Joanna Olczak-Ronikier „Wtedy. O powojennym Krakowie”, Znak
2015, ISBN 978-83-240-3869-5, str. 352
Lata temu natknęłam się w bibliotece na książkę Joanny
Olczak-Ronikier „W ogrodzie pamięci”, tę, za którą pisarka otrzymała Nagrodę
Nike. Po upływie czasu pozostało we mnie tylko poczucie, że to była znakomita
lektura i jakkolwiek uważam, że dziś doceniłabym ją jeszcze bardziej – czyżby
czas na powtórkę? – to jednak, kto wie, może to był jakiś znak, zapowiedź tego,
jakie książki będę czytała w przyszłości. Ta przyszłość jest teraźniejszością i
nie mogłam odmówić sobie tej przyjemności, by poznać nową publikację
współzałożycielki Piwnicy pod Baranami.
Hanna Olczakowa i jej córka Joanna ostatnie dwa lata
okupacji spędziły osobno. Joasia mieszkała wówczas u sióstr niepokalanek, co
miało jej zapewnić bezpieczeństwo i przeżycie. Dziewczynka w 1944 r. miała
dziesięć lat i po takim czasie rozłąki była przekonana, że najbliższe jej osoby
zwyczajnie już nie żyją. Gdy wreszcie przyjechała po nią matka, postawiła jeden
warunek wspólnego powrotu do Krakowa: kupno lodów. Od tego momentu zaczyna się
nowy rozdział w życiu Joasi Olczakówny. Przeżycia wojenne, to, co widziała,
rozstanie, którego doświadczyła, sprawiły, że dopiero wtedy pozwoliła sobie na
beztroskie, łobuzerskie dzieciństwo.
Olczak-Ronikier snuje swoje wspomnienia z dwóch perspektyw:
dziesięcioletniego dziecka i osoby dorosłej, która zagłębia się w rodzinne
archiwum – jej babka i matka od czasu, gdy osiadły w Krakowie, przechowywały wszystko,
nie wyrzucając choćby najmniejszego skrawka papieru. Tam, gdzie pozostały tylko
nieliczne obrazy, migawki, to właśnie dokumenty i listy przychodzą z pomocą w
ich odtworzeniu.
Janina Mortkowiczowa podjęła się w Krakowie reaktywacji
rodzinnego wydawnictwa. Dlatego też „Wtedy” to także wycinek z życiorysów
polskich literatów. Częstym gościem z mieszkaniu na Krupniczej był Leopold
Staff; listy do babki Joasi pisały Maria Dąbrowska czy Maria Kasprowiczowa; a
hałas wrotek dziewczynki przeszkadzał w skupieniu Tadeuszowi Różewiczowi. Z
jednej więc strony patrzymy na nich oczami dziecka, a z drugiej – na podstawie
listów – możemy się przekonać, z jakimi problemami się borykali, czy to
artystycznymi, czy może częściej nawet – finansowymi i życiowymi.
Nie da się oceniać czyichś wspomnień, więc tego nie uczynię,
mogę tylko powiedzieć o ich największej zalecie – bardzo dobrze się je czyta.
Ale to nie wszystko, bo na pewno wywołują szereg emocji. Po pierwsze dlatego,
że te niezwykle trudne czasy przybliża nam dziecko, które je przeżyło, a po
drugie, że kolejny raz przekonujemy się, co robiła władza w Polsce Ludowej - a
choćby nie wiem jak wielki dystans się zachowywało, to zawsze budzi uczucie
niesprawiedliwości i tego, jacy ludzie potrafili być podli; przynajmniej u mnie
takie refleksje pojawiają się często, ilekroć czytam lekturę dotyczącą tamtych
czasów. „Wtedy” to również rzut oka na Kraków, którego już nie ma – jeszcze nie
tak zabudowany, nie tak przeludniony. Joanna Olczak-Ronikier zapewniła swoim
czytelnikom podróż w czasie i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Mogę tylko
żałować, że była to podróż dość krótka. Autorka ma dar opowiadania i mogłabym
czytać jej wspomnienia godzinami.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Polecę tę książkę mojemu tacie. On z pewnością znajdzie tu coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak właśnie będzie:)
UsuńNa pewno ta książka będzie ciekawa.
OdpowiedzUsuńPrzekonaj się sama:)
UsuńDo mnie książka dopiero przyjechała, więc leży na kupce do czytania na już:) Przeczytałam tylko twoje podsumowanie, póżniej po lekturze książki przeczytam pozostałą część recenzji, porównam wrażenia:)
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet nie wiem, czy wyszła mi recenzja, czy raczej zbiór luźnych przemyśleń. Ale przeczytać oczywiście warto i czekam na Twoją opinię:)
UsuńJa właśnie czytam ''W ogrodzie pamięci''- przecudowna książka, więc po kontynuację też z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńSkłaniasz mnie coraz bardziej ku myśli, by ją sobie przypomnieć:)
UsuńNajpierw chciałabym przeczytać "W ogrodzie pamięci".
OdpowiedzUsuńKoncepcja całkiem słuszna:)
UsuńBardzo lubię Kraków i chętnie bym poznała tę książkę. Nie wiedziałam, że to kontynuacja ;)
OdpowiedzUsuńJa w sumie też nie, to autorka wyjaśnia w pierwszym rozdziale.
Usuń