Hanna Lis, Paweł Lis „Kuchnia Słowian czyli o poszukiwaniu
dawnych smaków”, Nasza Księgarnia 2015, ISBN 978-83-10-12652-8, stron 320
Od pięciu lat mieszkam w mieście, ale wychowywałam się na
wsi. Gdy byłam mała, nie było nic dziwnego ani rzadko spotykanego w tym, że w
czasie zabawy, gdy biegało się po łąkach, zrywało się liście szczawiu i
zajadało, aż się uszy trzęsły, a buzia krzywiła. Lata minęły i cóż, chyba
mogłabym się podpisać pod tymi zdaniami: „Obecnie wszyscy doskonale
rozpoznajemy logotypy i marki różnych firm, w tym spożywczych, nie rozpoznajemy
natomiast podstawowych roślin, z których zrobione jest jedzenie. Ufamy
produktom sterylnie zapakowanym w plastikowe opakowania i przetworzonym w
wielkich fabrykach, boimy się natomiast zjeść roślinę zerwaną na łące” (str.
28). Na szczęście jednak nie jest ze mną aż tak źle, by nie odróżnić grochu od
kukurydzy, o czym w swoim felietonie wspominają Hanna i Paweł Lisowie. Mogę się
jeszcze pochwalić, że wiem, jak smakuje własnoręcznie zrobiony i uwędzony żółty
ser lub domowe piwo – a to wszystko dzięki mojemu mężowi, który jest
zafascynowany stylem życia, w którym wiele rzeczy można robić samemu. „Kuchnia
Słowian” miała być więc częściowo lekturą dla niego.
Hanna i Paweł Lisowie pracują w Muzeum Nadwiślańskim w
Kazimierzu Dolnym, w oddziale, jakim jest Grodzisko Żmijowiska. Oboje
popularyzują wiedzę archeologiczną oraz zajmują się archeologią doświadczalną.
Na potrzeby niniejszej książki odtworzyli receptury blisko stu dwudziestu
potraw wywodzących się ze średniowiecza. Znajdziemy wśród nich przepisy na
kasze, mięsa czy napoje. I powiem Wam jedno: jak na osobę, która nie lubi
gotować, nigdy bym nie przypuszczała, że z takim zachwytem będę czytała
książkę, jak by na to nie patrzeć, kucharską. Że już nie wspomnę o tym, jak
bardzo robiłam się miejscami głodna, tym bardziej że większość dań na
załączonych zdjęciach wyglądała baaardzo apetycznie. Aż chciałoby się
popróbować tych przysmaków przygotowanych przez autorów, a później samemu
podjąć wyzwanie ich ugotowania. Część przepisów opatrzona jest komentarzem, jak
poradzić sobie współcześnie, ale tak naprawdę mocno wierzę autorom, że aby
dogłębnie poznać słowiańskie smaki, lepiej jest włożyć w to trochę więcej
wysiłku i najpierw zaopatrzyć się w odpowiednie garnki, a potem rozpalić
ognisko czy wykopać ziemną jamę. Warto jeszcze podkreślić, że odtworzone przez
państwa Lisów potrawy były badane pod kątem ich wartości odżywczej. I okazało
się, że słowiańska dieta wcale nie była tak uboga, jak by się to nam mogło
wydawać.
No właśnie, bo oprócz samych przepisów, „Kuchnia Słowian”
zawiera także część, nazwijmy ja, teoretyczną. Autorzy prezentują w niej nie
tylko swoje doświadczenia, ale również wnioski, jakie płyną z licznych badań
nad obyczajowością Słowian. To dzięki niej dowiemy się, jak wyglądała kuchnia
słowiańska „od kuchni”, czyli jakich naczyń i urządzeń używano, jakie stosowano
techniki przygotowywania i konserwowania żywności oraz czym przyprawiano dania.
