Małgorzata Klunder „Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy
Pamiątkowej”, Replika 2015, ISBN 978-83-7674-637-7, stron 352
Barwną rodzinę Niziołków, która po licznych przeprowadzkach
osiada wreszcie przy ulicy Pamiątkowej, tworzą Róża i Robert oraz trójka ich dzieci:
Gosia zwana Perełką, Jan Perygryn i wreszcie ta o najbardziej oryginalnym
imieniu: Elanora Pulcheria, w skrócie Elka. Gdybyś zawitał w ich progi,
najpewniej zamiast dzień dobry wyrwałoby ci się: „Ooo, ile książek”. Bo te były
wszędzie, gdzie się dało, a gdzie się nie dało, tam też były. Gdy spotyka się
dwoje ludzi kochających czytać, nie może być inaczej i swoim dzieciom to
uczucie przekazują w genach. Cała rodzina najmocniej kocha „Władcę Pierścieni”;
życiem bohaterów Tolkiena prawie że oddychają; niezliczone też spory toczą o
literaturę i jej ekranizacje. Ale jedno jest niezmienne i trwa: miłość do
książek.
Pasja, fascynacja, uwielbienie – bez tych słów czytelnik się
nie obejdzie, chcąc wyrazić swoje zdanie o powieści Klunder. Ja osobiście
uwielbiam autorów, którzy ogarnięci są jakąś „manią”, w pozytywnym znaczeniu
oczywiście, a na dodatek potrafią ją oddać, przekazać, zrobić z niej taki
użytek, by i innym sprawić uciechę. Poznańska pisarka to potrafi. Swoim
postaciom oddała, tak myślę, spory kawałek siebie, swoich doświadczeń i
przeżyć.
Patrząc na miłość, jaką pisarka i jej rodzina Niziołków
darzy „Władcę Pierścieni”, chyba nie powinnam się przyznawać, że sama
twórczości Tolkiena nie znam, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że nie
mówię jej stanowczego „nie” – obiecałam sobie, że kiedyś poznam tę trylogię.
Ale nie tylko nazwisko Tolkiena przewija się na kartach książki. Przede
wszystkim muszę wspomnieć, że pojawiają się nawiązania do Joanny Chmielewskiej,
więc pisarka musi być bratnią duszą – jest nią dla mnie każdy, kto kocha
kryminały autorki „Lesia” czy „Wszystko czerwone”. Jest też Kaczmarski, Łysiak,
Sienkiewicz, Mickiewicz, ale też J. K. Rowling i jej „Harry Potter”. A skoro
akcja dzieje się w Poznaniu, nie mogło zabraknąć Małgorzaty Musierowicz i
„Jeżycjady” jej pióra. Tak więc erudycji i oczytania Małgorzacie Klunder
odmówić się nie da.
Drugim słowem, które najlepiej definiuje treść „Roberta i
Róży” jest dla mnie ciepło, to rodzinne. U Niziołków nie tylko literaturą się
żyje, są przecież zwykłe, codzienne sprawy – a te toczą się na tle większych
wydarzeń historycznych. Przykładowo Robert i Róża kolportują bibułę, bo w
dorosłość wkraczają w ostatniej dekadzie PRL-u. Opowiadają o tym swoim
dzieciom, bo te dojrzewają już w wolnej Polsce. Ta historia może nie zaznacza
się jakoś mocniej, ale w końcu mamy do czynienia z tomem sagi, a ta rządzi się
swoimi prawami, więc bez historii w życiu bohaterów ani rusz. Ale żeby była
jasność, u Klunder nie ma nic z pompatyczności, jest po prostu normalnie.
Miłość, przyjaźń, wsparcie stoją tu na pierwszym miejscu, ale nie ma w tym
krzty moralizatorstwa – jest po prostu sympatycznie i przyjemnie. Autorka jasno
dała do zrozumienia, które wartości ceni sobie najbardziej, ale wyszło jej to
naturalnie, bez przesady i jakiejś sztuczności. Subtelnie – to chyba będzie
najwłaściwsze określenie.
Tom „Robert i Róża” wzbudził moje zainteresowanie właśnie
tym, że jego bohaterowie mieli żyć i oddychać perypetiami książkowymi.
Małgorzata Klunder spełniła moje oczekiwania – jej powieść jest świeża,
pogodna, zwyczajna, ale i mądra. Myślę, że niejeden mól książkowy w rodzinie
Niziołków czułby się jak u siebie. Na pewno dostałby kubek herbaty, a potem
zanurzył się w kolejne opowieści o książkach.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Replika.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Zastanawiałam się nad tą książką, ale jakoś nie mam do niej przekonania. Ostatnio po prostu ciężko mnie ''zadowolić'' :)
OdpowiedzUsuńNo to życzę, żeby Ci to szybko przeszło, sama nie lubię takiego stanu;)
UsuńUwielbiam taki motyw, gdy bohaterowie żyją literaturą. To książka zdecydowanie dla mnie!
OdpowiedzUsuńJa też, nie ma nic przyjemniejszego:)
UsuńJestem zaintrygowany tą książką, zwłaszcza bohaterami, którzy oddychają i żyją losami bohaterów literackich. Przypomina mi to krótką powieść "Dom z papieru".
OdpowiedzUsuńBez wątpienia autorka pomysł miała świetny, a i wykonaniu sprostała.
UsuńZupełnie nie wiedziałam nic o tej książce, a szkoda by było żebym ją przeoczyła, bo zapowiada się świetna lektura. ;)
OdpowiedzUsuńNie tylko się zapowiada, ale i taka jest:)
UsuńChętnie poznam książkę rodzimej autorki, fabuła mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńJej wykonanie też powinno Cię zadowolić;)
Usuń