środa, 11 listopada 2015

Natalia Sońska "Garść pierników, szczypta miłości"



Natalia Sońska „Garść pierników, szczypta miłości”, Czwarta Strona 2015, ISBN 978-83-7976-339-9, stron 364

Hanna Bielska na pierwszy rzut oka wygląda na pewną siebie kobietę sukcesu. Wie, czego chce, jest świadoma swojej wartości, nie boi się sięgać po to, co jej się należy. Ale tak naprawdę to tylko część obrazka. Położenie nacisku na rozwój zawodowy, na karierę, jest wynikiem nieudanego związku. Gdy przed kilku laty rozstawała się z Markiem, obiecała sobie, że więcej się nie zakocha, bo po co jej to? Relację ze swoim byłym opiera teraz na przyjaźni; gorzej, że jego żona jest jej szefową, więc o sympatycznym porozumieniu mowy raczej nie ma. O awansie chyba też nie i jak na razie Hania jest skazana na poprawianie cudzych tekstów, mimo że tak bardzo chciałaby pisać swoje. Uporządkowane życie Hanki idzie w odstawkę, gdy w jej życie niespodziewanie wkracza Wiktor. Wszystko zaczyna dziać się coraz szybciej i spontanicznie, a Hani, o dziwo, nawet się to podoba. Czy Wiktor okaże się tym, dla którego warto zmienić swoje poglądy na miłość i związki? 

Pewnie już kiedyś o tym wspominałam, ale napiszę to jeszcze raz: cały czas się zastanawiam, jak Wydawnictwo Czwarta Strona to robi? Ktoś z poznańskiej ekipy ma niesamowitego nosa do książek. Praktycznie rzecz biorąc, co książka to sukces, zero wpadek, grono znakomitych autorów na pokładzie, że o ciekawych, dojrzałych debiutach już nie wspomnę. Jestem świeżo po lekturze pierwszej powieści nowej autorki i proszę bardzo, są powody do zadowolenia. Natalia Sońska napisała ciepłą i przyjemną powieść obyczajową, skrzącą się od emocji jak grudniowy śnieg w mroźny, słoneczny poranek.

Muszę do czegoś przyznać: mam małą alergię na bohaterki literackie o imieniu Hania. Była jedna taka, która doprowadziła mnie do stanu bliskiego rwania włosów z głowy. Od czasu nieszczęsnego – nieszczęsnego dla mnie, rzecz jasna, bo wielu osobom się podobało – „Alibi na szczęście” postawa „chciałabym, a boję się” działa na mnie jak płachta na byka. Początkowo bałam się, choć nie wiem zupełnie, skąd mi się to wzięło, że Hanka Sońskiej będzie reprezentowała podobny typ. Nawet nie wiecie, jaką ulgę poczułam, gdy okazało się, że jest całkowicie inna. Od razu uprzedzę, że idealna także nie była, bo zdarzały się momenty, w których mnie lekko irytowała, ale nie przekroczyła żadnych granic, dzięki czemu moje włosy pozostały na swoim miejscu;) Skoro nie raz pisałam o mojej teorii, że lepszy irytujący bohater, niż taki, co to ani ziębi, ani grzeje, to muszę się tego trzymać, a w przypadku „Garści pierników...” założenie okazało się słuszne. Sońska zaplusowała postacią Marka. Och, jak mnie drażnił ten facet! Tylko z wrodzonego szacunku do książek nie rzuciłam nią parę razy o ścianę. Muszę więc pogratulować autorce umiejętności kreowania postaci każdego autoramentu: takich do rany przyłóż oraz takich w stylu „idź stąd i najlepiej nie pokazuj się więcej”.

Kiedyś myślałam, że powieść obyczajową jest napisać bardzo łatwo. Może faktycznie niektórym łatwo się je pisze, ale z perspektywy czytelnika już tak różowo nie jest. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie opierają się właściwie na tych samych schematach konstrukcyjnych i rozbijają o te same uczucia, więc właściwie można powiedzieć, że to wszystko już gdzieś było, to chyba trudno jest zaspokoić oczekiwania wybrednego i wymagającego czytelnika. „Garść pierników, szczypta miłości” może i nie wyróżnia się zbyt odkrywczą fabułą, ale ma za to coś innego, coś, na czym opiera się jej siła. To niesamowicie oddany nastrój. Ta powieść jest tak kusząco klimatyczna – wystarczy popatrzeć na okładkę, by poczuć tego zalążki. I nie wiem, jak autorka to zrobiła, ale dzięki niej naprawdę można poczuć magię świąt Bożego Narodzenia. Zazwyczaj nie dobieram lektur do pór roku, ale myślę sobie, że niniejsza jest doprawdy idealną opowieścią na zimę. Puchaty szlafrok, ciepły kocyk, kubek z gorącą czekoladą, blask świecących się na choince lampek, w tle cichy dźwięk kolęd czy świątecznych piosenek, a za oknem biel od prószącego śniegu – tak wyobrażam sobie najwłaściwszą scenerię dla obcowania z fabułą pióra Natalii Sońskiej.

Podsumowując, „Garść pierników, szczypta miłości” to powieść na przyzwoitym poziomie, która ma bardzo dobrze wyważone proporcje. Te momenty, w których obawiałam się, że zaraz zaleje mnie słodycz i lukier, równoważone są problemami z życia bohaterów (i częściową irytacją na te, które sami sobie stwarzają). Sądzę, że Natalia Sońska ma spory potencjał i będzie rozwijać swój warsztat. Czas spędzony na lekturze jej powieści będę miło wspominać.      

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

http://czwartastrona.pl/

35 komentarzy:

  1. Moje zdanie na temat tej książki już znasz. Mnie się ogromnie podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei nie mam alergii na imię Hania, bo siostrzenica męża ma tak na imię i jest przesłodką istotką. :) Sporo dobrego słyszałam na temat tej powieści, więc może dam się skusić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio coraz rzadziej sięgam po literaturę obyczajową i wątpię żebym zrobiła wyjątek dla tej pozycji :) Niemniej jednak interesuje mnie, co ma do przekazania debiutujaca autorka :) Mnie również działała na nerwy Hania z "Alibi na szczęście"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sięgam nadal, ale za to mam coraz większe wymagania;) Cieszę się, że mnie rozumiesz co do "Alibi...".

      Usuń
  4. Mam na nią ochotę, bo okładka mnie po prostu zauroczyła. Już na Targach ręka mi drżała. Ale w domu inwestujemy w kryminały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tej do kryminału daleko;) Zauroczenie okładką w pełni zrozumiałe:)

      Usuń
  5. Już sam tytuł budzi emocje, zapowiada, że książka nie jest słaba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ją na półce, będę czytać w okolicach początków grudnia, żeby zdążyć z recenzją przed świątecznymi zakupami prezentów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno czytanie w grudniu jeszcze podkreśli nastrój:)

      Usuń
  7. I całe szczęście, że szanujesz książki, bo rzucać o ścianę zawsze można czymś innym, żeby i ściana przetrwała, np. poduszką ;) A na klimatyczną książkę mam ochotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale zanim bym wzięła poduszkę do ręki, to już by mi ochota na rzucanie przeszła;)

      Usuń
  8. Ano właśnie, myślałam, że ten piernik w tytule zwiastuje za dużo słodyczy. Jednak skoro tak nie jest, to z chęcią przeczytam tę książkę. Zbiera całkiem dobre recenzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tego bałam, bo lukru w obyczajówkach nie lubię, ale na szczęście udało się autorce zachować równowagę, więc myślę, że dobre recenzje są zasłużone:)

      Usuń
  9. Zobaczyłam imię bohaterki i mi również przypomniała się ta z "Alibi..." ;) Sporo dobrego już o tej ksiażce czytała i cieszę się, że to kolejny tak dobry debiut w literaturze polskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja miałam takie skojarzenia;)

      Usuń
  10. Już o książce słyszałam i czytałam kilka opinii, mam na nią wielka ochotę, mam nadzieję że uda mi się ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czeka już u mnie na półce. Nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdjęcie na okładce jest takie... ciepłe, kojące. Nie jestem jednak pewna, czy to książka dla mnie. Chyba poczekam na to, co autorka zdziała w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony wydaje mi się, że faktycznie dla Ciebie za grzecznie, ale z drugiej kto wie, może akurat przekonałby Cię ten klimat;)

      Usuń
  13. Ta okładka jest zachwycająca. Nie czytam raczej tego typu powieści, ale chciałabym ją mieć tylko dla tej okładki. Naprawdę świetna oprawa! Jeśli zaś idzie o zawartość - chociaż to nie mój styl, mogłabym poświęcić jakieś leniwe popołudnie na tę lekturę. Żeby spróbować.

    Pozdrawiam,
    Po Książkach Mam Kaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na spróbowanie też polecam:) A najlepiej poczekaj do świąt, może wtedy powieść Cię do siebie przekona:)

      Usuń
  14. Jesienne / zimowe popołudnie tylko ja i książka... łyk gorącej herbaty z cytryną / miodem - i dalej zaczytana w kolejne wersy... niekiedy nie dostrzegamy panującej za oknem pogody - a to dzięki niej przecież mamy więcej czasu.... chwila tylko dla nas...Pozdrawiam :) Ps. Czekam na inne propozycje książkowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny, również pozdrawiam:)

      Usuń
  15. Muszę koniecznie przeczytać, mam ochotę rozgrzać się przy lekturze tego typu :)

    I zgadzam się w kwestii oceny wydawnictwa - mają naprawdę ciekawe debiuty, jak również interesujących autorów z ciut większym dorobkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na rozgrzanie w sam raz:)
      Zapowiedzi Czwartej Strony zawsze oglądam z ekscytacją:)

      Usuń
  16. Mam, mam i czytać będę, jak się klimat bardziej świąteczny zrobi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra decyzja:) Ja czytałam, jak była złota jesień, ale i tak nastrój poczułam:)

      Usuń
  17. MUSZĘ ją mieć na święta. Tyle :D!

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam ja jednym tchem, wczoraj z rana zaczełam, skończyłam o 4 w nocy! Ksiązka zabawna, z humorem, dowcipem, z pazurem. Czasem się śmiałam, czasem wzruszałam a czasem byłam lekko poirytowana i chciałam ją zostawić! wzbudziła we mnie dużo emocji. Twoja recenzja idealnie opisuje tą powieść.
    Będę Cię odwiedzać!
    Pozdrawiam
    http://newlifeeasier.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.