Urszula Jaksik „Dom nad brzegiem oceanu”, Pascal 2014, ISBN
978-83-7642-372-2, stron 320
Konrad i Magda, małżeństwo z dwójką dzieci, Sarą i
Piotrusiem. Mężczyzna utrzymuje rodzinę, pracuje na wysokim stanowisku i
zarabia duże pieniądze, które pozwalają mu także na nieograniczone podróże po
najdalszych zakątkach całego świata. Na co dzień w Warszawie, w rodzinnych
Katowicach bywa od święta. Od najbliższych coraz bardziej się oddala –
częściowo wynika to z faktu, że Sara jest ciężko chora, a on nie potrafi temu
sprostać. To Magda jest silniejsza pod tym względem, to ona oddała całą siebie
opiece nad dziećmi i domem. Nie opuszcza dziewczynki na krok, podobnie jak
Piotruś, ciekawe świata dziecko, które dzieli się ze starszą siostrą wszystkim,
co widział, co przeczytał, co znalazł w internecie.
Niech Was nie zwiedzie ciepły tytuł ani sielska, przyjemna
okładka. „Dom nad brzegiem oceanu” to nie jest pierwsza lepsza opowiastka o
miałkiej treści. Urszula Jaksik należy do tych autorek, które wiedzą, jak
zagrać na najczulszych strunach duszy wrażliwego czytelnika. Przekonałam się o
tym, czytając jej „Zaułek szczęścia”. Owszem, pisze prosto, można powiedzieć,
że nawet zwyczajnie, a jednak swoją prozą potrafi poruszyć i skłonić do
refleksji. W subtelny sposób wymusza zanurzenie się w głębszych rozmyślaniach o
ludzkiej naturze. Swoich bohaterów nie oszczędza, a prze to ich odbiorca
zaczyna się zastanawiać, jak sam postąpiłby w podobnych sytuacjach, jak
zniósłby tak silne ciosy od okrutnego losu.
Para głównych bohaterów została zbudowana trochę na zasadzie
kontrastu, ponieważ wywołują różnorakie emocje, ale jedno jest wspólne dla nich
obojga: to żal. Magdy żałowałam, bo wraz z odejściem córki jej życie zupełnie
się załamało i straciło sens. Oczywiście był jeszcze Piotruś, ale tak naprawdę
to Sarze podporządkowana była każda minuta, każda godzina, kolejne dni i
tygodnie. Magdę czekała nie tylko żałoba, ale także konieczność nauczenia się
egzystowania zupełnie od nowa, bo jej byt kręcił się dotąd wokół innej orbity,
a wszystko, co poza nią, nie miało wówczas znaczenia. Konrad z kolei wymyka się
już tak jednoznacznej ocenie; bo choć z jednej strony rozumiałam jego ambicje i
chęć wybicia się młodego chłopaka ze środowiska, w jakim się wychowywał, te
marzenia o osiągnięciu lepszego pułapu życia, to z drugiej jednak nie
przyjmowałam jego tłumaczeń związanych z niezliczonymi epizodami, mającymi mu
pomóc rozładować stres, w jakim, trochę na własne życzenie, funkcjonował. Ale
ostatecznie i tak było mi go żal.
Urszula Jaksik marzy o wyprawie na Islandię i to marzenia
jest doskonale odzwierciedlone w jej powieści. Dzika i nieujarzmiona natura
tego kraju jest swoistym bohaterem drugoplanowym książki, bo to w jej otoczeniu
bohaterowie będą próbowali zmierzyć się z wyzwaniami, jakie przed nimi stoją.
Czy im się to uda? Przekonajcie się sami.
„Wybrała się w tę podróż po coś i teraz już wiedziała, jak
bardzo odmieni ona jej życie. Odnajdywała odpowiedzi na nurtujące ją pytania
(...). odnalazła swoją drogę, uświadomiła sobie, co tak naprawdę jest ważne, co
chciałaby robić. Chce smakować każdą chwilę, doświadczać życia, chce odszukać w
sobie źródło własnego ja i czerpać z niego” (str. 288). „Musi powalczyć o
siebie, swoje marzenia, swoje uczucia (...). Już nie może sobie pozwalać na
niedostrzeganie, niezrozumienie, ciągłe wątpliwości i niezdecydowanie” (str.
301). Urszula Jaksik napisała piękną opowieść o dojrzewaniu, dorastaniu do
własnego szczęścia oraz o poszukiwaniu swojej osobistej drogi.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Pascal.
Wyzwanie: „Czytamy powieści obyczajowe”.
Jeszcze nie czytałam, ale ciekawie się zapowiada, więc będę mieć na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto:)
UsuńWidzę po raz pierwszy recenzję tegoż tytułu, oj kusisz bardzo, czuję, że by mi przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńBo ja lubię kusić;)
UsuńPoczątkowo sądziłam, że to taka lekka lektura, ale jak widzę - myliłam się. Z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa też tak początkowo myślałam.
UsuńOkładka jest taka spokojna..od samego patrzenia można przenieść myśli gdzieś indziej w cichsze miejsca :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ma w sobie coś uspokajającego.
UsuńPrzyznam się szczerze, że podczas przeglądania oferty tego wydawnictwa nie brałam pod uwagi tej książki, ale dzięki twojej recenzji spojrzałam na nią z całkiem innej, bardziej przychylniejszej perspektywy.
OdpowiedzUsuńMogę się więc tylko cieszyć, że dałam radę Cię zachęcić:)
UsuńGdy przeczytałam sam tytuł książki, pomyślałam o coś lekkiego - fajnie lubię to, po przeczytaniu Twojej opinii wiem że tytuł mnie zmylił, nie jest to lekka książka, ale mocno mnie zachęciłaś i na pewno będę ją chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńNa taki refleksyjny nastrój będzie w sam raz.
Usuń