Anna J. Szepielak „Wspomnienia w kolorze sepii”, Nasza
Księgarnia 2014, ISBN 978-83-10-12552-1, stron 448
Ostatnie dni nie były dla Joanny łatwe. Życie mocno jej
dopiekło, zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i prywatnej. Choroba i
odejście ojca zbiegło się w czasie ze stratą pracy i rozstaniem z narzeczonym –
Tomek okazał się być zupełnie innym człowiekiem, niż myślała, i nie rozumiał
jej priorytetów. Teraz Joanna próbuje sobie radzić, zajmując się sprzedażą
rękodzieła, ale ten interes także nie idzie najlepiej. Na szczęście jednak może
liczyć na rodzinę: matkę i siostrę Janinę oraz przyjaciółki – Elwira po raz
kolejny chce zdawać egzamin na prawo jazdy, a Marta musi podjąć ostateczną
decyzję, czy zostaje nad Czarnym Potokiem, czy też wraca z córką do Warszawy,
do zapracowanego męża.
„Wspomnienia w kolorze sepii” to czwarta powieść Anny J.
Szepielak. Miałam okazję czytać wszystkie poprzednie i jeśli miałabym
wypowiedzieć się na temat całokształtu twórczości pisarki, pierwszym
skojarzeniem, które przyszłoby mi do głowy, jest nierówność. Debiutem pt.
„Zamówienie z Francji” byłam oczarowana i zachwycona, a niecodzienna
polszczyzna jednej z postaci wzbudziła mój żywy entuzjazm. Później był „Dworek
pod Lipami”, w którym autorka wprowadziła dwie perspektywy czasowe, dodam, że
bardzo intrygujące. Następnym w kolejności utworem jest „Młyn nad Czarnym
Potokiem”, który oceniając teraz, określiłabym jako najsłabszy– ogromnie
irytowała mnie główna bohaterka, czyli Marta (do której teraz wracamy, na
szczęście nie na tyle często, bym zdążyła się nią znużyć), a do tego
oczekiwałam czegoś bardziej spektakularnego w rozwiązywaniu tajemnicy
rodzinnej, która była zapowiadana; zabrakło mi też utrzymania „pary” do końca,
wielki zjazd rodzinny odbył się niejako mimochodem. Jak więc na tym tle
wypadają „Wspomnienia...”? Przede wszystkim wracamy do dwóch płaszczyzn
czasowych, jak w „Dworku”, i też tak jak w nim, znów bardziej podobał mi się
wątek historyczny, niż ten współczesny.
A dlaczego? Nie potrafię do końca określić, ale – mówiąc
bardzo kolokwialnie – coś mi „zgrzytało” w samej Joannie. Próbowałam dociec, o
co tak naprawdę mi chodzi i nic konstruktywnego nie wymyśliłam. To tak jak z
tym słynnym pierwszym wrażeniem: coś przy pierwszym kontakcie pójdzie nie tak i
nawet jeśli dana osoba okazuje się potem sympatyczna i miła, to nie potrafimy
wyzbyć się uprzedzeń. Z Joanną było podobnie – nie „zaiskrzyło” między nami. I
choć na pewno nie irytowała mnie tak, jak Marta – bo uczucie, jakim ją
obdarzyłam, irytacją nie było – to jednak czułam pewien dystans; więc z tym
większą radością witałam kolejne rozdziały sięgające w przeszłość jej rodziny.
I ta część fabuły zasługuje na duże uznanie. Tym razem nawet
nie chodzi o wprowadzenie wielkich sekretów, bo wszystko w zasadzie jest
wiadome od początku – dla nas, czytelników, bo Joanna dopiero dochodzi do
prawdy. Ale historia rodziny bohaterki to również historia naszej ojczyzny, a w
niej nie brak nie tylko wielkich uczuć, ale i równie wielkich zawirowań.
Stajemy się świadkami tego, jak wydarzenia dziejowe wpływały na losy jednostek.
Zalążek rodziny datowany jest na 1903 rok i umiejscowiono go w Galicji
Wschodniej. Obserwujemy z czasem m. in. odzyskanie niepodległości, jej utratę w
1939 r., wojenną zawieruchę oraz początki władzy ludowej. Te fragmenty autorka
napisała z werwą i dbałością o szczegół, powstała więc pasjonująca saga, którą
czytało mi się doskonale. I tak sobie pomyślałam: Anna J. Szepielak powinna
pójść w kierunku beletrystyki całkowicie historycznej, bez „rozdrabniania się”
na motywy współczesne.
„Wspomnienia w kolorze sepii” zrodziła we mnie mieszane
uczucia. Jako całość, oceniłabym ją na pięć z dużym minusem, ale patrząc tylko
na część historyczną, to zasługuje ona w pełni na ocenę najwyższą. Zaletą dla
mnie jest również otwarte zakończenie – i choć autorka urwała powieść w takim
momencie, że zabiegiem tym mogła zirytować, to silniej jednak rozbudziła nim
ciekawość, zaintrygowała i zasugerowała jednocześnie, czego może dotyczyć jej
kolejna powieść. Mam tylko nadzieję, że będzie w niej jeszcze więcej wątków z
zamierzchłej przeszłości, bo to chyba staje się specjalnością Anny J.
Szepielak.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Czytamy powieści
obyczajowe”.
Jeszcze nic nie czytałam tej autorki. Ale chyba zacznę od ,,Zamówienia z Francji" :)
OdpowiedzUsuńDobry wybór:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale myślę, że ta powieść ma coś w sobie. Chętnie przeczytam. Jaka piękna okładka :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, okładki wszystkich powieści autorki w Naszej Księgarni są śliczne:)
UsuńNie znam twórczości Anny J. Szepielak, ale będę mieć ją na uwadze, lecz dopiero za jakiś czas, bo obecnie mam co czytać.
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą, Krysiu, czy my kiedyś się uporamy z tymi zaległościami?;)
UsuńWłaśnie to ja sobie chyba daruję lekturę. Zamówienie i Dworek pokochałam, Młyn mnie wkurzał, bo Marta była okropnie irytująca, a tajemnica rodzinna słaba. I jak mi teraz mówisz, że tutaj bohaterka też jest taka sobie, to ja chyba podziękuję, no może kiedyś, jak mi ochota na obyczajówkę przyjdzie, Teraz będę się delektować lekturami o międzywojniu (tak jak ty) :)
OdpowiedzUsuńJakby był tylko wątek historyczny, to nie miałabym się do czego przyczepić, naprawdę.
UsuńWłaśnie skończyłam pisać recenzję Ułanów, a Piotrowskiego zaczęłam wczoraj i podoba mi się ogromnie:)
Czeka na mnie na półce jedna z książek tej Autorki. Recenzje są skrajne, więc muszę sama się przekonać.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, innego wyjścia nie masz;)
UsuńNie znam jeszcze tej autorki, widzę, że czas to zmienić. Okładka tej książki przyciąga wzrok, Twoja ocena potwierdza, że warto poświęcić czas...
OdpowiedzUsuńZe względu na ten wątek historyczny namawiam:)
UsuńNie czytałam powieści tej pisarki, ale mam zamiar to zmienić.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury zatem życzę:)
UsuńNie czytałam do tej pory książek tego typu, ale ta wydaje się być bardzo ciekawa :-D
OdpowiedzUsuńMusisz spróbować i sama ocenić:)
Usuń