poniedziałek, 16 czerwca 2014

Beata Sabała-Zielińska, Paulina Młynarska "Zakopane nie ma przebacz!"



Beata Sabała-Zielińska, Paulina Młynarska „Zakopane nie ma przebacz!”, Pascal 2014, ISBN 978-83-7642-291-6, stron 272

Pozwolę sobie na może dość śmiałe twierdzenie, że nie ma chyba w Polsce drugiego takiego regionu, który wzbudzałaby tyle kontrowersji oraz wywoływał tak skrajne emocje: od bezwarunkowej miłości po równie bezkompromisową nienawiść, co Podhale. To samo dotyczy jego mieszkańców: stereotyp górala myślącego tylko o tym, by przyjechali turyści i zostawili po sobie dużo „dutków”, nadal trzyma się mocno. Co by jednak nie mówić, Podhale ma jeden, nieocenionej wartości, skarb: góry. Teoretycznie to od nich i na nich wszystko powinno się zaczynać i kończyć. Ale nie do końca tak jest, a o tym, co w góralskiej stolicy Polski jest okropne, tandetne i przynoszące ujmę, piszą Beata Sabała-Zielińska i Paulina Młynarska w swojej drugiej książce poświęconej krainie, którą wybrały na swoją życiową przystań.
Pierwszą ich publikacją – „Zakopane odkopane. Lekko gorsząca opowieść góralsko-ceperska” – byłam zachwycona i już wtedy z niecierpliwością czekałam na zapowiadany drugi tom gawęd i opowieści. O ile jednak tamta książka zachęcała do wyjazdu w góry, by podążyć szlakiem opisywanych miejsc, o tyle po lekturze tej raczej traci się na to ochotę. Dlaczego? O tym za moment.

Autorki zaczynają od swoich indywidualnych historii, które przygnały je do chwili, w której znajdują się obecnie. Obydwie pracowały jako dziennikarki radiowe, nadając relacje i reportaże spod Tatr. I właśnie ta reporterska żyłka – oraz pasja – widoczne są na każdej stronie. Wybrały tematy, które je „zaintrygowały, zirytowały lub po prostu ubawiły” (str. 265). Jak same mówią, „często mamy wrażenie, że stoimy nad skrzynią pełną skarbów, na której urządzono paskudny, kiczowaty stragan. Nie chcemy się z tym pogodzić” (str. 14), dlatego też opisały to, czym Zakopane nadal dysponuje, ale także to, czym absolutnie nie ma się co chwalić po to, by może coś zmienić, uświadomić, sprawić, że niektórzy się otrząsną, by „Zakopane odzyskało swój dawny blask. Chcemy, by znowu było polskimi Atenami. Chcemy ocalić od zapomnienia historię miasta, które wyrosło z miłości prostych górali i wielkich ludzi kultury” (str. 16).

Zacznijmy więc od tego, co boli i uwiera. Według autorek, symbolem Zakopanego jest, niestety, dźwig do bungee, rozświetlający Gubałówkę fioletowym blaskiem. Do tego panoszące się wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, stragany z asortymentem „made in China”. I następny niechlubny symbol, czyli „przecudnej” urody zakopiańskie dworce. Króluje kicz, na który łapią się naiwni turyści. Im też się dostało, bo i jest co piętnować. Oczywiście nie generalizują, ale „rodacy na wywczasie bywają trudnymi przeciwnikami: wymagają jak królowa angielska, piją jak Rosjanie na rozstaju dróg, awanturują się niczym hordy tatarskie, płacą zaś... jak fundusz emerytalny” (107). I hit każdego sezonu: „ceper błąkający się w laczkach po oblodzonym szlaku” (str. 108). O innych wybrykach nie wspomnę, sprawdźcie sami, jak nieograniczona jest ułańska fantazja niektórych. Działalności górali dziennikarki też nie oszczędziły: ich kombinatorstwa, drobnych szwindli i machlojek, niechęci do wywożenia śmieci (skoro można je spalić, a kto by się tam przejmował jakimś smogiem), stanu technicznego komunikacji miejskiej i wreszcie samowoli budowlanych, które aż kłują w oczy. 

