Robert Małecki „Najgorsze dopiero nadejdzie”, Czwarta Strona
2016, ISBN 978-83-7976-518-8, stron 408
Marek Bener pracuje w toruńskiej „Gazecie Miejskiej”.
Jeszcze pracuje, bo właśnie dowiedział się, że czeka na niego wypowiedzenie.
Ani myśli płaszczyć się przed szefem, ale powodów do radości nie ma, bo bez
pieniędzy nie będzie mógł szukać swojej zaginionej żony. Teraz musi zająć się
sprawą pożaru, w którym zginął mężczyzna. Niedługo później okazuje się, że
ofiarą jest Wojciech Holtz, jego dawny najlepszy przyjaciel, który prawie
dziesięć lat temu uwiódł mu narzeczoną. Weronika zwraca się do Benera z prośbą
o pomoc, ale wkrótce później sama znika. Marek zostaje wplątany w śmiertelnie
niebezpieczną rozgrywkę, a kolejne elementy układanki wiodą do wydarzeń z przeszłości.
Myśląc o tej książce, na pewno będę pamiętała o dwóch
aspektach, które zdecydowały o pozytywnej ocenie całokształtu. Pierwszy to
bohater. Wiadomo, że pełnokrwisty kryminał musi mieć wyrazistą postać wiodącą, bo
bez niej jest mdło i nijako. Marek Bener Małeckiego to mężczyzna, który dość
łatwo zaangażuje czytelnika po swojej stronie z uwagi na fakt, że zaginęła mu
żona, Agata, którą tak bardzo kochał. I kocha nadal, bo nie przestaje jej
szukać, jeżdżąc wszędzie tam, gdzie pojawi się jej jakikolwiek ślad. Miota się,
ciągle jeszcze ma nadzieję, że odnajdzie żonę żywą, nie potrafi odpuścić,
szukanie traktuje jak obowiązek, ale czasem wątpi w sens tego wszystkiego, bo
skoro nie odnalazła Agaty cała rzesza policjantów, to jak ma to zrobić on
jeden? Ogólnie można powiedzieć, że Bener to facet ze skazą, ale nie w
negatywnym znaczeniu tego słowa; to facet twardy, bezkompromisowy, czasem
cyniczny, a czasem tylko ironiczny, ale jednocześnie wrażliwy. Czyli na pewno
jakiś. Nie wiem, czy te uczucia, jakie wzbudza, można nazwać sympatią, ale
przyjęłam się jego doświadczeniami bardzo i mocno trzymałam za niego kciuki.
Dlatego też z jednej strony bardzo cieszy mnie to otwarte zakończenie, bo
znaczy ono, że możemy się spodziewać drugiej części i te niepozamykane wątki
znajdą tam swoje dopełnienie, ale z drugiej irytuje, bo nie wiadomo, ile
będziemy musieli na to czekać. A nie bardzo lubię takie trwanie w zawieszeniu.
Druga rzecz, o której chciałam wspomnieć, to cała intryga,
jaką uknuł Małecki. Mamy więc pożar, od którego wszystko się zaczyna; z czasem
pojawiają się nowe wątki, ale tak naprawdę w pewnym momencie ma się wrażenie,
że tak właściwie zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Na Benera ktoś
niezmordowanie poluje, ale dlaczego – to wydaje się być kompletnie nie do
ugryzienia. Pełny obraz sytuacji wyklarował mi się w takim tempie, w jakim
chciał tego autor, nie domyśliłam się wcześniej, co z czym się łączy, więc tym
większe brawa dla niego.
„Najgorsze dopiero nadejdzie” bardzo zgrabnie łączy
dopracowane elementy fabuły z perfekcyjnie opanowaną techniką. Zagadka
kryminalna i wplątany w nią bohater są dokładnie „pozszywane” z przyjemnym w
odbiorze stylem i warto płynącą akcją. Miłośnicy polskich powieści kryminalnych
mają powody do świętowania: oto pojawił się nowy pisarz, który na pewno jeszcze
nie raz pokaże, na jak wiele go stać. Robert Małecki, zapamiętajcie to
nazwisko.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Czwarta Strona.
Fajnie, że nie domyśliłaś się wcześniej rozwiązania calej intrygi. Jestem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńNo jakoś mi się nie poskładało, choć to może nie najlepiej o mnie świadczy;)
UsuńWIele już słysząłam o tej ksiażce, chyba się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa namawiam gorąco do lektury:)
UsuńSuper! Nie mogę się doczekać lektury. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie udana:)
UsuńJa lekturę zaczynam w tym tygodniu, więc spojrzałam tylko na twoje podsumowanie. Mam nadzieję, że mnie też książka przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Twojej opinii:)
UsuńNa książkę z pewnością się skuszę, lubię takie czytelnicze przygody. :)
OdpowiedzUsuńNie pożałujesz, mówię Ci;)
UsuńSkoro radzisz zapamiętać to nazwisko, to ja tak zrobię :)
OdpowiedzUsuńSłuchana dziewczynka;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń