Paryża,
który się bawił i szastał pieniędzmi, było też miasto zwykłych ludzi,
robotników z trudem zarabiających na chleb, nędzarzy i kryminalistów.
Doniesienia o kolejnych ślubach w wyższych sferach sąsiadowały w gazetach z
informacjami o wypadkach na budowach i w fabrykach, o zabójstwach, gwałtach i
oszustwach. Tak toczyło się codzienne życie dziewiętnastowiecznej metropolii”
(str. 16).
Ale belle époque to także czas rozwoju sztuki. To miasto
kabaretów i kankana w Moulin Rouge. To liczne teatry, muzea, koncerty,
kawiarnie, w których kwitło życie. Ówczesny Paryż to stolica mody wyznaczająca
trendy, to paryski szyk naśladowany na całym świecie. To wreszcie mekka
artystów, miejsce, w którym rodziła się wena tych wielkich, by wymienić tylko
ogólnie malarzy, rzeźbiarzy, literatów. Tu rozwijały się kariery znakomitych
aktorek, ale też sportowców czy naukowców. To również miasto przyciągające Polaków;
Maria Skłodowska-Curie, Jan Paderewski, Gabriela Zapolska, Stanisław
Wyspiański, Zenon Miriam Przesmycki – oni także szukali tu czegoś dla siebie;
to Hotel Lambert rodziny Czartoryskich, to mieszkanie Władysława Mickiewicza,
syna narodowego wieszcza, to wreszcie inne polskie organizacje.
Naprawdę jest o czym czytać i czym się fascynować.
Najważniejsze jednak, że Paryż zdaje się być wielką miłością obu autorek i to
uczucie udało im się przelać na karty tej książki. Jak same twierdzą, „Paryż ma
jeszcze wiele tajemnic i nigdy nie przestanie zaskakiwać...” (str. 393). Myślę,
że Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Marta Orzeszyna potrafiły wzbudzić
zainteresowanie czytelników, zaintrygować ich na tyle, by teraz oddawali się
już własnym poszukiwaniom „tego, co w Paryżu najpiękniejsze. Bo belle époque
trwa w nim nadal” (str. 392).
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Tej autorki czytałam jedynie książkę dla dzieci, muszę sięgnąć po jej dzieła adresowane do starszych czytelników :)
OdpowiedzUsuńO, to ile jeszcze wspaniałości przed Tobą;)
UsuńCzytałam "Paryż" jakiś czas temu i bardzo żałuję, że nie mam własnego egzemplarza. Przed podróżą do miasta sztuki i miłości na pewno przypomnę sobie tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńFakt, na półce prezentuje się pięknie;)
UsuńCzytałam już jedną pochlebną recenzje tej książki i widzę, że Ty także masz na jej temat pozytywne zdanie. Zatem będę miała ją na uwadze, gdyż zastanawiam się nad prezentem dla mojej kuzynki, a z tego co wiem, lubi tego typu książki.
OdpowiedzUsuńNa prezent, ze względu na wydanie, nadaje się idealnie:)
UsuńZanim wybiorę się do Paryża, muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa na pewno tak bym teraz zrobiła:)
UsuńRewelacyjna książka!
OdpowiedzUsuńNie mogę się z Tobą nie zgodzić;)
UsuńCoś dla mnie, coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńNic tylko czytać;)
UsuńWiem komu ją polecić :D
OdpowiedzUsuńUdanej lektury dla tego "kogoś" w takim razie:)
Usuń