Żeby nie było, że Młynarska i Sabała-Zielińska tylko się czepiają, sięgają do czasów, kiedy w Zakopanem żyli najwybitniejsi przedstawiciele kultury. Stąd też opowieść o kobietach Witkacego (i jego pogrzebie) – czysto subiektywna, z „babskiego” punktu widzenia; o Rafale Malczewskim; o miłości i obsesji w małżeństwie Zofii i Karola Stryjeńskich. Tu też mała łyżka dziegciu – ci, którzy tyle dla miasta zrobili, nadal widać w oczach włodarzy nie zasłużyli na ulice swojego imienia. Są jeszcze rozdziały „etnograficzne”: o chęci górali do bitki (powód się zawsze znajdzie), o bacowskiej magii i podhalańskiej medycynie.

Dlaczego wspomniałam, że odechciewa się wyprawy do Zakopanego po lekturze? Po pierwsze dlatego, że nie chce się być kolejnym łatwowiernym turystą, na którym góral zarobi. Po drugie, żal patrzeć na to, co miasto zrobiło ze swoją przestrzenią, daleką od tradycyjnego zakopiańskiego stylu, wypracowanego przez Stanisława Witkiewicza. Po trzecie wreszcie, przykre jest to właśnie, że władze Zakopanego nie potrafią czerpać z najlepszych wzorów i tradycji, wychodząc z założenia, że „do Zakopanego ludzie zawsze będą przyjeżdżać, niezależnie od tego, czy będzie się tu coś działo, czy nie” (str. 39). Aż chciałoby się zrobić na przekór... Prawda jest jednak taka, że Zakopane sobie, a góry sobie, więc mówiący te słowa może mieć rację. Dlatego też wcale się autorkom nie dziwię, że napisały tę książkę, bo skoro obraz miasta leży im na sercu, dlaczego miałyby nie wypunktować tego, co dalekie jest od ideału? A że dodatkowo całość czyta się świetnie, to tym lepiej. Duet Sabała-Zielińska i Młynarska po raz drugi udowadnia, że gdy już się za coś bierze, można mieć pewność, iż dostaniemy znakomity efekt finalny, który polecam z całą odpowiedzialnością nie tylko miłośnikom gór, ale także tym, którzy stolicę Tatr omijają szerokim łukiem – by mieli świadomość, że sami jej mieszkańcy chcieliby coś zmienić, choć nie zawsze mogą...        

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Justynie z Wydawnictwa Pascal.

http://www.pascal.pl/o_wydawnictwie.php

Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

18 komentarzy:

  1. W sumie nie miałam chęci na tę książkę, ale jakoś tak ją opisałaś, że może po nią sięgnę. Szkoda, że Tatry tracą swój urok, ale wszędzie dzieje się to samo, jak byłam w Karpaczu to królują owieczki i kocyki z Chin... A w Tatry i tak bym chciała pojechać pochodzić po górach, póki nikt ich jeszcze nie zniszczył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij, bo mimo wszystko warto.
      No właśnie, ta wszechobecna chińszczyzna, w poprzednim tomie autorki zwracały uwagę, że nawet chusty góralskie nie zawsze są prawdziwie góralskie...

      Usuń
  2. Nigdy nie byłam na Podhalu, ale chciałabym kiedyś odwiedzić to osławione miejsce.
    Co do książki, chyba się nie skuszę skoro wywołuje negatywne skojarzenia z Zakopanem, a raczej z miejscową ludnością, którzy tylko czekają na łatwy zarobek. Wolę w tej kwestii pozostać jednak w błogiej nieświadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej byłoby jechać pod namiot na jakąś polankę z widokiem na góry;) Ja w Tatry bardzo chętnie, ale gdybym wybierała się teraz, wybrałabym jakąś mniejszą miejscowość, z dala od zatłoczonego Zakopanego.

