Cezary Łazarewicz „Sześć pięter luksusu. Przerwana historia
Domu Braci Jabłkowskich”, Znak 2013, ISBN 978-83-240-2047-8, stron 240
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że gdy
tylko w opisie jakiejś książki zobaczę magiczne słowo „przedwojenny/a/e”,
natychmiast uznam, że jest to lektura w sam raz dla mnie. I tak właśnie było z
reportażem „Sześć pięter luksusu” Cezarego Łazarewicza. „Przerwana historia
Domu Braci Jabłkowskich” opisuje losy właścicieli warszawskiej kamienicy, która
stała się słynna na całą Europę. Śmiało można powiedzieć, że prężnie działający
tam dom towarowy dorównywał stylem i rozmachem innym tego typu, światowym
przybytkom. Historia ekskluzywnego magazynu, który zaczął swoje istnienie od
trzyszufladowej komody cioci Anieli, skupia w sobie jak w soczewce polskie
dzieje: bankructwo, gwałtowny rozwój w międzywojniu, a potem brutalność PRL-u i
luki bądź nieskuteczność dzisiejszego prawa, które nie pozwalają na happy end.
Opowieść o wzlotach i upadkach rodu Jabłkowskich czyta się jak najlepszą
powieść obyczajowo-sensacyjną. A to przecież samo życie...
Trzeba przyznać, że Łazarewiczowi udało się oddać ten powiew
luksusu, jaki musiał czuć klient stojący na progu Domu Braci Jabłkowskich.
Ekskluzywne towary każdego rodzaju zgromadzone w jednym miejscu, tak by
kupujący nie musiał już udawać się nigdzie indziej; służący radą i pomocą
wykwalifikowany i uprzejmy personel, który zakupy spakuje i bez dopłaty wyśle
do domu kurierem; pokazy mody; teatrzyk dla dzieci; kawiarnia na dachu budynku;
reklamy świetlne, katalogi i wystawy nie pozostawiane przypadkowi. To wszystko
naprawdę musiało robić wrażenie. Gdy dodać do tego wspomnienia pracowników na
temat swoich pracodawców, nietrudno dojść do wniosku, że Dom Braci Jabłkowskich
był przedsiębiorstwem rodzinnym nie tylko dlatego, że prowadziły go osoby
połączone więzami krwi.
Tym bardziej ogarnia człowieka wściekłość i żal, gdy czyta o
powojennych losach Domu. Uwielbiam PRL za jego walory artystyczne, za barwne
osobowości kultury, ale naprawdę, im więcej czytam o tym, co wyprawiała władza
„ludowa”, to faktycznie aż się nóż w kieszeni otwiera. Relacja z bitwy o handel
i z bezprawia, jakim było odebranie kamienicy oraz naliczanie jakichś
horrendalnych opłat czy podatków, wstrząsa do głębi, a jednocześnie przejmuje
taką zwyczajną bezradnością i bezsilnością, gdy czytelnik postawi się na
miejscu rodziny. Gdyby to jeszcze ta walka o odzyskanie majątku miała inne
oblicze, to może dałoby się to jakoś zrozumieć, pogodzić się i iść naprzód. Ale
tak...?
„Sześć pięter luksusu” to książka wyjątkowa. Bo choć jest
opowieścią o kamienicy, o budynku, o sklepie, to tak naprawdę jest historią
ludzi, którzy własnym ogromnym wysiłkiem nie tylko do czegoś w życiu doszli,
ale też zrobili dużo dobrego dla innych. Paradoksem jest to, że wszystko
zabrała rodzinie Jabłkowskich władza, która chełpiła się troską o obywatela i
równym jego traktowaniem. Dziękuję autorowi, że napisał tę książkę i że
przybliżył mi tak interesującą historię.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Chętnie przeczytam, tym bardziej, że polski autor, a książka mnie zaciekawiła!
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć:)
UsuńDziwna jest okładka tej książki. Jakoś mnie nie zachwyca. Sama fabuła również nie przykuła mojej uwagi, więc jednak dam sobie spokój z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńWidok wnętrza sklepu.
UsuńJasne, rozumiem, że nie trafiłam w Twoje upodobania;)
Zwróciłam już kiedyś uwagę na tę książkę, jednak o niej zapomniałam, poszukam w bibliotece przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto jej poszukać;)
UsuńZ chęcią poznałabym tę historię, gdyż wcześniej o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie aż dziw, że nie jest o niej głośno.
UsuńNie sądziłam, że można mnie zainteresować historia domu towarowego, a tu proszę. :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie historie zwykłych ludzi, które pokazują jak zaczynając od niczego można dojść do naprawdę wielkich sukcesów.
A widzisz. A wiesz, jaką ja mam dzięki temu satysfakcję? :)
UsuńTy pisz w pierwszych akapitach swoich recenzji, że książka jest przedwojenna a ja mogę już również sięgać po nie w ciemno :)
OdpowiedzUsuńCieszę się więc, że łączą nas te same upodobania:)
Usuń