Luz Gabás „Czarownice z Pirenejów”, Muza 2016, ISBN
978-83-287-0118-2, stron 480. Premiera 17.02.2016.
Życie Briandy do tej pory biegło znajomym i uporządkowanym
torem. Pracowała jako inżynier, zabiegając o nowe kontrakty; związkowi z
Estebanem też nic nie mogła zarzucić. Ale coś się ostatnio zmieniło, organizm
kobiety zaczął ją zawodzić w najważniejszych momentach, serwując
niewytłumaczalne ataki paniki. Zdiagnozowane zaburzenia lękowe Brianda chce
wyciszyć z dala od Madrytu, więc wyjeżdża do domu swojej ciotki Isoliny, do
Anels. Jednak jej samopoczucie nie tylko się nie polepsza; kobieta ma wrażenie,
że jest coraz gorzej, nadal dręczą ją koszmary senne. Gdy któregoś dnia poznaje
tajemniczego Corsa, jest przekonana, że już się z nim spotkała. Mężczyzna fascynuje
ją coraz bardziej. Czy Brianda pójdzie za głosem namiętności? Czy okryje, co
tak naprawdę się z nią dzieje?
To właśnie moje upodobania czytelnicze sprawiły, że
zaintrygowała mnie powieść „Czarownice z Pirenejów”. Jej autorka, Luz Gabás,
pochodzi z Hiszpanii, studiowała anglistykę na uniwersytecie w Saragossie i
pracowała jako wykładowca akademicki. Zadebiutowała „Palmami na śniegu” – już
żałuję, że nie miałam okazji ich przeczytać. A wszystko dlatego, że
„Czarownicami...” Gabás całkowicie mnie zauroczyła. Nieśmiało liczyłam, że to
będzie pasjonująca historia, ale ostatecznie efekt końcowy przeszedł moje
oczekiwania. Najistotniejsze jest to, że część fabuły tocząca się w latach
1585-1592 wydarzyła się naprawdę. Dostałam więc to, czego szukam: opowieść
inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. To w tym ostatnim roku w jednym z
miasteczek leżących na hiszpańskiej prowincji doszło do „procesów” kobiet
oskarżonych o bycie czarownicami. Celowo postawiłam tu cudzysłów, ponieważ
obrady takich sądów niewiele miały wspólnego z obliczem faktycznej
sprawiedliwości i prawa. Luz Gabás szeroko i barwnie nakreśliła panoramę
zdarzeń, na tle których doszło do ostatecznego dramatu. I o ile pozwoliła
zrozumieć, co przywiodło „sądzących” do ich czynów, o tyle nadal nie mogę pojąć
tej ogromnej, niszczącej siły ludzkich uczuć, która każe zabijać. I nie wiem,
czy to w ogóle jest do pojęcia...
Początek „Czarownic...”, przyznaję, szedł mi trochę opornie.
Ale mniej więcej od pięćdziesiątej strony lektura pochłaniała mnie coraz
bardziej, a gdy autorka przeniosła nas w czasie do XVI wieku, przepadałam
całkowicie. Przywiązałam się do tamtej Briandy i koleje jej losu śledziłam z
drżeniem serca. I choć wiedziałam, co ją czeka, tak bardzo chciałam wierzyć, że
jest jeszcze jakaś nadzieja. Uczucie irracjonalne, ale jego moc mnie samą
zaskoczyła – nie spodziewałam się, że będę tak przeżywać tragedię Briandy i
Corsa. Gabás w genialny i głęboko emocjonalny sposób pokazała indywidualny
życiorys, a zarazem wspólnotę losów każdej z kobiet, która miała to
nieszczęście dostać się w łapy mężczyzn „zaprowadzających porządek”. Mogły
kochać, mieć dzieci, prowadzić dom i nie mieć nic wspólnego z czarami – nie
miało to jednak żadnego znaczenia, musiały zginąć, bo w gruncie rzeczy ktoś
miał taki kaprys. Straszne i okrutne.
Nie mogę już chyba bardziej podkreślać, jak wielkie uczucia
wzbudziły we mnie „Czarownice z Pirenejów”. Swoją drugą powieścią Luz Gabás
idealnie wpasowała się w mój gust. Jej opowieść zgrabnie splata wątek
historyczny z przekonaniem, że prawdziwa miłość jest niezniszczalna i przetrwa
wieki. Polecam gorąco.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Wyzwanie: "Grunt to okładka".
Jestem w trakcie lektury "Czarownic z Pirenejów", ale chyba jeszcze nie wkręciłam się na dobre w książkę. Mimo wszystko jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy :) Datę wydania zmieniono chyba na 17 lutego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A jesteś już w tym momencie, gdzie pojawia się narracja historyczna? Bo dopiero wtedy książka nabiera charakteru.
UsuńRzeczywiście, na stronie wydawcy jest 17.
Tak jestem, ale dopiero na początku.
UsuńChyba niedawno zmienili, bo najpierw miała być 3.
Mam nadzieję, że Cię wciągnie i ogólnie ocenisz pozytywnie:)
UsuńTeż mi się tak wydaje.
Ten opory początek nieco odstrasza, niemniej jednak dam szansę tej książce jeśli przypadkiem trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńNie zrażaj się, potem jest naprawdę świetnie, tyle emocji:)
UsuńMiało być oporny :) Muszę w końcu wymienić moją starą klawiaturę :)
UsuńSkoro dalej jest świetnie, to może się zdecyduje.
Ja w każdym razie naprawdę zachęcam:)
UsuńTakie właśnie historie lubię!
OdpowiedzUsuńTak czułam, że Ciebie nie musiałabym długo namawiać:)
UsuńTa książka bardzo mnie kusi.. i ta okładka. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak wiele książek chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Nad liczbą książek do przeczytania to ja się wolę nawet nie pochylać;)
UsuńTwoja recenzja mocno mnie rozochociła. Myślę, że spodoba mi się tak samo :)
OdpowiedzUsuńDobrze by było, gdyby dostarczyła Ci tyle samo emocji:)
UsuńZdecydowanie nie dla mnie. ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
No cóż.
UsuńPomimo dość ciężkiego początku, mogłabym się skusić :)
OdpowiedzUsuńWarstwa historyczna rekompensuje ten słabszy początek.
UsuńMnie ten temat również fascynuje. Pamiętam, ze po obronie magisterki miałam przesyt książkami i nie mogłam na nie patrzeć, ale przeczytałam wtedy książkę o czarownicach, coś w rodzaju leksykonu, rysu historycznego i słownika w jednym.
OdpowiedzUsuńO, to musiała być świetna rzecz. Pamiętasz może jakieś bliższe szczegóły?
UsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń