Marek Łuszczyna „Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami”,
PWN 2014, ISBN 978-83-7705-668-4, stron 200
Julia Brystygier pełniła obowiązki szefa tzw. „piątki”,
czyli V Departamentu MBP, zajmującego się walką z Kościołem. Do swoich zadań,
szczególnie do przesłuchań, które prowadziła, przykładała się aż nadto, o czym
świadczy pseudonim, jakiego się dorobiła: „Krwawa Luna” - „bo biło od niej
światło odbite od słońca – Józefa Stalina” (str. 49). Zbrodniarka? Tak, bo
wielu młodych mężczyzn, którzy mieli to nieszczęście być przez nią
przesłuchiwanymi, zmarło z wycieńczenia.
Bohaterka reportażu „Ładna i kochana” uderzyła matkę
siekierą w głowę, a później poćwiartowała jej ciało. Spakowała je do walizki, a
głowę do garnka, w którym gotowano bigos. Pakunek wyrzuciła do Jeziorka
Czerniakowskiego.
Skarb życia Kazimiery Czerwonki stanowiła skórzana torba
zapinana na guziki, w której znajdowały się obrączki, pierścionki, kolczyki,
bransoletki, złote koperty od zegarków, monety i banknoty. Razem cztery
kilogramy. Skąd się tyle tego wzięło?
Justyna Bajdor była łączniczką Armii Krajowej i brała udział
w Powstaniu Warszawskim. Na własne oczy widziała - a na własnym ciele
doświadczyła - rzezi Woli. Po rozbrojeniu żołnierzy trafiła do obozów
przejściowych, a potem zamieszkała poza granicami kraju, a nawet półkuli.
Marek Łuszczyna, dzięki rewelacyjnym „Igłom” traktującym o
polskich agentkach, dał mi się poznać jako doskonały reportażysta. Wiedziałam
więc, czego się spodziewać po „Zimnych” i wiedziałam, że bardzo chcę je
przeczytać. Nie zawiodłam się, moje oczekiwania zostały w pełni zaspokojone.
Autor nie osiada na laurach i doskonale widać, że cały czas pracuje nad swoim
warsztatem i stylem, choć w mojej opinii niczego im już nie brakuje. Cechą
charakterystyczną wszystkich tekstów zgromadzonych w niniejszym zbiorze jest
znakomicie stopniowane napięcie oraz to, jak dziennikarz zwodzi czytelnika – bo
tak naprawdę na samym początku nic nie jest jasne, a klarowny obraz opisywanych
sytuacji kształtuje się dopiero po ogarnięciu całości. Szczególnie mocno
wpłynął na mnie reportaż o K. Czerwonkowej, bo nie domyśliłam się jego sedna,
więc prawda uderzyła mnie jak obuchem. Swoim nieprawdopodobieństwem oraz tym,
jak los potrafi być przewrotnie okrutny, szokuje też historia Justyny Bajdor.
I tu mogę przejść do zasadniczego pytania, jakie postawiłam
sobie po przeczytaniu „Zimnych”. Podtytuł „Polki, które nazwano zbrodniarkami”,
już bardzo dużo mówi, bo kładzie nacisk na słowo „nazwano”, a nie da się nie
zastanawiać, po pierwsze, kto nazwał, a po drugie, jakimi kryteriami się
kierował. Bo można uznać, że zbrodniarzem jest każdy, kto drugiemu człowiekowi
odbiera życie, ale czy zawsze jest tak „prosto”? W przedstawionych opowieściach
realia nie były czarno-białe, ani jednoznaczne, i nie pozwalają na łatwe
ferowanie wyroków. Gdybym jednak sama miała tego dokonać, to dla mnie
zbrodniarką na pewno nie jest ostatnia z zaprezentowanych kobiet, mało tego,
uważam, że akurat ona przysłużyła się reszcie ludzkości. Na przeciwnym biegunie
ustawiłabym Julię Brystygier, o tak, do niej to bezduszne miano bardzo mi
pasuje, bo zbrodniarzem będzie dla mnie każdy, kto w brutalny sposób
przesłuchiwał – i w konsekwencji doprowadzał do kalectwa, utraty zdrowia, a
nawet śmierci – podejrzanych o „wrogi stosunek do władzy ludowej”. Na
marginesie dodam tutaj, że są pewne fragmenty, które porażają brutalnością i
dosadnością makabrycznych szczegółów, od których może się zrobić niedobrze,
więc nie nadają się one dla osób wrażliwych.
