Gayle Forman „Zostań, jeśli kochasz”, Nasza Księgarnia 2014,
ISBN 978-83-10-12790-7, stron 248
W rodzinie Mii to miał być zwyczajny dzień. Zwyczajny o
tyle, że mieli go spędzić razem, czyli tak, jak najbardziej lubili. Rodzice
dziewczyny i jej młodszy brat planowali odwiedzić przyjaciół i ich małe dziecko
oraz dziadków. Mię skusiła również obiecana wizyta w antykwariacie Szopa z
Książkami, gdzie kupuje płyty z muzyką poważną do kolekcji.
Ale ten dzień nie był i nie miał być zwyczajny. Spadł śnieg,
„nie ma nawet trzech centymetrów grubości, ale w tej części Oregonu wystarczy,
że poprószy, a cały okręg staje (...). Śniegu jest akurat tyle, żeby zamknięto
szkoły” (str. 9). Śniegu jest akurat tyle, żeby doszło do tragicznego wypadku.
„Samochód został dosłownie unicestwiony. Uderzenie czterotonowej ciężarówki
sunącej z prędkością stu kilometrów na godzinę, która wbiła się w nasz wóz od
strony pasażera, miało impet bomby atomowej” (str. 18). Choć to niemożliwe,
radio dalej wygrywa Sonatę wiolonczelową nr 3 Beethovena... Mia widzi
ciała swoich rodziców i od razu wie, że nie żyją. Gdy dostrzega rękę,
początkowo myśli, że to Teddy, ale nie, to ona sama. Dziewczyna staje się
świadkiem akcji ratunkowej, ale nie potrafi pojąć, jak to się dzieje – wyszła
ze swojego ciała? Jest duchem? W szpitalu okazuje się, że ma urazy wewnętrzne i
uszkodzenia mózgu. Po przebytej operacji wszyscy są w stanie tylko czekać. Czy
Mia się obudzi? Czy będzie miała na tyle sił, by walczyć o przetrwanie, choć
jej świat już nigdy nie będzie taki sam, bo zabrakło prawie wszystkich, tych
najważniejszych, którzy go tworzyli?
To, czy dana książka jest bestsellerem, nie robi na mnie
szczególnego wrażenia. Nieraz bywało tak, że po lekturze, o której było głośno,
którą wszyscy się zachwycali, ja zadawałam sobie pytanie: ale o co tak naprawdę
chodzi, skąd to całe zamieszanie? Nie ma we mnie pędu do sięgania po takie
publikacje, tego przekonania, że ja też muszę je przeczytać. Jedynym powodem,
który mną w takich przypadkach kieruje, jest ciekawość, chęć sprawdzenia, czy
książka rzeczywiście jest dobra, czy to może tylko sztucznie wykreowana moda.
Ale szczerze mówiąc, to właśnie rekomendacja z okładki – „światowy bestseller
przetłumaczony na ponad trzydzieści języków” – spowodowała, że zainteresowałam
się powieścią Gayle Forman „Zostań, jeśli kochasz”, wydanej w 2010 r. pod
tytułem „Jeśli zostanę”. Tym razem dałam się przekonać takiemu zapewnieniu i
bardzo się z tego cieszę. Może nie użyłabym tutaj słowa „fenomen”, ale bez
wątpienia sukces tej książki, spotęgowany pewnie wersją filmową, jest
zasłużony. A przyczyna tego zjawiska jest jedna: „Zostań, jeśli kochasz”
porusza.
Wspominałam już parokrotnie, że jestem realistką i raczej
twardo stąpam po ziemi. Do wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych, kwestii życia po
życiu i im podobnych spraw, podchodzę z dystansem. Obawiałam się, że koncepcja
autorki, która uczyniła z Mii obserwatorkę zdarzeń już po tragedii, nie będzie
w stanie przebić się przez mój sceptycyzm, ale przyznaję, że wszelkie
uprzedzenia przestają mieć znaczenie wobec reszty fabuły. Nie zastanawiałam się
nad tym, czy to w ogóle jest możliwe, dałam się ponieść, uwierzyłam, że Mia
mogła dostać taką szansę. Na co? Na pożegnanie? Na powrót do wspomnień, by na
chwilę zapomnieć o katastrofie? I wzruszałam się – nie tylko opłakiwałam
najbliższych bohaterki, ale też nie potrafiłam przejść obojętnie wobec siły
miłości, jaka łączyła tę rodzinę, tego, jak wielkim wsparciem byli oni dla
siebie, jak solidny fundament w zmaganiach z życiem dla siebie stworzyli.
Bo tak naprawdę właśnie o tym jest powieść Gayle Forman. Nie
o tym, że doszło do niewyobrażalnego dramatu, po którym jest już za późno, by
docenić to, co się miało. Mia była bardzo dojrzałą siedemnastolatką i
wiedziała, jak wielki skarb jej się przytrafił. Choć jej dojrzewanie nie było
łatwe, bo trudno jej było pozbyć się poczucia pewnej osobności, wyobcowania i
samotności, może nawet inności, to wiedziała dobrze, że ma oparcie. Co by się
nie działo, dom rodziny dawał jej opiekuńcze skrzydła i poczucie bezpieczeństwa.
Ale jak ta świadomość przełoży się na ostateczną decyzję Mii? Niektórym może
się wydawać, że taki obrazek rodziny jest przesłodzony, zbyt polukrowany, ja
tego zupełnie tak nie odebrałam – głęboko wierzę, że są rodziny, w których na
co dzień okazuje się sobie tyle ciepła i otuchy.
„Zostań, jeśli kochasz” przeczytałam w jedno popołudnie.
Wylałam nad nią sporo łez i takie też pozostanie po niej wrażenie: że to bardzo
przejmująca książka. Książka o potędze najważniejszego uczucia, jakiego może
doświadczyć człowiek: miłości. Takiej miłości, która niezależnie od
wszystkiego, trwać będzie wiecznie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.
Wyzwanie: „Czytamy powieści obyczajowe”.
Potrafisz zachęcić.. Już wcześniej nabrałam ochoty na tę książkę, a teraz już jestem pewna, że chcę ją mieć w swojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak uważasz:)
UsuńKsiążkę mam i niebawem będę czytać, ale coś czuje, że bez chusteczek się ie obejdzie.
OdpowiedzUsuńPrzeczucia Cię nie mylą.
UsuńPrzyznaję, że przeczytałam Twoją recenzję jedynie pobieżnie, bo niebawem mam namiar przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńSama tak robię, jak wiem, że będę coś wkrótce czytać;)
UsuńCoś mi się zdaję, że pewnego dnia sięgnę po książkę, bo same pozytywne recenzje czytam na jej temat :)
OdpowiedzUsuńJa widziałam kilka i negatywnych nie znalazłam;)
UsuńFabuła tej książki do mnie trafia. A skoro Ciebie wzruszyła, to mnie na pewno też poruszy.
OdpowiedzUsuńInaczej być nie może:)
UsuńTeż tak uważam:)
OdpowiedzUsuń