Emil Marat, Michał Wójcik „Ptaki drapieżne. Historia Lucjana
„Sępa” Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK”, Znak Literanova 2016,
ISBN 978-83-240-3588-5, stron 376
Wojna kojarzy się chyba przede wszystkim z działaniami na
froncie, kiedy walczy się z wrogiem w gruncie rzeczy anonimowym, który zlewa
się w jedną całość. Rzadko kiedy rozmyśla się nad tym, że człowiek po
przeciwnej stronie barykady ma imię, może rodzinę, przyjaciół. I to raczej
normalne, w końcu walka to sytuacja zerojedynkowa: giniesz ty, albo on, twój
nieprzyjaciel. Ale wojna to również te epizody, kiedy trzeba było zabić
drugiego człowieka z zimną krwią, bez emocji, kiedy wykonywało się wyrok, gdy
likwidowało się różnej maści zdrajców narodu i ojczyzny. Armia Krajowa, wojsko
polskiego Państwa Podziemnego, miała w swojej strukturze oddział specjalny –
993/W – który egzekwował wyroki podziemnego wymiaru sprawiedliwości. Jednym z
żołnierzy tego oddziału był Lucjan Wiśniewski, pseudonim Sęp, jeden z ostatnich
żyjących jeszcze likwidatorów, bohater publikacji dziennikarzy Emila Marata i
Michała Wójcika.
Gdy wybuchła wojna, Wiśniewski miał czternaście lat.
Pierwszej egzekucji dokonał, gdy osiągnął wiek lat siedemnastu. Gdy patrzy się
na niego na zdjęciu z młodości, na fotografie jego kolegów, trudno oprzeć się
wrażeniu, że wyglądali w gruncie rzeczy jak dzieci, a ci młodzi chłopcy z
patrolu „Ptaków” (od pseudonimów wynajdywanych w atlasach ornitologicznych)
byli przecież elitą swojego oddziału. Co czuje człowiek, który musi pozbawić
kogoś życia? „Żadnej euforii, żadnej przyjemności i żadnych rozterek. Rozkaz,
spełnienie obowiązku. Nerwy i napięcie. Żadnego lubowania się w tym nie było.
Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą” (str. 29). Dlatego też zawsze ostro
protestował, gdy ktoś twierdził, że tę „robotę” można było lubić lub gdy
nazywano oddział zabójcami na zlecenie. Uważa, że każdy nich, w mniejszym lub
większym stopniu, ale przeżywał to, co robił.
W innym miejscu, na pytanie, czy gdyby cofnąć czas,
zdecydowałby się na taką samą służbę jeszcze raz, Lucjan Wiśniewski
odpowiedział: „Tak. Zdecydowanie. Gdybym mógł cofnąć czas, robiłbym to samo. Bo
to jest tak: myśmy nie bardzo wierzyli, że możemy z tego wyjść, że możemy
przeżyć wojnę, tej pewności nie było, choć chcieliśmy żyć. A ja robiłem coś, co
było konieczne. Brałem udział w likwidacjach, ale z absolutną pewnością, że ta
robota jest potrzebna i konieczna. Że trzeba to robić. Że ktoś musi!” (str.
178).
„Patki drapieżne” to historia o dojrzewaniu. Członkowie
oddziału specjalnego byli młodzi, gdy zaczynali służbę, ale dopiero z czasem w
pełni dorastali do bycia prawdziwymi żołnierzami. Ci, co przeżyli, czuli, że
związali się ze sobą już na zawsze, spotkali się we własnym gronie jeszcze
przez długie lata. I razem protestowali, gdy ich środowisko było opluwane.
Lucjan Wiśniewski raczej nie był łatwym rozmówcą,
wielokrotnie można odnieść wrażenie, że dziennikarze musieli ciągnąć go za
język (zresztą do tej pory „Sęp” unikał wywiadów, choć bez wątpienia ma on
naprawdę wiele do powiedzenia). Ale gdy już zaczął mówić, to większość książki,
opowieści przez niego snute, czyta się jak brawurową powieść wojenną. A to
przecież sama prawda... Jedno tylko miejscami mi się nie podobało. Rozumiem, że
Marat i Wójcik chcieli spojrzeć na oddział likwidatorów obiektywnie i
całościowo, a jednak miałam wrażenie, że podeszli do tematu z gotowym
nastawieniem i swoją subiektywną oceną, a to skutkowało czasem napastliwym
tonem pytań. Poza tym uważam jednak „Ptaki drapieżne” za wyjątkowo cenną pozycję
na polskim rynku wydawniczym – pozwala ona zajrzeć za kulisy działania jednego
z oddziałów Armii Krajowej oraz daje możliwość poznania tych, którym przypadła
w udziale jedna z trudniejszych służb żołnierskich.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”, "Grunt to okładka".
Chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam.
UsuńNie słyszałam o tej książce ani o jej bohaterze. I nawet się nie dziwię, skoro "Sęp" stroni od mediów.
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że się w końcu zgodził, dzięki temu będziemy mieć pojęcie o codzienności tego specjalnego oddziału AK.
UsuńIntrygująca publikacja, w sam raz dla mojego taty - miłośnika literatury wojennej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że przypadnie mu do gustu.
UsuńKsiążka idealna dla mojego taty. I już mam prezent na jego urodziny :)
OdpowiedzUsuńDobry wybór:)
Usuń