Nie powinnam mówić, m. in. z wyżej wymienionego powodu, że
lektura „Zimnych” była dla mnie przyjemnością, ale pod względem wrażeń
czytelniczych, komfortu odbioru, stylu, języka i formy literackiej, tym właśnie
była; inne słowo nie odda do końca tego, jak dobra jest to publikacja. Z
drugiej jednak strony, należy mieć na uwadze, że nie jest łatwo poznawać
historie, w których jest tyle nieszczęścia. Marek Łuszczyna potrafi jednak
pisać o tym z wyczuciem, a tym samym z całą odpowiedzialnością zaliczam go do
grona wybitnych polskich reportażystów.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Marcie z Domu
Wydawniczego PWN.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Nie tylko
literatura piękna...”.
Ojej, cóż za emocje:) Kiedyś bardzo lubiłam oglądać programy dokumentalne o zbrodniach. Może skuszę się na tę książkę:)
OdpowiedzUsuńNo proszę, nigdy bym nie powiedziała, że takie programy mogą Cię "kręcić";)
UsuńRewelacyjne reportaże! Teksty Łuszczyny zawsze robią na mnie maksymalne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie:) Oby nie kazał nam czekać zbyt długo na kolejny zbiorek:)
UsuńMasz rację, nie jest łatwo poznawać historie, w których jest tyle nieszczęścia. To ogromna sztuka dla wielu pisarzy, dlatego cieszę się, że Marek Łuszczyna potrafi jednak pisać o tym z wyczuciem.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem całkowicie sprostał temu zadaniu.
UsuńJestem ciekawa postaci tych kobiet. Nic przecież nigdy nie jest tylko czarne, albo białe. Interesująca publikacja.
OdpowiedzUsuńTo prawda, a tych historiach też to doskonale widać.
UsuńWidziałam tę książkę ostatnio w empiku i od razu zwróciła moją uwagę. Bardzo ciekawy temat, poruszająca okładka i tytuł - bez wątpienia przeczytam :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci więc równie ciekawych wrażeń, jak moje:)
UsuńJestem zainteresowana tą książką, zapowiada się szokująca lektura..
OdpowiedzUsuńW większości taka właśnie jest.
UsuńSłyszałam w radiu wywiad z autorem, bardzo interesująco opowiadał o sprawie Marchwickiego. Wynikało z tego, że jest coraz więcej wątpliwości, czy złapano wówczas właściwą osobę, a ponadto skazano wtedy kilka osób z rodziny Marchwickiego za różne powiązane z tymi zbrodniami przestępstwa O łączniczce Łuszczyna też opowiadał. Ten wywiad + Twoja opinia narobiły mi ochoty na tę książkę. Może nie od razu, bo mam inne w pierwszej kolejności, ale kiedyś na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńZ książki i tego reportażu także wynikało, że Wampir z Zagłębia niekoniecznie był Wampirem, potrzeba sukcesu władz była tak olbrzymia, że faktyczna wina nie była tutaj najważniejsza.
UsuńMuszę sprawdzić, czy nie można kupić ,,Igieł" i ,,Zimnych Polek" w pakiecie. Chętnie przeczytałabym obie te książki.
OdpowiedzUsuńGdzieś może uda się znaleźć taki zestaw. Obydwie części są doskonałe.
Usuń