Helen Rappaport „Cztery siostry. Utracony świat ostatnich
księżniczek z rodu Romanowów”, Znak Literanova 2015, ISBN 978-83-240-2754-5,
stron 544
Są takie książki, o przeczytaniu których się marzy, które
pragnie się mieć, których nie wolno przegapić. Dla mnie przykładem takiej
wyczekanej, wytęsknionej publikacji są „Cztery siostry” Helen Rappaport,
opowiadające o córkach ostatniego cara, Mikołaja II Romanowa. Zresztą nie ma co
zaprzeczać, elektryzuje mnie wszystko, co dotyczy carskiej dynastii panującej w
Rosji. Najgorsze, że od lat stoją na półce „Niezwykłe kobiety Romanowów”, mój
nieustanny wyrzut sumienia (i jednocześnie postanowienie noworoczne, by ją w
końcu przeczytać). Nie chciałam, żeby podobny los spotkał „Cztery siostry”,
dlatego zabrałam się za nie zaraz po tym, jak je kupiłam.
Olga, Tatiana, Maria, Anastazja. Przychodziły na świat co
dwa lata. I choć narodzinom każdej z nich towarzyszyła nuta rozczarowania –
znowu nie syn, następca tronu, upragniony dziedzic – to dla swoich rodziców,
Mikołaja II i Aleksandry Fiodorowny, księżniczki heskiej, były największym
skarbem. Choć one same mówiło o sobie „OTMA” (od pierwszych liter imion), choć
często zdarzało się, że traktowano je jako całość, jedność, to tak naprawdę
każda z nich była inna. I każda przeżywała różne etapy w swojej krótkiej
biografii. Łączyła je niezmiennie silna wiara oraz miłość do rodziny, oddanie
bliskim, a także umiejętność przystosowywania się do warunków, jakie zsyłał im
los.
Nie da się nie zauważyć, albo chociaż nie pomyśleć, że nad
rodziną stworzoną przez Mikołaja i Aleksandrę, unosił się złowieszczy duch
fatalizmu. Choć wnuczka królowej Wiktorii święcie wierzyła, że jej mąż władzę
absolutną sprawuje z woli Boga, to ja odniosłam wrażenie, że tak naprawdę nie
nadawali się oni do zajmowania powierzonych im funkcji. Nie dlatego, że
brakowało im jakichś umiejętności, ale dlatego, że obydwoje najlepiej czuli się
w zaciszu domowego ogniska, a to kłóciło się z obowiązkami, jakie nakładał na
nich piastowany urząd. I uczucie to jeszcze się nasilało, gdy na świat
przychodziły kolejne dzieci. Z różnych powodów carscy potomkowie byli izolowani
do świata, żyli trochę jak w złotej klatce, dlatego też większości Rosjan
jawili się jako istoty pozaziemskie. Oraz wzbudzali inne, o wiele gorsze
emocje, szczególnie małżonka cara i jej uwielbienie dla Rasputina.
Siostry Romanowe, choć wychowywane z dala od rzeczywistości
zewnętrznej, wyrosły na zwyczajne, bezpretensjonalne dziewczyny. Żadna nie
chełpiła się carskim urodzeniem. Były ciekawe ludzi, a czas zajmowały im
zajęcia typowe dla wszystkich innych nastolatek, głównie nauka. Nieobce im były
pierwsze miłostki i zauroczenia, miały swoje marzenia. Pierwszym prawdziwym
sprawdzianem dla każdej z nich była choroba brata i stan zdrowia matki, ciągle
niedomagającej; natomiast czas pierwszej wojny światowej to lata próby, którą
przeszły, wzbudzając podziw u innych, gdy pracowały ofiarnie jako pielęgniarki
i pomoce medyczne. W okresie uwięzienia odkryły, jak wielką radość dawały im
zwykłe, codzienne czynności i zwyczajne życie bez carskich obowiązków. Niestety
nie dane im było cieszyć się tym długo.