      Usuń
    2. Moja kuzynka poleca Bieszczady, gdyż są mniej zatłoczone, więc można sobie wypocząć w ciszy i spokoju na łonie natury.

      Usuń
    3. Bieszczady marzą mi się już od dawna:)

      Usuń
  3. Byłam w Zakopanem i jakoś nie odniosłam negatywnych wrażeń co do samych górali, ani specjalnie nie nagabywali na zostawianie wielkiej ilości pieniędzy, tłoku specjalnego też nie było no jak wszędzie gdzie jest miejsce dla turystów. Mnie się podobało no i przede wszystkim widoki piękne:))
    A co do książki to tym razem sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie wspominałam, że nie wolno generalizować. Ale jednak skoro poruszyły takie tematy, to znaczy, że nie są to zjawiska marginalne.
      A widoki cudowne, to prawda:) Można się tylko gapić na góry i nic więcej do szczęścia nie potrzeba:)

      Usuń
  4. Nie czuję jakiejś miłości do Podhala, ale rozumiem tych ludzi. Publikacja na pewno wpływa na trochę inne postrzeganie tego regionu naszego kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swojego uczucia też nie nazwałabym szczególną miłością, chyba że mówimy o górach:)

      Usuń
  5. To co napisałaś i ta książka przypomina mi trochę moją historię z Krakowem. Zawsze chciałam tu mieszkać. I mieszkam od 8 lat... Ale teraz to już nie jest ten Kraków z marzeń. Teraz mimo piękna (jakie widzą też autorki książki) dostrzegam też wiele minusów, o których się nie myśli będą tylko turystom...

    A "Zakopane. Nie ma przebacz" czytało się świetnie, tak samo jak pierwszą część. Bo Tatry uwielbiam, ale sama jeżdżąc tam od lat dostrzegam wady.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, wszystko zależy od perspektywy i świadomości.
      Cieszę się, że Tobie również książka przypadła do gustu:)

      Usuń
  6. Na książkę niestety nie mam ochoty, nie plasuje się ona w moich klimatach ;) A Zakopane? Byłam kilka razy, mimo wszystko mam sentyment do tego miasta. Najbardziej lubię Rusinową Polanę, która jest przepiękna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upierałabym się, że skoro masz sentyment do miasta, to książka powinna Ci się spodobać, ale oczywiście nic na siłę;)

      Usuń
  7. Byłam w Zakopanem i okolicach wiele razy i ani razu nie natknęłam się na chytrych górali, którzy chcą mnie wycackać z ostatnich pieniędzy. Wręcz przeciwnie, wszędzie spotykałam niesamowicie sympatycznych i pomocnych ludzi, którzy czasem z własnej woli poświęcali swój czas wolny, żeby pomóc w czymś zamotanej turystce z Mazowsza. Nie wypowiadam się co do zagospodarowania przestrzennego miasta, ponieważ ono rzeczywiście mogłoby być nieco lepsze, choć, moim zdaniem, największą bolączką tego miasta są wszechobecne korki. Dojechanie do Zakopanego chociażby z Poronina to tragedia. Na szczęście można jeszcze liczyć na zawsze dobrodusznych górali i ich znajomość pobocznych ulic i uliczek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie spotkałam się z taką postawą, jak opisują autorki, ale jednak musi być ona na tyle powszechna, że zdecydowały się ją przedstawić;)

      Usuń
  8. Byłam trzykrotnie, ale w mieście spędzałam mało czasu, głównie dreptałam szlakami turystycznymi, spacerując i celebrując widok gór. Nie mam złych doświadczeń z góralami, jakie opisują autorki. W każdym razie zgodzę, że otoczenie niekiedy zmienia się w jarmark, i za dużo tych straganów, dworzec również nie zbyt piękny, jak na takie miejsce, ale teraz turyści poruszają się głównie własnym transportem. Do publikacji mogę zajrzeć, aczkolwiek na pewno nie ze wszystkim się zgodzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mając takie osobiste spostrzeżenia, na pewno będzie Ci się ją dobrze czytało:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.