wtorek, 14 października 2014

Marek Łuszczyna "Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami"



Marek Łuszczyna „Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami”, PWN 2014, ISBN 978-83-7705-668-4, stron 200

Julia Brystygier pełniła obowiązki szefa tzw. „piątki”, czyli V Departamentu MBP, zajmującego się walką z Kościołem. Do swoich zadań, szczególnie do przesłuchań, które prowadziła, przykładała się aż nadto, o czym świadczy pseudonim, jakiego się dorobiła: „Krwawa Luna” - „bo biło od niej światło odbite od słońca – Józefa Stalina” (str. 49). Zbrodniarka? Tak, bo wielu młodych mężczyzn, którzy mieli to nieszczęście być przez nią przesłuchiwanymi, zmarło z wycieńczenia.

Bohaterka reportażu „Ładna i kochana” uderzyła matkę siekierą w głowę, a później poćwiartowała jej ciało. Spakowała je do walizki, a głowę do garnka, w którym gotowano bigos. Pakunek wyrzuciła do Jeziorka Czerniakowskiego.

Halinę Flak skazano na 4 lata więzienia za przyjęcie przedmiotów skradzionych ofiarom Zdzisława Marchwickiego, obwołanego Wampirem z Zagłębia.

Skarb życia Kazimiery Czerwonki stanowiła skórzana torba zapinana na guziki, w której znajdowały się obrączki, pierścionki, kolczyki, bransoletki, złote koperty od zegarków, monety i banknoty. Razem cztery kilogramy. Skąd się tyle tego wzięło?

Justyna Bajdor była łączniczką Armii Krajowej i brała udział w Powstaniu Warszawskim. Na własne oczy widziała - a na własnym ciele doświadczyła - rzezi Woli. Po rozbrojeniu żołnierzy trafiła do obozów przejściowych, a potem zamieszkała poza granicami kraju, a nawet półkuli.  

Marek Łuszczyna, dzięki rewelacyjnym „Igłom” traktującym o polskich agentkach, dał mi się poznać jako doskonały reportażysta. Wiedziałam więc, czego się spodziewać po „Zimnych” i wiedziałam, że bardzo chcę je przeczytać. Nie zawiodłam się, moje oczekiwania zostały w pełni zaspokojone. Autor nie osiada na laurach i doskonale widać, że cały czas pracuje nad swoim warsztatem i stylem, choć w mojej opinii niczego im już nie brakuje. Cechą charakterystyczną wszystkich tekstów zgromadzonych w niniejszym zbiorze jest znakomicie stopniowane napięcie oraz to, jak dziennikarz zwodzi czytelnika – bo tak naprawdę na samym początku nic nie jest jasne, a klarowny obraz opisywanych sytuacji kształtuje się dopiero po ogarnięciu całości. Szczególnie mocno wpłynął na mnie reportaż o K. Czerwonkowej, bo nie domyśliłam się jego sedna, więc prawda uderzyła mnie jak obuchem. Swoim nieprawdopodobieństwem oraz tym, jak los potrafi być przewrotnie okrutny, szokuje też historia Justyny Bajdor.

I tu mogę przejść do zasadniczego pytania, jakie postawiłam sobie po przeczytaniu „Zimnych”. Podtytuł „Polki, które nazwano zbrodniarkami”, już bardzo dużo mówi, bo kładzie nacisk na słowo „nazwano”, a nie da się nie zastanawiać, po pierwsze, kto nazwał, a po drugie, jakimi kryteriami się kierował. Bo można uznać, że zbrodniarzem jest każdy, kto drugiemu człowiekowi odbiera życie, ale czy zawsze jest tak „prosto”? W przedstawionych opowieściach realia nie były czarno-białe, ani jednoznaczne, i nie pozwalają na łatwe ferowanie wyroków. Gdybym jednak sama miała tego dokonać, to dla mnie zbrodniarką na pewno nie jest ostatnia z zaprezentowanych kobiet, mało tego, uważam, że akurat ona przysłużyła się reszcie ludzkości. Na przeciwnym biegunie ustawiłabym Julię Brystygier, o tak, do niej to bezduszne miano bardzo mi pasuje, bo zbrodniarzem będzie dla mnie każdy, kto w brutalny sposób przesłuchiwał – i w konsekwencji doprowadzał do kalectwa, utraty zdrowia, a nawet śmierci – podejrzanych o „wrogi stosunek do władzy ludowej”. Na marginesie dodam tutaj, że są pewne fragmenty, które porażają brutalnością i dosadnością makabrycznych szczegółów, od których może się zrobić niedobrze, więc nie nadają się one dla osób wrażliwych.

Nie powinnam mówić, m. in. z wyżej wymienionego powodu, że lektura „Zimnych” była dla mnie przyjemnością, ale pod względem wrażeń czytelniczych, komfortu odbioru, stylu, języka i formy literackiej, tym właśnie była; inne słowo nie odda do końca tego, jak dobra jest to publikacja. Z drugiej jednak strony, należy mieć na uwadze, że nie jest łatwo poznawać historie, w których jest tyle nieszczęścia. Marek Łuszczyna potrafi jednak pisać o tym z wyczuciem, a tym samym z całą odpowiedzialnością zaliczam go do grona wybitnych polskich reportażystów.       

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu Wydawniczego PWN.

http://www.dwpwn.pl/

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko literatura piękna...”.

16 komentarzy:

  1. Ojej, cóż za emocje:) Kiedyś bardzo lubiłam oglądać programy dokumentalne o zbrodniach. Może skuszę się na tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, nigdy bym nie powiedziała, że takie programy mogą Cię "kręcić";)

      Usuń
  2. Rewelacyjne reportaże! Teksty Łuszczyny zawsze robią na mnie maksymalne wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie:) Oby nie kazał nam czekać zbyt długo na kolejny zbiorek:)

      Usuń
  3. Masz rację, nie jest łatwo poznawać historie, w których jest tyle nieszczęścia. To ogromna sztuka dla wielu pisarzy, dlatego cieszę się, że Marek Łuszczyna potrafi jednak pisać o tym z wyczuciem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa postaci tych kobiet. Nic przecież nigdy nie jest tylko czarne, albo białe. Interesująca publikacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a tych historiach też to doskonale widać.

      Usuń
  5. Widziałam tę książkę ostatnio w empiku i od razu zwróciła moją uwagę. Bardzo ciekawy temat, poruszająca okładka i tytuł - bez wątpienia przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci więc równie ciekawych wrażeń, jak moje:)

      Usuń
  6. Jestem zainteresowana tą książką, zapowiada się szokująca lektura..

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam w radiu wywiad z autorem, bardzo interesująco opowiadał o sprawie Marchwickiego. Wynikało z tego, że jest coraz więcej wątpliwości, czy złapano wówczas właściwą osobę, a ponadto skazano wtedy kilka osób z rodziny Marchwickiego za różne powiązane z tymi zbrodniami przestępstwa O łączniczce Łuszczyna też opowiadał. Ten wywiad + Twoja opinia narobiły mi ochoty na tę książkę. Może nie od razu, bo mam inne w pierwszej kolejności, ale kiedyś na pewno ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z książki i tego reportażu także wynikało, że Wampir z Zagłębia niekoniecznie był Wampirem, potrzeba sukcesu władz była tak olbrzymia, że faktyczna wina nie była tutaj najważniejsza.

      Usuń
  8. Muszę sprawdzić, czy nie można kupić ,,Igieł" i ,,Zimnych Polek" w pakiecie. Chętnie przeczytałabym obie te książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś może uda się znaleźć taki zestaw. Obydwie części są doskonałe.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.