środa, 13 stycznia 2016

Helen Rappaport "Cztery siostry"



Helen Rappaport „Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów”, Znak Literanova 2015, ISBN 978-83-240-2754-5, stron 544

Są takie książki, o przeczytaniu których się marzy, które pragnie się mieć, których nie wolno przegapić. Dla mnie przykładem takiej wyczekanej, wytęsknionej publikacji są „Cztery siostry” Helen Rappaport, opowiadające o córkach ostatniego cara, Mikołaja II Romanowa. Zresztą nie ma co zaprzeczać, elektryzuje mnie wszystko, co dotyczy carskiej dynastii panującej w Rosji. Najgorsze, że od lat stoją na półce „Niezwykłe kobiety Romanowów”, mój nieustanny wyrzut sumienia (i jednocześnie postanowienie noworoczne, by ją w końcu przeczytać). Nie chciałam, żeby podobny los spotkał „Cztery siostry”, dlatego zabrałam się za nie zaraz po tym, jak je kupiłam.

Helen Rappaport jest autorką książki „Ekaterinburg. The Last Days od the Romanovs”, która ukazała się w Londynie w 2008 roku (nie mogę przeżyć, że nie została wydana w Polsce). Opowiada w niej o ostatnich czternastu dniach życia carskiej rodziny w domu Ipatiewa w Jekaterynburgu. Natomiast „Cztery siostry” to historia życia wszystkich córek Romanowa oraz jego samego, jego żony i jedynego syna Aleksego. Życia zakończonego brutalnie w lipcu 1918 r.

Olga, Tatiana, Maria, Anastazja. Przychodziły na świat co dwa lata. I choć narodzinom każdej z nich towarzyszyła nuta rozczarowania – znowu nie syn, następca tronu, upragniony dziedzic – to dla swoich rodziców, Mikołaja II i Aleksandry Fiodorowny, księżniczki heskiej, były największym skarbem. Choć one same mówiło o sobie „OTMA” (od pierwszych liter imion), choć często zdarzało się, że traktowano je jako całość, jedność, to tak naprawdę każda z nich była inna. I każda przeżywała różne etapy w swojej krótkiej biografii. Łączyła je niezmiennie silna wiara oraz miłość do rodziny, oddanie bliskim, a także umiejętność przystosowywania się do warunków, jakie zsyłał im los.

Nie da się nie zauważyć, albo chociaż nie pomyśleć, że nad rodziną stworzoną przez Mikołaja i Aleksandrę, unosił się złowieszczy duch fatalizmu. Choć wnuczka królowej Wiktorii święcie wierzyła, że jej mąż władzę absolutną sprawuje z woli Boga, to ja odniosłam wrażenie, że tak naprawdę nie nadawali się oni do zajmowania powierzonych im funkcji. Nie dlatego, że brakowało im jakichś umiejętności, ale dlatego, że obydwoje najlepiej czuli się w zaciszu domowego ogniska, a to kłóciło się z obowiązkami, jakie nakładał na nich piastowany urząd. I uczucie to jeszcze się nasilało, gdy na świat przychodziły kolejne dzieci. Z różnych powodów carscy potomkowie byli izolowani do świata, żyli trochę jak w złotej klatce, dlatego też większości Rosjan jawili się jako istoty pozaziemskie. Oraz wzbudzali inne, o wiele gorsze emocje, szczególnie małżonka cara i jej uwielbienie dla Rasputina.

Siostry Romanowe, choć wychowywane z dala od rzeczywistości zewnętrznej, wyrosły na zwyczajne, bezpretensjonalne dziewczyny. Żadna nie chełpiła się carskim urodzeniem. Były ciekawe ludzi, a czas zajmowały im zajęcia typowe dla wszystkich innych nastolatek, głównie nauka. Nieobce im były pierwsze miłostki i zauroczenia, miały swoje marzenia. Pierwszym prawdziwym sprawdzianem dla każdej z nich była choroba brata i stan zdrowia matki, ciągle niedomagającej; natomiast czas pierwszej wojny światowej to lata próby, którą przeszły, wzbudzając podziw u innych, gdy pracowały ofiarnie jako pielęgniarki i pomoce medyczne. W okresie uwięzienia odkryły, jak wielką radość dawały im zwykłe, codzienne czynności i zwyczajne życie bez carskich obowiązków. Niestety nie dane im było cieszyć się tym długo.

