piątek, 29 stycznia 2016

Luz Gabás "Czarownice z Pirenejów"



Luz Gabás „Czarownice z Pirenejów”, Muza 2016, ISBN 978-83-287-0118-2, stron 480. Premiera 17.02.2016.

Życie Briandy do tej pory biegło znajomym i uporządkowanym torem. Pracowała jako inżynier, zabiegając o nowe kontrakty; związkowi z Estebanem też nic nie mogła zarzucić. Ale coś się ostatnio zmieniło, organizm kobiety zaczął ją zawodzić w najważniejszych momentach, serwując niewytłumaczalne ataki paniki. Zdiagnozowane zaburzenia lękowe Brianda chce wyciszyć z dala od Madrytu, więc wyjeżdża do domu swojej ciotki Isoliny, do Anels. Jednak jej samopoczucie nie tylko się nie polepsza; kobieta ma wrażenie, że jest coraz gorzej, nadal dręczą ją koszmary senne. Gdy któregoś dnia poznaje tajemniczego Corsa, jest przekonana, że już się z nim spotkała. Mężczyzna fascynuje ją coraz bardziej. Czy Brianda pójdzie za głosem namiętności? Czy okryje, co tak naprawdę się z nią dzieje? 

Oprócz ulubionych epok historycznych, są w dziejach świata również tematy czy zjawiska, które szczególnie mocno mnie frapują. Lubię czytać o amerykańskim Południu i czasach niewolnictwa (choć słowo „lubię” zawsze w tym kontekście mi zgrzyta), o Ku Klux Klanie też, ale o tym już chyba nadmieniałam nie raz. Natomiast nie miałam chyba jeszcze okazji wspomnieć o tym, że fascynuje mnie historia czarownic. Słowo „historia” jest tu wyjątkowo na miejscu, bo nie chodzi mi o wątki nadprzyrodzone, ale o życiorysy kobiet, które na przestrzeni wieków oskarżano, najczęściej niesłusznie, o magię, rzecz jasna czarną. W grę wchodzi tu okres Świętego Oficjum i inkwizytorów. Ten dobór pociągających mnie wątków mógłby świadczyć o jakimś moim skrzywieniu – w końcu wybieram lektury, w których prędzej czy później, ale zawsze komuś dzieje się niezawiniona krzywda - ale ja postrzegam to trochę inaczej. Może próbuję zrozumieć, skąd biorą się mechanizmy, które potrafią puścić w ruch machinę niesprawiedliwości społecznej, pozwalającą człowiekowi stawiać się na miejscu Boga.    

To właśnie moje upodobania czytelnicze sprawiły, że zaintrygowała mnie powieść „Czarownice z Pirenejów”. Jej autorka, Luz Gabás, pochodzi z Hiszpanii, studiowała anglistykę na uniwersytecie w Saragossie i pracowała jako wykładowca akademicki. Zadebiutowała „Palmami na śniegu” – już żałuję, że nie miałam okazji ich przeczytać. A wszystko dlatego, że „Czarownicami...” Gabás całkowicie mnie zauroczyła. Nieśmiało liczyłam, że to będzie pasjonująca historia, ale ostatecznie efekt końcowy przeszedł moje oczekiwania. Najistotniejsze jest to, że część fabuły tocząca się w latach 1585-1592 wydarzyła się naprawdę. Dostałam więc to, czego szukam: opowieść inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. To w tym ostatnim roku w jednym z miasteczek leżących na hiszpańskiej prowincji doszło do „procesów” kobiet oskarżonych o bycie czarownicami. Celowo postawiłam tu cudzysłów, ponieważ obrady takich sądów niewiele miały wspólnego z obliczem faktycznej sprawiedliwości i prawa. Luz Gabás szeroko i barwnie nakreśliła panoramę zdarzeń, na tle których doszło do ostatecznego dramatu. I o ile pozwoliła zrozumieć, co przywiodło „sądzących” do ich czynów, o tyle nadal nie mogę pojąć tej ogromnej, niszczącej siły ludzkich uczuć, która każe zabijać. I nie wiem, czy to w ogóle jest do pojęcia...

