Mitchell Zuckoff „Lodowe piekło. Katastrofa na Grenlandii”,
Znak Literanova 2016, ISBN 978-83-240-2758-3, stron 464
Nawet po głębszym zastanowieniu nie jestem w stanie
powiedzieć, czego bardziej nienawidzę: gdy jest mi gorąco, czy może gdy kulę
się z zimna. Jeśli chodzi o ten drugi stan, to wystarczy, że na zewnątrz jest,
powiedzmy, -10 stopni Celsjusza, a ja najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z
domu (o temperaturach niższych nawet nie wspominając). Z tego też powodu chyba
za żadne skarby nie wybrałabym się na Grenlandię. Dla niektórych jest to jednak
miejsce, które fascynuje i przyciąga, które kryje w sobie jeszcze kilka zagadek
wielkiej historii. Jednym z takich ludzi jest Mitchell Zuckoff, dziennikarz,
reporter śledczy, finalista nagrody Pulitzera i autor bestsellerów. Cóż, po
lekturze „Lodowego piekła” sukcesy jego książek nie dziwią mnie wcale.
A o co w niej chodzi? Pod koniec 1942 r., w listopadzie, na
Grenlandii rozbił się samolot wojskowy C-53. Załoga przeżyła i nadała sygnał
SOS. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, w której brał udział bombowiec B-17.
On także się rozbił, ale dziewięcioosobowej załodze nic poważniejszego się nie
stało. Wkrótce później „w burzy śnieżnej zaginął samolot zwiadowczy
amerykańskiej Straży Wybrzeża zwany Grumman Duck, który wraz z trzema osobami
na pokładzie leciał na ratunek załodze z B-17” (str. 9). Krótki odstęp czasu,
trzy katastrofy, a wokół zimno i ta wszechobecna biel.
Grumman Duck, zwany Kaczką, to, można powiedzieć, obsesja
Lou Sapienzy, człowieka, który zorganizował wyprawę mającą na celu odszukanie samolotu
tkwiącego siedemdziesiąt lat pod lodem. A ewentualne jego odnalezienie wiązało
się ze sprowadzeniem do ojczyzny trzech żołnierzy, dla których Kaczka stała się
miejscem spoczynku. W wyprawie, która miała miejsce w sierpniu 2012 r., wziął
udział Mitchell Zuckoff. Autor uznał, że opowieść o tej wyprawie byłaby
niepełna bez wiedzy o tym, co wydarzyło się w 1942 r., dlatego też „Lodowe
piekło” to historia rozgrywająca się na dwóch planach czasowych. I, moim
zdaniem, dało to znakomity efekt. Całość czyta się fantastycznie i od
pierwszych stron potęgują się emocje oraz zainteresowanie, jak to wszystko się
skończyło.
Chłód sięgający –40 stopni, wichury, burze śnieżne,
zdradliwy lód, który w każdej chwili mógł człowieka pochłonąć. Ja nie wyobrażam
sobie spędzić w takich warunkach nawet kilku godzin. Rozbitkowie z B-17 tkwili
w tym surowym i okrutnym środowisku od listopada 1942 r. do kwietnia 1943 r. –
nie potrafię tego ogarnąć nawet myślą. Walczyli nie tylko z Grenlandią, ale
także ze sobą, z obrażeniami fizycznymi i psychiką. Los cały czas pokazywał
swoją okrutną twarz – czytając, jak wyglądała akcja ratunkowa, można było nie
raz pomyśleć, że to przecież niemożliwe, żeby wszystko szło aż tak źle. Gdyby
to była powieść, napisałabym, że autora porwała fantazja. A to tylko kolejny
dowód na to, że nikt inny, jak samo życie, potrafi pisać najbardziej
nieprawdopodobne scenariusze.
Mogłoby się wydawać, że ileż można pisać o tym przebywaniu
na lodzie, skoro każdy dzień musiał być podobny do drugiego. A jednak od narracji
Zuckoffa nie sposób się oderwać ani na moment. I naprawdę nie przesadzam. Ja
nawet nie potrafię nazwać słowami uczuć, jakie „Lodowe piekło” wywołuje -
przeżywałam je całą sobą, tak bardzo chciałam, żeby wszyscy uczestnicy
katastrof przeżyli, choć wiedziałam, myśląc racjonalnie, że to przecież
niemożliwe. I jak to stwierdziłam wcześniej, to nie jest powieść, tu happy end
miał częściowo gorzki smak. I także to udało się Mitchellowi Zuckoffowi oddać
na kartach tej publikacji. Polecam, rekomenduję i gorąco (bo przecież nie
chłodno, choć to rzecz o Grenlandii) zachęcam do lektury.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Od razu skojarzyła mi się z Terrorem Simmonsa. Też niezwykle mocna i wybitna książka. Tej poszukam z całą pewnością :)
OdpowiedzUsuńTo ja muszę poczytać o tym Terrorze, skoro polecasz:)
UsuńChoć wolę zimę niż lato to na Grenlandię chyba bym się nie wybrała. Na samą myśl o tym, co musieli przeżyć ci ludzie przechodzą mnie dreszcze. Chętnie przeczytałabym tę książkę.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to jest nas dwie;) A książkę naprawdę polecam.
UsuńJa podziwiam takich ludzi. To na pewno nie jest łatwa książka, ale warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto.
UsuńTym razem zdecydowanie chcę!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę:)
UsuńOdnośnie Twego pierwszego zdania recenzji - mam tak samo! U mnie takie skoki temperatur w ciągu doby, ze momentami nie wyrabiam (z 1-1,4 do -17,8)
OdpowiedzUsuńTreść powieści przypomina mi pewien film.
No to faktycznie, oszaleć można z takimi różnicami.
Usuń