Nie ma ani grama przesady w stwierdzeniu, że Helen Rappaport
oddała czterem wielkim księżnym głos. Choć ja napisałam o nich ogólnie, dzięki
opracowaniu autorki doskonale widać, że każda z nich odznaczała się własnym,
indywidualnym temperamentem i charakterem. Rappaport oparła swoją narrację o
listy i dzienniki samych sióstr oraz tych osób, we wspomnieniach których się
one pojawiały. Efekt, jaki osiągnęła, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Przywiązałam się do Olgi, Tatiany, Marii i Aleksandry, polubiłam je, a przez to
ostatnie rozdziały czytałam z bólem żołądka, gdy wyobrażałam sobie, co musiały
czuć te młode dziewczyny, dorastające kobiety u progu życia dopiero, kiedy
znalazły się w tak wielkim niebezpieczeństwie. Co musiały myśleć,
przypuszczając, że nie będą miały szansy doczekać spełnienia własnych pragnień,
że nie założą własnych rodzin, że nie poznają, co to starość...? Och, jak
bardzo chciałam, żeby ta opowieść skończyła się inaczej!
Helen Rappaport pozwoliła nam zajrzeć do prywatnego świata
ostatniego cara i jego najbliższych. Dała możliwość spojrzenia na nich jak na
zwykłych ludzi, nie członków rodu panującego, nakreśliła portret czułej,
kochającej rodziny, której przyszło żyć w okrutnych czasach. „Cztery siostry”
to według mnie książka skończenie wybitna. Cieszę się, że nowy rok czytelniczy
rozpoczynam od tak znakomitego dzieła.
Byłam zachwycona lekturą! A masz rację, w czasie lektury człowieka ogarnia nastrój fatalizmu, i jakaś taka nostalgia, melancholia - wiesz, jak wszystko się skończy, a i tak masz nadzieję do ostatka, że jednak unikną swego losu :(
OdpowiedzUsuńCzyli pewnie też byś chciała przeczytać tę drugą publikację o Romanowach.
UsuńA najciekawsze, że to uczucie zostało ze mną na dłużej, ilekroć wracam do tej książki myślą, a robię to często, to ono mi towarzyszy.
Ach! jedna z moich ukochańszych książek ubiegłego roku, pięknie wydana i tak... mnie ruszyła... oby więcej takich
OdpowiedzUsuńO tak, dobrze by było, gdyby wszystkie wzbudzały takie emocje.
UsuńJa spasuje, ale moja kuzynka będzie zainteresowana, bo całkiem niedawno wspominała mi, że lubi książki nawiązujące do rodu Romanowów, więc powyższa pozycja powinna przypaść jej do gustu.
OdpowiedzUsuńNa pewno jej się spodoba, bo jest zwyczajnie doskonała.
UsuńRód Romanowów jakoś nigdy nie był obiektem mojego zainteresowania, ale Ty tak pięknie napisałaś o tej książce, że mogłabym się na nią skusić.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że gdybyś przeczytała to opracowanie, to zainteresowałabyś się tą dynastią.
UsuńZ historią u mnie... wiadomo. Ale Twoja opinia + te z komentarzy są więcej niż zachęcające do lektury.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nie trafiłaś na coś, co by Cię po prostu porwało i rozbudziło miłość do historii;) Ale może kiedyś to nastąpi, i kto wie, może to będzie ta książka? :)
Usuń"Cztery siostry" to mój wyrzut sumienia. Mnie również fascynuje życie carskiej rodziny. "Niezwykłe kobiety Romanowów" czytałam i uważam, że byłą to przyzwoita lektura. Muszę jeszcze zapolować na "Skazanych" :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, "Skazani" też jeszcze stoją i czekają na przeczytanie...
UsuńHistoria Romanovów mnie fascynuje, z chęcią przeczytam i tą pozycję. Czytałaś Steva Berrego i jego wersję historii Romanovów?
OdpowiedzUsuńTego akurat nie.
Usuń