Paula McLain „Paryska żona”, Między Słowami 2016, ISBN
978-83-240-3647-9, stron 400
Opis wydawcy:
Kiedy się spotkali, pachniał burbonem, mydłem, tytoniem i
wilgotną bawełną. Ich fascynacja była natychmiastowa i obustronna. Kilka
miesięcy później byli już małżeństwem.
Ernest Hemingway i Hadley Richardson.
Los rzucił ich do magicznego Paryża lat dwudziestych: stolicy światowej bohemy, pełnej gwarnych, zadymionych barów, gdzie zabawa trwała do białego rana. To tam, w atmosferze bogactwa i intensywności życia legendarnego „straconego pokolenia”, rozkwitała ich miłość.
Do chwili, gdy pojawiła się druga kobieta.
Ale to właśnie o Richardson pod koniec życia i po kolejnych małżeństwach Hemingway powiedział, że „wolałby umrzeć, niż zakochać się w kimś innym niż Hadley”.
To jest jej historia. Paryska żona, bestsellerowa powieść znakomitej pisarki Pauli McLain, to literacki hołd złożony Hadley Richardson, kobiecie o wyjątkowej osobowości i niezwykłym charakterze. Jej niezwykły głos prowadzi nas przez kręte uliczki Montparnasse’u i koleje dramatycznego związku z miłością jej życia, Ernestem Hemingwayem.
Ernest Hemingway i Hadley Richardson.
Los rzucił ich do magicznego Paryża lat dwudziestych: stolicy światowej bohemy, pełnej gwarnych, zadymionych barów, gdzie zabawa trwała do białego rana. To tam, w atmosferze bogactwa i intensywności życia legendarnego „straconego pokolenia”, rozkwitała ich miłość.
Do chwili, gdy pojawiła się druga kobieta.
Ale to właśnie o Richardson pod koniec życia i po kolejnych małżeństwach Hemingway powiedział, że „wolałby umrzeć, niż zakochać się w kimś innym niż Hadley”.
To jest jej historia. Paryska żona, bestsellerowa powieść znakomitej pisarki Pauli McLain, to literacki hołd złożony Hadley Richardson, kobiecie o wyjątkowej osobowości i niezwykłym charakterze. Jej niezwykły głos prowadzi nas przez kręte uliczki Montparnasse’u i koleje dramatycznego związku z miłością jej życia, Ernestem Hemingwayem.
Od razu wiedziałam, że ta fabuła nie będzie dla mnie lekka i
przyjemna z tego względu, iż od czasu trzeciego tomu serii Doroty Ponińskiej
„Podróż po miłość. Lilianna”, nie mam najlepszego zdania o twórcy „Komu bije
dzwon” czy „Słońce też wschodzi”. Zaznaczę tu wyraźnie, że nie znam jego
książek (poza „Stary człowiek i morze”) ani nie czytałam żadnej jego biografii;
obraz, jaki mam, pochodzi wyłącznie od Ponińskiej, ale że opierała się ona na
licznej bibliografii, nie mam powodu jej nie wierzyć. A nawet jeśli spojrzeć na
niego wyłącznie jak na bohatera literackiego, to Ernest Hemingway nie podobał
mi się ani u polskiej autorki, ani u jej amerykańskiej koleżanki po fachu. Moje
założenia okazały się, niestety, słuszne – niełatwo czyta się o kobiecie, która
poświęca się do granic możliwości i zrobiłaby naprawdę wiele, o ile nie
wszystko, dla mężczyzny, który wcale na to nie zasługuje.
„Okrążyć słońce” czytało mi się lepiej z uwagi na fakt, że
Beryl Markham chciała żyć po swojemu i miała na to odwagę. „Paryska żona” to,
moim zdaniem, historia zupełnie inna, bo dla Hadley to mąż jest najważniejszy,
to jemu podporządkowuje swoje życie. Oczywiście to jej wybór, ale patrząc tak
zwyczajnie, po ludzku i z perspektywy czasu, było mi jej szkoda, a jednocześnie
trochę mnie drażniła tym ciągłym umniejszaniem siebie, swojej inteligencji i
swojej roli w życiu Ernesta. A taka postawa była irytująca tym bardziej, że
wiedziałam przecież, jak to wszystko się skończy. I nawet jeśli on sam
twierdził później, że to właśnie ją kochał najbardziej, to cóż z tego, skoro
było już za późno i tego, co się stało, nie dało się cofnąć. W nim samym
najbardziej denerwujące było to, że poznając nową kobietę, uważał, że uda mu
się żyć tak jak dotychczas, że nic się w jego aktualnym związku nie zmienia.
Niezależnie jednak od tego, że główna bohaterka nie do końca
mi „leżała”, to „Paryska żona” jest na pewno bardzo dobrą powieścią. Pod
względem literackim Paula McLain poczyna sobie śmiało, a jej warsztatowi
niczego nie można zarzucić. I dlatego bardzo bym chciała, żeby napisała już coś
nowego.
Jest w tej książce coś, co mnie intryguję, a zazwyczaj moja intuicja mnie nie zawodzi :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poczułaś to coś;)
UsuńJestem ciekawa, czy główna bohaterka wyzwoliłaby we mnie takie same uczucia, jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj mamy podobne odczucia, więc kto wie:)
UsuńTo dobrze, że mam "Okrążyć słońce" a tej książki nie. Poczytaj kochana "Komu bije dzwon" to jest książka. Boże jak mną telepnęła.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że dobrze. Lepiej mieć tę pierwszą;)
UsuńCzytałam już kilka pochlebnych recenzji tej książki, więc gdy będę miała okazję, to... :)
OdpowiedzUsuńTo przeczytasz.
UsuńChcę! Tę i poprzednią. No i twórczość Hemingwaya chciałabym nadrobić.
OdpowiedzUsuńTylko powiedz, kiedy...;)
UsuńZ chęcią poznam losy kobiety, która stała w cieniu takiego mężczyzny.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię o takich czytać:)
Usuń