Nie ma ani grama przesady w stwierdzeniu, że Helen Rappaport oddała czterem wielkim księżnym głos. Choć ja napisałam o nich ogólnie, dzięki opracowaniu autorki doskonale widać, że każda z nich odznaczała się własnym, indywidualnym temperamentem i charakterem. Rappaport oparła swoją narrację o listy i dzienniki samych sióstr oraz tych osób, we wspomnieniach których się one pojawiały. Efekt, jaki osiągnęła, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Przywiązałam się do Olgi, Tatiany, Marii i Aleksandry, polubiłam je, a przez to ostatnie rozdziały czytałam z bólem żołądka, gdy wyobrażałam sobie, co musiały czuć te młode dziewczyny, dorastające kobiety u progu życia dopiero, kiedy znalazły się w tak wielkim niebezpieczeństwie. Co musiały myśleć, przypuszczając, że nie będą miały szansy doczekać spełnienia własnych pragnień, że nie założą własnych rodzin, że nie poznają, co to starość...? Och, jak bardzo chciałam, żeby ta opowieść skończyła się inaczej! 

Helen Rappaport pozwoliła nam zajrzeć do prywatnego świata ostatniego cara i jego najbliższych. Dała możliwość spojrzenia na nich jak na zwykłych ludzi, nie członków rodu panującego, nakreśliła portret czułej, kochającej rodziny, której przyszło żyć w okrutnych czasach. „Cztery siostry” to według mnie książka skończenie wybitna. Cieszę się, że nowy rok czytelniczy rozpoczynam od tak znakomitego dzieła.

14 komentarzy:

  1. Byłam zachwycona lekturą! A masz rację, w czasie lektury człowieka ogarnia nastrój fatalizmu, i jakaś taka nostalgia, melancholia - wiesz, jak wszystko się skończy, a i tak masz nadzieję do ostatka, że jednak unikną swego losu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pewnie też byś chciała przeczytać tę drugą publikację o Romanowach.
      A najciekawsze, że to uczucie zostało ze mną na dłużej, ilekroć wracam do tej książki myślą, a robię to często, to ono mi towarzyszy.

      Usuń
  2. Ach! jedna z moich ukochańszych książek ubiegłego roku, pięknie wydana i tak... mnie ruszyła... oby więcej takich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dobrze by było, gdyby wszystkie wzbudzały takie emocje.

      Usuń
  3. Ja spasuje, ale moja kuzynka będzie zainteresowana, bo całkiem niedawno wspominała mi, że lubi książki nawiązujące do rodu Romanowów, więc powyższa pozycja powinna przypaść jej do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jej się spodoba, bo jest zwyczajnie doskonała.

      Usuń
  4. Ród Romanowów jakoś nigdy nie był obiektem mojego zainteresowania, ale Ty tak pięknie napisałaś o tej książce, że mogłabym się na nią skusić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że gdybyś przeczytała to opracowanie, to zainteresowałabyś się tą dynastią.

      Usuń
  5. Z historią u mnie... wiadomo. Ale Twoja opinia + te z komentarzy są więcej niż zachęcające do lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze nie trafiłaś na coś, co by Cię po prostu porwało i rozbudziło miłość do historii;) Ale może kiedyś to nastąpi, i kto wie, może to będzie ta książka? :)

      Usuń
  6. "Cztery siostry" to mój wyrzut sumienia. Mnie również fascynuje życie carskiej rodziny. "Niezwykłe kobiety Romanowów" czytałam i uważam, że byłą to przyzwoita lektura. Muszę jeszcze zapolować na "Skazanych" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś mi, "Skazani" też jeszcze stoją i czekają na przeczytanie...

      Usuń
  7. Historia Romanovów mnie fascynuje, z chęcią przeczytam i tą pozycję. Czytałaś Steva Berrego i jego wersję historii Romanovów?

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.