Halina Auderska „Smok w herbie. Królowa Bona. T. 1”,
Wydawnictwa Radia i Telewizji 1983, ISBN 83-212-0253-5, stron 324
źródło |
Młoda księżniczka Bona, córka Izabeli, księżnej Mediolanu,
Bari i Rossano, przybywa do Polski, by poślubić jej króla, Zygmunta. Doskonale
zdaje sobie sprawę z tego, co jest jej najważniejszym zadaniem. Tym większe
spotyka ją rozczarowanie, gdy na świat przychodzi córka. Gdy jednak rodzi się
syn, Bona robi wszystko, by zapewnić mu tron i umocnić jego przyszłą władzę.
Nie brakuje jej ambicji, szybko uczy się realiów panujących w nowej ojczyźnie.
Chce mieć taką pozycję, by móc decydować o wszystkim, a to nie za bardzo podoba
się poddanym królowej przybyłej z południa Europy...
Halina Auderska (1904-2000) to autorka zupełnie mi nieznana.
Dłuższą chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do jej stylu. I jakkolwiek patrząc
na całokształt, muszę przyznać, że powieść czytało mi się dobrze, to szczerze
mówiąc, nie do takiej narracji jestem przyzwyczajona. Moje doświadczenia z
beletrystyką historyczną to przede wszystkim Renata Czarnecka z autorów
rodzimych i Philippa Gregory czy C. W. Gortner z zagranicznych. U każdego z
nich nie brakuje szczegółów, licznych drobiazgów, które składają się na
wielowymiarowy portret zarówno głównych bohaterów, jaki i samej epoki, którą prezentują.
U Auderskiej opisów znajdziemy bardzo niewiele – co pewnie dla niektórych może
być zaletą – co, niestety, nie pozwoliło spojrzeć mi szerzej na opisywaną
historię. Tutaj o wszystkim, co się
dzieje, dowiadujemy się z dialogów – nie mówię, że to źle, ale jednak brakowało
mi głębszej perspektywy, dokładniejszej informacji, co tak naprawdę w danym
momencie czuła Bona i co nią kierowało. Pamiętajmy, że dla młodej księżniczki
pierwsze dni na polskiej ziemi musiały być niełatwe, a tymczasem „Smok w herbie”
niejako zupełnie pomija ten aspekt jej życiorysu. Oczywiście Bona dziwi się
pewnym rzeczom i zjawiskom, porównuje je z tym, co do tej pory było dla niej
normą, ale bardziej dotyczy to różnic kulturowych, a materia jej uczuć
pozostaje na dalekim planie.
W ogóle trudno oprzeć się wrażeniu, że Bona w oczach
Auderskiej jest przede wszystkim królową, natomiast kobietą, żoną i matką,
raczej momentami. W powieści Bona to chorobliwie ambitna i owładnięta żądzą
władzy niewiasta, która jest gotowa zrobić absolutnie wszystko, by osiągnąć
założone cele. Z perspektywy czasu i wiedzy, jaką ma się o epoce jej panowania,
o czasach dwóch ostatnich Jagiellonów, Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, jej
męża i syna, da się na nią, tę powieściową, spojrzeć z dwóch punktów widzenia.
Po pierwsze, nie da się zaprzeczyć, że chciała dobrze. Owszem, była ambitna,
ale leżał jej na sercu stan kraju, chciała, żeby polska dynastia panująca
naprawdę liczyła się w Europie. Tyle tylko że przyszło jej się mierzyć z polską
szlachtą, a to tak, jakby dzień w dzień musiała walić głową w mur. Co jak co,
ale polscy panowie ani myśleli dać sobie zrobić krzywdę: ojczyzna ojczyzną, jej
dobro ważne, ale osobisty interes w praktyce jednak ważniejszy. Poza tym, nie
zapominajmy, że dla wielu ówczesnych możnych królowa była przede wszystkim
obca, była tą przebrzydłą Włoszką, która rujnowała ich stan posiadania. I od
kiedy to polski szlachcic ma dać sobą rządzić, nie dość, że kobiecie, to
jeszcze nie Polce z dziada pradziada? Po drugie jednak, widać w powieści
Auderskiej, że nie ustrzegła się błędów, przede wszystkim w wychowywaniu i
podejściu do syna. Postawiła na swoim, osiągnęła najważniejszy cel, gdy August
został obwołany królem jeszcze za życia ojca, ale nie pozwalała mu się wykazać,
bo to oznaczało odebranie wpływów jej jako królowej. Wtrącała się ile wlezie w
jego życie prywatne, co jak wiemy, także nie skończyło się dobrze, by nie rzec,
że zupełnie nie po jej myśli: nie stworzyła imponującej dynastii panującej po
wsze czasy. Ogólnie można powiedzieć, że powieściowa Bona nie bez powodu miała
smoka w herbie...
Choć utwór Haliny Auderskiej w moich oczach idealny nie
jest, to tak naprawdę i tak uważam jego lekturę za ciekawe doświadczenie.
Wprawdzie zdecydowanie bardziej wolę współcześnie pisaną beletrystykę
historyczną, tę najnowszą, ale dobrze było choć na chwilę się od niej oderwać i
przekonać się, jak pisało się kiedyś.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Podziwiam Twoje zamiłowanie do literatury historycznej.Ja natomiast swoją ''miłość'' przelałam do innych gatunków ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że każda z nas znalazła coś dla siebie, prawda? :)
UsuńTak jak Cyrysia podziwiam Twoje zamiłowanie do tego typu tematyki, a sama dryfuję gdzie indziej. ;)
OdpowiedzUsuńGrunt, że obie jesteśmy zadowolone:)
UsuńA ja chiński zodiakalny smok :)
OdpowiedzUsuńBardziej wolę beletrystykę historyczną czy jakieś prace publicystyczne niż typowe biografie, choć teraz czekam na... Cecylkę ;)
To jest beletrystyka historyczna, tylko trochę starsza wiekiem;)
Usuń