Urszula Jaksik „Odwrócone życie”, Pascal 2016, ISBN
978-83-7642-822-2, stron 336
Śmierć młodszego brata na zawsze zmienia rodzinę Ewy, a
właściwie sprawia, że ta rodzina przestaje istnieć. Matka któregoś dnia po
prostu wychodzi z domu i ślad po niej ginie, a ojciec nie chce całkiem
rezygnować z życia i znajduje sobie nową partnerkę. Ewa zdaje przyspieszony
egzamin z dorosłości, przed tym pierwszym prawdziwym, czyli maturalnym. Jedno
tylko się nie zmienia w egzystencji dziewczyny: jej największa pasja, bieganie,
które zawsze wpływało na nią kojąco.
Aldona nie znalazła lepszego sposobu na odcięcie się od
przeszłości, niż wyjazd z Polski. Jej nowym miejscem na ziemi staje się
Teneryfa i hotel, w którym przechodzi wszystkie szczeble kariery aż do
stanowiska menedżera. To tu rodzi się i dorasta jej jedyny syn Artur. Chłopak
cierpi na rzadką chorobę serca i pomóc może mu jedynie przeszczep. Aldona
będzie musiała szukać pomocy tam, gdzie nigdy nie planowała.
Już sam początek zapowiedział, że raczej nie będzie różowo.
Zaskoczyło mnie tempo akcji: jeden rozdział, a już w następnym przeskakujemy
przykładowo o cztery lata. Wyglądało to trochę tak, jakby te pierwsze strony to
był taki „rozruch” przed dojściem do akcji właściwej, kluczowej. I wszystko
byłoby dobrze, gdyby były one jakoś oznaczone, określone czasowo, albo
stanowiły po prostu prologi, a nie normalne rozdziały jak wszystkie pozostałe.
W późniejszych fragmentach akcja trochę wyhamowała i nie
było już takich gwałtownych przeskoków. Ale tu z kolei zabrakło mi większych
emocji. To znaczy one były, ale psychologia postaci wydała mi się zwyczajnie
zbyt uboga; chciałam większej głębi, naprawdę solidnego rysu osobowości
postaci, tym bardziej że wiem, iż autorka potrafi go nadać. Czemu tak się tym
razem nie stało, nie wiem, a może to ja tego nie dostrzegłam i nie mogłam się
zaangażować w uczucia bohaterów, bo jawiły mi się jako zbyt płaskie?
A może problem sprowadza się do konstrukcji utworu.
Rozdziały pisane są naprzemiennie z perspektywy Ewy i Aldony. Kto wie, czy nie
bardziej odpowiadałoby mi, gdyby całość była podzielona na takie części:
najpierw poznajemy jedną bohaterkę, potem następuje punkt kulminacyjny, w
którym krzyżują się ich losy, i dopiero później zostaje zaprezentowane wszystko
to, co tę drugą postać przywiodło do tego momentu. I widziałabym najpierw
historię Aldony, a dopiero potem sylwetkę Ewy. Dzięki temu można by uniknąć tej
niezgody, jaka rodzi się w czytelniku – a przynajmniej we mnie się zrodziła,
gdy już dociera do niego, jak autorka postanowiła połączyć swoje
postacie. Według mnie było to (nie mogę napisać co, choć aż się o to prosi, by
wytłumaczyć dokładnie, co mam na myśli) niesprawiedliwe, a już na pewno bardzo
przygnębiające. Oczywiście doceniam ten najjaśniejszy aspekt takiego zabiegu,
ale nie umiem pogodzić się z tym, jak do niego doszło.
Sprzeciw zrodził się we mnie również na to, co stało się w
powieści z matką Ewy. Nie chcę zdradzać treści, więc znów nie mogę napisać
dosadnie, ale nie potrafiłam tego zrozumieć. Rozumiem, doznana trauma, wywołana
nią depresja, ale żeby fundować to samo innym?
Myślę ogólnie, że napisanie tej powieści musiało być dla
Urszuli Jaksik trudnym zadaniem, ponieważ kumulują się w niej uczucia raczej
smutne, nawet jeśli oględnie rzecz ujmując, jest to powieść o różnych obliczach
miłości. Trochę mi więc przykro, że oceniłam ją tak, a nie inaczej, ale
szczerość ponad wszystko. Ja po prostu wiem, że autorkę stać na dużo więcej i
wierzę, że jeszcze mnie kiedyś pozytywnie zaskoczy.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Pascal.
Martwią mnie te gwałtowne przeskoki, ale książkę już mam, więc wypadałoby przeczytać :) Bardzo jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńOne są tylko na początku, więc tym się nie martw.
UsuńNie znam jeszcze książek tej autorki. Tak tajemniczo napisałaś o tym łączeniu postaci, że aż mam chęć sprawdzić, na czym to polega. I co takiego zrobiła matka bohaterki :)
OdpowiedzUsuńMusiało być tajemniczo, żeby bardziej zaintrygować;)
UsuńFaktycznie, streszczenie obiecuje emocjonującą historię, ale ja też nie lubię zapętlania losów bohaterów. Niemniej jednak mam ochotę przeczytać tę powieść, może mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to spróbować samemu, gusta są przecież różne;)
UsuńHmm książka zbiera dość rozbieżne recenzje. Jestem ciekawa, jak ja bym ją odebrała.
OdpowiedzUsuńMuszę właśnie je przejrzeć, żeby porównać.
Usuń