I chyba najbardziej zadziwia to, że część zabiegów, które sami dzisiaj
stosujemy, bo uważamy, że tak jest zdrowo – a zarazem tradycyjnie – nasi
przodkowie czynili intuicyjnie; mało tego, chyba nie od rzeczy będzie
refleksja, czy aby oni nie stosowali bardziej urozmaiconej diety, niż my
obecnie (pamiętając oczywiście, że nasi antenaci na pewno nie rozmyślali nad
tym w takich kategoriach, że stosują jakąś dietę czy że prowadzą zdrowy tryb
życia).
Chciałam jeszcze wyrazić moje wielkie uznanie dla
Wydawnictwa (i oczywiście wszystkich tych, którzy przyczynili się do kształtu,
jaki ma ta publikacja) za edycję i szatę graficzną. „Kuchnia Słowian” to jedna
z najpiękniej wydanych książek, jakie miałam przyjemność trzymać w swoich
dłoniach. Nie oszukujmy się, lektura nie byłaby tak, hm, smakowita i pyszna,
gdyby nie kolorowe zdjęcia towarzyszące przepisom – czarno-biała kolorystyka na
nikim nie zrobiłaby wrażenia – oraz przedstawiające grodzisko w różnych porach
dnia i ludzi w nim pracujących – szczególnie to piękna i cenna rzecz dla tych,
którzy mają słabość do takich klimatów.
„Kuchnię Słowian” polecam z całą mocą. Myślę, że każdy
znajdzie tu coś dla siebie; nawet jeśli nie zainteresuje go warstwa
historyczna, to na pewno nie przejdzie obojętnie obok receptur na
średniowieczne dania. Hannie i Pawłowi Lisom należy się ogromna wdzięczność, że
zechcieli uchylić furtki do swojego świata i podzielić się swoją pasją z
czytelnikami. Ich pisana z polotem, pełna ciekawostek książka jest jedną z
najlepszych, jakie czytałam w tym roku. I na pewno będę do niej wracać.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Hmm świetny pomysł. Ja akurat nie spędzam zbyt dużo czasu w kuchni i jakoś nie często eksperymentuje, ale na pewno warstwa historyczna mogłaby mnie zainteresować.
OdpowiedzUsuńJa właśnie gotować nie lubię, choć czasem ochota na eksperymenty mnie najdzie. Teraz już wiem, gdzie można szukać inspiracji:)
UsuńTe receptury na średniowieczne dania bardzo mnie kuszą, dlatego też będę miała na uwadze niniejszą pozycję.
OdpowiedzUsuńWarto choćby popatrzeć na ich zdjęcia;)
UsuńO rany! Chyba tę książkę ktoś dla mnie napisał! Uwielbiam gotować, a wszystko co słowiańskie jest w kręgu moich zainteresowań!
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
O widzisz, czyli Wydawnictwo miało świetny pomysł z wydaniem tej książki:) Sama się z tego bardzo cieszę;)
UsuńJak tylko pokazałam tę książkę mężowi jakiś czas temu to powiedział, że koniecznie musi ona się u nas pojawić - wszystko co w kręgu Słowian nas interesuje, a jeszcze świetne przepisy!!!
OdpowiedzUsuńMyślę więc, że oboje będziecie zachwyceni, tak jak my:)
UsuńKsiążka wydaje się być bardzo, ale to bardzo interesująca :) przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że taka jest;)
UsuńTego typu książkom już dawno powiedziałam nie ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż, według mnie możesz tylko żałować;)
UsuńPromowana jest ta pozycja ostatnio w telewizji i tam po raz pierwszy zwróciłam na nią uwagę. Twoja recenzja utwierdziła mnie, w przekonaniu, że powinnam ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńChyba za mało oglądam telewizji, bo nie widziałam. W każdym razie uważam, że książka powinna być promowana, bo warto ją poznać:)
UsuńTo może być ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńGwarantuję Ci, że jest:)
UsuńBrzmi super. Nie wiedziałam o niej, chętnie bym ją znalazła na wlasnej półce. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.