Agata Przybyłek „Grzechu warta”, Czwarta Strona 2016, ISBN
978-83-7976-474-7, stron 376
Po męczącej sesji Agata wraca do siedliska swojej matki,
Iwonki, ale ta w ciągu roku akademickiego wykorzystywała jej pokój na składzik.
Dziewczyna, z braku odpowiednich warunków, postanawia więc na trzy miesiące
wprowadzić się do dziadków, licząc na to, że znajdzie tam upragniony spokój i
prywatność. Jednak babcia Halinka i święty spokój to wykluczające się pojęcia.
Wszystko to oczywiście z troski, ale opiekuńczość babci i jej skłonność do
kontroli denerwują Agatę. Na złość Halince podejmuje pracę w dość nietypowym
miejscu. Nawet nie przypuszcza, że decyzja podjęta pod wpływem impulsu i złości
na rodzinę zmieni jej dotychczasowe, w miarę poukładane życie.
Po Iwonce w pierwszej i Halince w drugiej części, teraz
przyszedł czas na Agatę, bo jak stwierdziła sama autorka: „Od dziecka miała
niezły charakterek, aż prosiła się o własną książkę!” (str. 374). Bohaterka ma
dwadzieścia jeden lat, studiuje architekturę i od sześciu lat spotyka się z
Melchiorem, który pomaga swojemu ojcu w klinice weterynaryjnej. Główny problem
dziewczyny bierze się stąd, że jej bliscy, a przede wszystkim babcia Halinka,
nie zauważyli, że ona jest już dorosła, że przestała być małym dzieckiem
wymagającym ciągłego nadzoru. A właśnie to chce jej zafundować Halina.
Włamywanie się do łazienki, gdy bierze się relaksującą kąpiel z słuchawkami
wypełnionymi głośnym rockiem – bo „przecież mogła się już dawno utopić, a nie
dawała znaków życia” – to tylko jeden z przykładów „troski” babci; drugim jest
zaglądanie do komputera, a to sprawia, że przelewa się czara goryczy i Agata
traci cierpliwość. A w konsekwencji jej życie wywróci się do góry nogami.
Praca, jaką wymyśliła dla swojej bohaterki pisarka, była
wyjątkowo specyficzna i jeśli mam być szczera, trochę nie przypadła mi do
gustu. Wiem, że to miała być książka czysto rozrywkowa i powinno się ją
odbierać z przymrużeniem oka, ale w pewnym momencie to, co zrobiła Joanna, w
mojej opinii przestało już być zabawne. Może wyjdę na sztywniarę, ale trudno,
wątek z Melchiorem wydał mi się przesadzony.
Pomijając ten motyw, „Grzechu warta” zapewniła mi mnóstwo
dobrej zabawy i pozwoliła oderwać się na chwilę od rzeczywistości. Agacie
Przybyłek można zazdrościć lekkości, z jaką pisze, i bogatej wyobraźni, która
nie pozwala jej postaciom się nudzić, a co za tym idzie – czytelnikom również
nie. „Grzechu warta” to idealna powieść na poprawę nastroju, która przypadnie
do gustu romantycznym wielbicielkom humoru i ciepła. Polecam.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Uwielbiam książki Agaty Przybyłek. Są idealne na odstresowanie się po ciężkim dniu. :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko się zgodzić:)
UsuńJak będę miała zły nastrój to na pewno przypomnę sobie o tej książce.
OdpowiedzUsuńI od razu po pierwszych stronach zrobi Ci się lepiej, gwarantuję;)
UsuńNie znam jeszcze twórczości tej autorki, więc wypadałoby w końcu to nadrobić. Tym bardziej, że mam właśnie ochotę na taką lekką i przyjemną odskocznię od lektur o trudniejszej tematyce.
OdpowiedzUsuńTo książki tej autorki, z wyjątkiem "Bez Ciebie", nadają się do tego celu idealnie:)
UsuńMnie natomiast bardzo spodobał się pomysł tej agencji. Wiadomo, że to trochę niemoralna firma, ale o czymś takim jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńFakt, ja też się chyba z czymś takim wcześniej nie spotkałam.
UsuńWitaj w klubie, bo mnie również nowa praca Agaty nie przypadła do gustu. Ale poza tym było ok, zwłaszcza babcia Halinka :)
OdpowiedzUsuńO tak, babcia bije wszelkie rekordy w zagłaskiwaniu kota na śmierć;)
UsuńJa oczywiście jak zwykle do tyłu. Książek tej autorki jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńBo to obyczajówki, a nie kryminały, więc czemu się dziwisz? ;)
UsuńChyba już wiem, po co sięgnąć na jesienną chandrę i w razie stresu :) I uwielbiam nadopiekuncze i bardzo pomysłowe starsze panie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W powieściach tak, ale w prawdziwym życiu już chyba mniej;)
Usuń