Początek „Czarownic...”, przyznaję, szedł mi trochę opornie. Ale mniej więcej od pięćdziesiątej strony lektura pochłaniała mnie coraz bardziej, a gdy autorka przeniosła nas w czasie do XVI wieku, przepadałam całkowicie. Przywiązałam się do tamtej Briandy i koleje jej losu śledziłam z drżeniem serca. I choć wiedziałam, co ją czeka, tak bardzo chciałam wierzyć, że jest jeszcze jakaś nadzieja. Uczucie irracjonalne, ale jego moc mnie samą zaskoczyła – nie spodziewałam się, że będę tak przeżywać tragedię Briandy i Corsa. Gabás w genialny i głęboko emocjonalny sposób pokazała indywidualny życiorys, a zarazem wspólnotę losów każdej z kobiet, która miała to nieszczęście dostać się w łapy mężczyzn „zaprowadzających porządek”. Mogły kochać, mieć dzieci, prowadzić dom i nie mieć nic wspólnego z czarami – nie miało to jednak żadnego znaczenia, musiały zginąć, bo w gruncie rzeczy ktoś miał taki kaprys. Straszne i okrutne.

Nie mogę już chyba bardziej podkreślać, jak wielkie uczucia wzbudziły we mnie „Czarownice z Pirenejów”. Swoją drugą powieścią Luz Gabás idealnie wpasowała się w mój gust. Jej opowieść zgrabnie splata wątek historyczny z przekonaniem, że prawdziwa miłość jest niezniszczalna i przetrwa wieki. Polecam gorąco.         

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

http://muza.com.pl/

Wyzwanie: "Grunt to okładka".

21 komentarzy:

  1. Jestem w trakcie lektury "Czarownic z Pirenejów", ale chyba jeszcze nie wkręciłam się na dobre w książkę. Mimo wszystko jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy :) Datę wydania zmieniono chyba na 17 lutego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jesteś już w tym momencie, gdzie pojawia się narracja historyczna? Bo dopiero wtedy książka nabiera charakteru.
      Rzeczywiście, na stronie wydawcy jest 17.

      Usuń
    2. Tak jestem, ale dopiero na początku.
      Chyba niedawno zmienili, bo najpierw miała być 3.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że Cię wciągnie i ogólnie ocenisz pozytywnie:)
      Też mi się tak wydaje.

      Usuń
  2. Ten opory początek nieco odstrasza, niemniej jednak dam szansę tej książce jeśli przypadkiem trafi w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrażaj się, potem jest naprawdę świetnie, tyle emocji:)

      Usuń
    2. Miało być oporny :) Muszę w końcu wymienić moją starą klawiaturę :)
      Skoro dalej jest świetnie, to może się zdecyduje.

      Usuń
    3. Ja w każdym razie naprawdę zachęcam:)

      Usuń
  3. Takie właśnie historie lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułam, że Ciebie nie musiałabym długo namawiać:)

      Usuń
  4. Ta książka bardzo mnie kusi.. i ta okładka. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak wiele książek chcę przeczytać :)
    Pozdrawiam
    ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad liczbą książek do przeczytania to ja się wolę nawet nie pochylać;)

      Usuń
  5. Twoja recenzja mocno mnie rozochociła. Myślę, że spodoba mi się tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze by było, gdyby dostarczyła Ci tyle samo emocji:)

      Usuń
  6. Zdecydowanie nie dla mnie. ;(

    Pozdrawiam,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomimo dość ciężkiego początku, mogłabym się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warstwa historyczna rekompensuje ten słabszy początek.

      Usuń
  8. Mnie ten temat również fascynuje. Pamiętam, ze po obronie magisterki miałam przesyt książkami i nie mogłam na nie patrzeć, ale przeczytałam wtedy książkę o czarownicach, coś w rodzaju leksykonu, rysu historycznego i słownika w jednym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to musiała być świetna rzecz. Pamiętasz może jakieś bliższe szczegóły?

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.