Joanna Jagiełło „Taki wstyd”, Nasza Księgarnia 2016, ISBN
978-83-10-12969-7, stron 352
Na pierwszy rzut oka układ Marty i Olgierda może być
odrobinę zaskakujący. Byli małżeństwem, a teraz razem wyjeżdżają na wakacje.
Ich związek rozpadł się przez jedno wydarzenie, ale nadal lubią spędzać ze sobą
czas. Tym razem wybrali Hel i zaraz po przyjeździe dowiadują się, że w
sylwestra zostało tutaj popełnione morderstwo. Zginął Jonasz, kierownik
miejscowego chóru, człowiek przez wszystkich lubiany, który zdawał się nie mieć
wrogów. Marta czuje dreszcz emocji, a dziennikarski instynkt nie pozwala jej
przejść obojętnie obok tej niewyjaśnionej sprawy. Zaczyna węszyć i dopytywać,
co budzi niepokój Olgierda. Ale że nie potrafią się przemóc i porozmawiać
szczerze o łączącej ich relacji, Marta ucieka w to prywatne, nieformalne
śledztwo.
Autorka postawiła na swoisty miks gatunkowy. Albo inaczej
rzecz ujmując, na kilka płaszczyzn związanych z tymi gatunkami. Z jednej strony
mamy relację Marty i Olgierda, byłego małżeństwa, które chyba żałuje, że jest
byłym. Oboje chcieliby czegoś więcej niż tylko łączącej ich obecnie przyjaźni,
ale boją się mówić o tym głośno; szczególnie Marta zastanawia się, czy da się
wejść dwa razy do tej samej rzeki. Drugi wątek, w gruncie rzeczy chyba wiodący,
to sprawa zbrodni na Joachimie. Czy znalazł się ktoś, kto widział więcej niż
inni i dlatego postanowił pozbawić go życia? Co działo się w czterech ścianach
domu ofiary, że matka Skalskiego oskarża swoją synową? I wreszcie motyw, który
ja dla własnych potrzeb nazwałam może nie tyle klątwą, co przekleństwem. A
wszystko zaczyna się od chorej na gruźlicę Elizy, która w 1910 r. udaje się do
sanatorium w Bydgoszczy, by jej córka Marianna nie widziała ostatnich chwil
umierającej matki. W którym punkcie te wątki się stykają? Bo choć można odnieść
wrażenie, że nie mają ze sobą nic wspólnego, to zapewniam, że nadchodzi taki
moment, gdy na czytelnika spływa olśnienie i cały rozmiar tragedii staje się
jasny i zrozumiały. I przejmująco przerażający.
W zasadzie cała fabuła jest w porządku, a jednak mam wobec
niej dość mieszane uczucia. Przede wszystkim kwestia tego przekleństwa, o
którym wspomniałam wyżej. Zdaję sobie sprawę, że życie potrafi różnie się
układać, ale mimo to te historie budziły jakiś mój opór, wydawały mi się
nieprawdopodobne. Nie mogę wyjaśnić dokładnie, o co chodzi, bo zdradziłabym
zbyt wiele, ale jakoś nie potrafiłam się przemóc i uwierzyć, że pewne zjawisko
mogło być aż tak powtarzalne. Inną sprawą jest to, że jak dla mnie, wątek Marty
i Olgierda, a właściwie samej Marty dążącej do prawdy, był trochę zbędny, skoro
autorka wprowadziła postać policjantki Sandry. Chodzi mi o to, że policjantka
wydała mi się o wiele ciekawszą postacią, niż odrobinę mdła Marta. To Sandra
miała potencjał i z nią jako postacią wiodącą mógł z tego wyjść całkiem niezły
kryminał z szerokim tłem społecznym – choć mam świadomość, że pewnie nie taki
był zamysł pisarki. Mnie po prostu zabrakło ogólnie jakichś mocniejszych
emocji, pazura, czegoś bardziej wyrazistego, co zaangażowałoby mnie bez reszty.
„Taki wstyd” nie porwał mnie tak, jak tego oczekiwałam. Tak
jak napisałam, niby nie było źle, ale nie pojawiły się też fajerwerki. Nie
ukrywam, że chciałam więcej, a nie wyszło. Podsumowując, powieść Joanny
Jagiełło można przeczytać, ale bez liczenia na oszałamiający rezultat. Takie
jest moje subiektywne zdanie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Nasza
Księgarnia.
Szkoda, że czujesz niedosyt. Ja chyba też dam sobie spokój z tą książką, tym bardziej, że mam co czytać.
OdpowiedzUsuńSzkoda. Znów niepotrzebnie podeszłam do książki z jakimś nastawieniem.
UsuńOdkąd zobaczyłam książkę w zapowiedziach zastanawiałam się-czytać, czy nie. I po przeczytaniu twojej recenzji na razie sobie daruję. Mam pilniejsze, gwarantujące ciekawszą lekturę książki an kupce do czytania na już:)
OdpowiedzUsuńJa właśnie problemu nie miałam, od razu wiedziałam, że chcę przeczytać. Szkoda tylko, że efekt nie okazał się taki, jak chciałam.
UsuńNapiszę tak: staram się omijać książki, które nie dają oszałamiających rezultatów... to wszystko przez małą ilość czasu. Jak już uda mi się wygospodarować pewien czas wolę go poświęcić na książki, które rzucą mnie na kolana :) W związku z tym "Taki wstyd" sobie raczej odpuszczę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Jestem tego samego zdania, też staram się tak robić. I ta książka miała mi zapewnić taki efekt. Niestety, nie wyszło.
UsuńHmm te nieprawdopodobne zabiegi fabularne mnie nieco zniechęcają, ale nie mówię nie. Może kiedyś przeczytam z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńMoże to tylko ja tak odebrałam? Wypatruję innych recenzji, żeby porównać wrażenia.
UsuńCoś mnie kusi, żeby się rozejrzeć, ale obawiam się, że mogłabym się na niej zawieźć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Nie spróbujesz, to się nie przekonasz;)
UsuńWłaśnie zaczełam czytać, zobaczymy...
OdpowiedzUsuńChętnie poznam Twoje zdanie.
UsuńKurcze, mimo Twoich zastrzeżeń nie czuje się zniechęcona, nie znam autorki, może akurat dzięki temu nie będę miał porównań?
OdpowiedzUsuńAle to dobrze, wiadomo, że każdy oczekuje czegoś innego, więc może Tobie by się spodobało? Najlepiej podejść właśnie bez porównań i bez nastawiania się na coś konkretnego.
UsuńRecenzja w punkt!
OdpowiedzUsuńWątek Marty i Olgierda na pierwszym planie - niezrozumiałe. Nudne, bez większego znaczenia dla rozwikłania sprawy, a już ich perypetie miłosne zupełnie banalne.
Sandra - zdecydowanie lepsza na pierwszy plan.
Przekleństwo - fakt, zupełnie nieprzekonujące, ale przyjęłam z całym dobrodziejstwem inwentarza, jako podstawę dla uzasadniania historii. Tyle że poszczególne "etapy" przewidywalne i przez to stwarzające wrażenie nudnych dłużyzn.
Jak to ktoś mądrze powiedział: "życie jest za krótkie na czytanie złych książek". Staram się stosować do tej zasady i zgodnie z nią - nie polecam tego tytułu nikomu, kto z reguły czyta coś więcej niż (bez urazy) Gorochlę i inne rozlewiska...
Dobrze wiedzieć, że ktoś podziela moje zdanie.
Usuń