Remigiusz Mróz „Immunitet”, Czwarta Strona 2016, ISBN
987-83-7976-510-2, stron 648
Do Joanny Chyłki z prośbą o pomoc zwraca się jej kolega ze
studiów. Sebastian Sendal jest najmłodszym w historii sędzią Trybunału
Konstytucyjnego, cieszącym się szacunkiem wszystkich opcji politycznych i
innych prawników. Teraz jednak zostaje oskarżony o zabójstwo. Sendal twierdzi,
że nie znał swojej rzekomej ofiary, a w dniu zabójstwa na pewno nie było go w
Krakowie. Skoro jednak prokuratura zabiega o uchyleniu mu immunitetu, to
znaczy, że ma solidne dowody jego winy. Sędzia upiera się, że nic nie zrobił, a
w głowie Chyłki pojawiają się z czasem myśli o politycznej zemście lub szeroko
zakrojonym spisku. Przywrócona do pracy prawniczka kancelarii Żelazny &
McVay zmaga się ze swoimi demonami: alkoholizmem i tym, że ma bronić własnego
ojca. Na nowo układa sobie także relacje z Kordianem Oryńskim.
Najnowszy tom perypetii Chyłki i jej niegdysiejszego
podopiecznego pochłonęłam w siedem godzin, bijąc wszelkie własne rekordy.
Zwyczajnie nie potrafiłam się oderwać, ale w przypadku Mroza to już nic
dziwnego, to cecha charakterystyczna jego stylu i ogólnie jego twórczości.
Jednak to stwierdzenie o niemożności przerwania lektury robi się powoli nudne,
o ile już się nie zrobiło, i właściwie wstyd o tym w ogóle pisać, ale inaczej
się nie da, bo cały czas próbuję pojąć ten fenomen: dlaczego książki autora
wzbudzają aż taki entuzjazm? Oczywiście potrafiłabym wymienić wszystko to, co
składa się na taki, a nie inny, odbiór, ale to i tak za mało, to nadal nie
wyczerpuje tematu. Uznając więc, że tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć,
mogę tylko dodać, że jeśli chodzi o „Immunitet”, olbrzymie znacznie ma fakt, iż
Joanna i Zordon znów stoją po jednej stronie barykady, a nie przeciwko sobie,
jak w „Rewizji”. I tak stan uważam za o wiele bardziej naturalny.
Oczywiście pisarz nie byłby sobą, żeby nie wywinąć na koniec
jakiegoś numeru. I wywinął, kolejny raz o takiej sile rażenia, że musiałam
zbierać szczękę z podłogi. Naprawdę niezgłębiona jest jego wyobraźnia, a
pomysłowość nie zna żadnych granic, bo nawet jak już człowiek wie, że można się
po nim spodziewać dosłownie wszystkiego, to i tak on zawsze zrobi coś, na co w
życiu bym nie wpadła. Bez wątpienia Mróz jest w najwyższej formie, skoro
funduje coś takiego w epilogu. I widzę tu także małą skłonność do masochizmu:
pisarz chyba lubi, gdy wiesza się na nim psy i koty za pozostawienie w
oczekiwaniu na następną część;) Poważnym, życiowym problemem stają się
rozmyślania, ile tym razem będziemy czekać, żeby przekonać się, co jeszcze
wymyślił do Chyłki i Kordiana pisarz.
„Immunitet” jest kolejnym brawurowym przykładem na to, że
Remigiusz Mróz jest w swoim żywiole, gdy przystępuje do pisania. A potem w
swoim żywiole są tysiące (miliony?) czytelników, którzy zasiadają do lektury
jego powieści. Gorąco namawiam do poznania wszystkich czterech części, to
naprawdę jedna z najlepszych serii, jakie w życiu czytałam.
Za możliwość przeczytanie bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Recenzje pozostałych tomów:
Nie czytam, mój egz. przyjedzie do mnie we wtorek. Już nie mogę się doczekać. Jestem wielbicielka chyłkowo-zordonowego duetu:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lektura dostarczy Ci mnóstwa emocji, tak jak mnie:)
UsuńMuszę w końcu dorwać Kasację!
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Przy tempie pisania autora zaległości mogą Ci jeszcze urosnąć;)
UsuńMój egzemplarz czeka cierpliwie na półce, jednak muszę przyznać, że po takich recenzjach jak Twoja, trudno jest doczekać się chwili kiedy się w końcu po niego sięgnie :D Najbardziej nie mogę doczekać się zakończenie, to ono zawsze jest jedną wielką petardą :D
OdpowiedzUsuńTu też takie jest, moim zdaniem;)
UsuńTy marudzisz u mnie, ja będę u Ciebie. No nie umiem poradzić, że seria z Chyłką i tym jak mu tam, nie przemawia do mnie. No nie i już ;)
OdpowiedzUsuńTo nam się wyrówna;)
UsuńHa ha, racja ale ja nie robię tego celowo, jakoś coś mi nie po drodze z tym cyklem;)
UsuńJa u Ciebie przecież też nie;)
UsuńEch, kiedy ja się wezmę za Mroza?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, kiedy?
UsuńPrzeczytam na pewno bo Chyłkę i Zordona uwielbiam. To że znów pracują razem bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPrawda, że tak jest o wiele lepiej? ;)
UsuńTa część jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że już niedługo! ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby było szybko;)
UsuńNa razie nie mam w planach tej książki, ale może za jakiś czas się skuszę.
OdpowiedzUsuńSkuś się, nie daj się prosić;)
UsuńJa, jak wiesz, jestem mniej entuzjastycznie nastawiona do tego tomu, ale baaaaardzo jestem ciekawa jak autor rozwiąże to, co namieszał na końcu. :D
OdpowiedzUsuńŻeby się tylko nie zaplątał w tym, co wymodził;)
Usuń