Adrian Grzegorzewski „Czas tęsknoty”, Między Słowami 2014,
ISBN 978-83-240-2526-8, stron 416
Piotr Ochocki miał nadzieję, że w rodzinne strony swojej
matki, na Kresy, pojedzie z ojcem. Ten jednak wie, że dla niego, gdy jej
zabrakło, gdy nie jest w stanie przezwyciężyć bólu po stracie, tęsknoty i
smutku, byłoby to za trudne. Z tego też powodu do Bedryczan świeżo upieczony
student drugiego roku architektury na Uniwersytecie Warszawskim udaje się sam.
Zamieszkuje u dawnej przyjaciółki matki, pani Marii Kosieckiej i jej córki
Marty. Nastolatka pozostaje pod urokiem Piotra, odkąd ten tylko przekroczył ich
próg. Ochocki lubi córkę gospodyni, ale... Ale któregoś dnia, podczas spaceru
po okolicy, trafia pod cerkiew, gdzie słyszy przejmująco piękny śpiew. Gdy wreszcie
zobaczył śpiewającą dziewczynę, czas nagle się zatrzymał, a on wiedział, że już
na zawsze będzie należał do niej. Ale ich sytuacja nie jest łatwa. Jest lato
1939 roku, zbliża się wojna, a mieszkający z Polakami po sąsiedzku Ukraińcy
przygotowują się do powstania przeciwko Lachom, by uwolnić się spod ich
panowania i stworzyć własną ojczyznę. Swieta przez swojego ojca została
obiecana jego podwładnemu, Jegorowi, który w dziewczynie wzbudza tylko odrazę i
strach, zwłaszcza gdy podsłuchuje jedną z ich rozmów. Czy miłość Swietłany i
Piotra w tak trudnych okolicznościach ma szansę rozkwitnąć? Czy wojna, która
wkrótce wybucha i rozdziela zakochanych, oszczędzi ich uczucie?
„Czas tęsknoty” nie ucieka od tematu rzezi na Wołyniu i
osoby wrażliwe mogą mieć problem z przebrnięciem przez fragmenty dotyczące
tego, co robiła Ukraińska Powstańcza Armia. Choć, jak pisze sam Grzegorzewski,
opisy te starał się złagodzić „tak bardzo, jak to było możliwe” (str. 410), to
rozmiar tych zbrodni i skala brutalności oprawców poraża. Osobiście takie
masakryczne detale w powieściach mogę czytać bez większego trudu, ponieważ
potrafię przystopować wyobraźnię, zatrzymać ją, by nie podsuwała mi kolejnych
obrazów (dlatego też nie mogę oglądać „strasznych” filmów, jak ja to nazywam,
bo wtedy obrazy takie dostaję gotowe i zostają mi one w pamięci, nawet gdy tego
nie chcę). Tutaj się nie dało – nie dość, że opierają się one na autentycznych
dokumentach, to jak wspomniałam, Grzegorzewski pisze plastycznie, więc nie
inaczej jest, jeśli chodzi o te szczegóły. Ale jeśli to jest wersja złagodzona,
to nie chcę wiedzieć, jak dokładnie wyglądała rzeź na Polakach. A najbardziej
okrutne i nieludzkie jest to, jak postępowano z małymi dziećmi...
Mam jednak, wobec ogólnej, jak najbardziej pozytywnej oceny,
dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy niektórych bohaterów – można odnieść wrażenie, iż
autor ich porzucił, albo zapominając o postawieniu kropki nad i, bądź nie mając
pomysłu na rozstrzygnięcie ich losów (mam na myśli Martę i Jegora, nawet jeśli
była to szuja paskudna). A zarzut numer dwa brzmi: panie Grzegorzewski, jak pan
mógł doprowadzić do takiego zakończenia?!
Jako że powieści historyczne uwielbiam, „Czas tęsknoty”
prędzej czy później musiał znaleźć się na mojej liście książek przeczytanych.
Ogromnie się cieszę, że powstają takie utwory: które na bazie wątku fikcyjnego
(choć wielce prawdopodobnego bądź skompilowanego z kilku postaci rzeczywistych
i ich doświadczeń) potrafią zaszczepić miłość do historii. Wprawdzie w moim
przypadku nie trzeba było tego robić, bo to uczucie zalęgło się we mnie już
dawno, ale jestem przekonana, że pod wpływem fabuły Adriana Grzegorzewskiego
wiele osób sięgnie po inne lektury związane z dziejami Kresów.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Gdy ukaże się ta recenzja, ja będę w drodze nad morze. Zawsze chciałam tam pojechać zimą i oto marzenie się spełnia, choć czy pogoda będzie zimowa, to się dopiero okaże. Miejmy nadzieję, że blogspot nie zawiedzie i opublikuje zaplanowane posty, tak jak je ustawiłam, więc na blogu nie będzie pusto.
Do przeczytania za tydzień.
Gdy ukaże się ta recenzja, ja będę w drodze nad morze. Zawsze chciałam tam pojechać zimą i oto marzenie się spełnia, choć czy pogoda będzie zimowa, to się dopiero okaże. Miejmy nadzieję, że blogspot nie zawiedzie i opublikuje zaplanowane posty, tak jak je ustawiłam, więc na blogu nie będzie pusto.
Do przeczytania za tydzień.
Jak wiesz, nie przepadam za powieściami historycznymi, ale na 'Czas tęsknoty'' wyjątkowo mam wielka ochotę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że twoje marzenie się spełniło. Mam nadzieję, ze pobyt nad morzem okaże się udany, czego ci bardzo życzę!
Do przeczytania za tydzień!
Super, że ta książka Cię zainteresowała:)
UsuńOj, ja powieści historyczne również uwielbiam, a o tej książce dotąd nie słyszałam. Koniecznie muszę ją znaleźć :)
OdpowiedzUsuńPolecam. I mam nadzieję, że autor jeszcze coś napisze;)
UsuńNo nieee, zginął mi komentarz?? Serio? Ok to znowu książkę chcę przeczytać, uwierzysz? JA!! :D No wypoczywaj, wdychaj jodu, zbieraj muszelki, no i te bursztyny, trzymaj w kieszeni coś dobrego przynoszą ale nie pamiętam co :) Nio i zdjęcia mi porób i ogólnie pozdrów mewy ode mnie jeszcze ;D Buuuzia!!! :* :* :*
OdpowiedzUsuńJod "wdychnięty", muszelki nazbierane, mewy pozdrowione. I łabądki też;)
UsuńCzytałam już kilka książek o tym co robiła UPA, więc raczej nic mnie już nie zdziwi. A o książce słyszałam i mam ją w planach, wpisuje się bowiem w moje gusta czytelnicze. Wspaniała recenzja! I życzę przyjemnego odpoczynku nad morzem!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńJa do tej pory temat UPA jakoś omijałam, ale możliwe, że będę chciała go zgłębić.
No cóż...mieszkam nad morzem, więc skoro już wyjechałaś i przeczytasz dopiero po powrocie, mogę Ci powiedzieć, że zimy tu nie znajdziesz:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w drodze;) Nie było tak źle, trochę śniegu było, choć mniej, niż u mnie na południu, a mrozik dał odrobinę popalić;)
UsuńJuż się boję tego zakończenia. :) Książkę wczoraj akurat wypożyczyłam z biblioteki i niebawem zabieram się za czytanie. Powieści osadzone w tych czasach bardzo mnie interesują.
OdpowiedzUsuńUdanego pobytu nad morzem. :)
Mam nadzieję, że wrażenia okazały się pozytywne:)
Usuńdebiut polskiego autora o świetnej tematyce - oczywiście chętnie przeczytam :) Udanego pobytu nad morzem. Ja byłam w 2012 r. pod koniec grudnia w Świnoujściu :) Ale spodziewałam się innych widoków - nie było śniegu, ale mega mroźno :)
OdpowiedzUsuńŚniegu było trochę, choć nie tyle, na ile liczyłam, na mróz też się załapałam;)
Usuń