Ben Kane „Srebrny orzeł. Kroniki Zapomnianego Legionu 2”,
Znak Horyzont 2015, ISBN 978-83-240-3419-2, stron 608
Gdy postanowiła stanąć w obronie ściganego niewolnika, tak
młodego jeszcze mężczyzny, mogła
przypuszczać, że to się dobrze nie skończy. Ale nie wyobrażała sobie, że
mogłaby postąpić inaczej, w końcu kto jak nie ona, Fabiola, zna najlepiej smak
bólu, cierpień i upokorzeń, jakimi dzień w dzień karmieni są niewolnicy. Jej
los się odmienił, może mówić, że daleko zaszła, ale nadal nie wie, co dzieje
się z Romulusem, jej bratem bliźniakiem; nie straciła też z oczu swojego
głównego celu: zemsty na arystokracie, swoim ojcu. Gdy wchodzi w drogę łowcom
niewolników, decyduje się opuścić latyfundium Brutusa, nad którym sprawuje
opiekę, i udać się do swojego kochanka. Nie będzie to łatwe, bo wierny generał
Cezara walczy w powstaniu w Galii. Lepsza jednak podróż pełna niebezpieczeństw,
niż czekanie, aż zjawi się po nią Scewola, herszt bandy łowców, który na pewno
nie odpuści.
To teraz czas na wyznanie. Po lekturze „Zapomnianego
Legionu” Bena Kane’a pozostała we mnie pamięć raczej dłużyzn fabularnych, jakie
przytrafiły mu się w pierwszym tomie „Kronik”, niż tych momentów, które
odznaczały się wartką akcją. Dlatego też, gdy przystępowałam do lektury drugiej
części, nastawiałam się na to, że znów będę ją długo czytać i że może być
trudno z odbiorem. A tu nagle: szok! Zostałam całkowicie zaskoczona, bo
kontynuacja tętni życiem, tak jak tego oczekiwałam wcześniej. Narracja płynie
wartko, wydarzenia pędzą w szybkim tempie i „Srebrnego orła” pochłonęłam w
przeciągu dwóch dni. Myślę, że sedno
sprowadza się do tego, że teraz trójka głównych bohaterów płci męskiej jest
ciągle razem i to jest właśnie to, czego brakowało mi poprzednio. Tego właśnie
chciałam od pierwszej części i dostałam to teraz. „Zapomniany Legion” mało miał
w sobie tego Legionu, że się tak wyrażę, był dopiero wprowadzeniem w życie
postaci i w te zdarzenia, które doprowadziły ich na rubieże cywilizowanego
świata. Teraz jestem usatysfakcjonowana. „Srebrny orzeł” daleki jest od
przestojów, od mniej ciekawych partii tekstu, wreszcie jest tak, jak tego
oczekuję po książce o starożytności, czyli o epoce, która nieszczególnie mnie
„kręci” – siłą rzeczy publikacjom traktującym o tym okresie w dziejach wysoko
stawiam poprzeczkę, naprawdę muszą mieć w sobie to coś, by mnie do siebie
przekonać. Tym razem Benowi Kane’owi udało się do mnie trafić.
Odniosłam wrażenie, że autor inaczej rozłożył teraz
proporcje. „Zapomniany Legion” był „naładowany” historycznymi detalami, które
wyjątkowo barwnie i plastycznie przedstawiały nam Rzym I wieku p.n.e. „Srebrny
orzeł” to oczywiście równie bogata materia historyczna, ale głównie jeśli
chodzi o wojskowość. Nie brakuje w tym tomie mniejszych potyczek i większych
bitew, oj nie, więc myślę, że dla miłośników historii wojen i militariów ten
tom to po prostu istny raj. Ben Kane jest zafascynowany Rzymem sprzed wieków i
znalazło to swoje odbicie na kartach powieści. Udało mu się sprawić, że opisy
bitew nawet taki laik jak ja czytał z zainteresowaniem (choć oczywiście krwawe
i brutalne szczegóły nie cieszyły mnie wcale), a jeśli nawet nie z
zainteresowaniem, to na pewno daleka byłam od myśli, żeby je pomijać jako niewiele
znaczące dla ogólnego obrazu sytuacji.
Nie zmienia to jednak faktu, że nadal bohaterką, która
najmocniej przyciąga moją uwagę, jest Fabiola. Ale szczerze mówiąc, trochę
zaczęło mnie już irytować, że wszystkie jej problemy wynikały z chęci
wykorzystania seksualnego kobiety przez mężczyzn; na szczęście jednak autor
miał w zanadrzu ciekawy pomysł na tę postać, związany z kultem perskiego boga,
Mitry.
Cieszę się, że mimo początkowych obaw lektura „Srebrnego
orła” poszła mi tak sprawnie i że spełniła moje oczekiwania. To wprawdzie drugi
tom trylogii, a taką serię powinno czytać się w całości, ale jednak – według
mnie, czyli czysto subiektywnie – można spróbować go przeczytać bez znajomości
„Zapomnianego Legionu”. Po pierwszej części miałam więcej uwag, tę mogę polecić
z czystym sumieniem.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Znak.
Starożytny Rzym to w ogóle wdzięczne miejsce akcji, często czytam powieści z fabułą osadzoną w tym okresie historycznym. Ta również zapowiada się interesująco i całe szczęście, że w tym tomie autor ustrzegł się od popełnienia nielicznych błędów, dobrze to wróży na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobrze, i tak po cichu, to nawet się nie mogę doczekać ostatniej części, czego po pierwszej nie mogłam powiedzieć:)
UsuńJak dobrze, że cykl idzie we właściwym kierunku. Fajnie tak dać się mile zaskoczyć, zamiast mocno rozczarować po świetnej pierwszej części. ;)
OdpowiedzUsuńZgadza się, ta opcja podoba mi się o wiele bardziej:)
Usuńależ szalejesz z tymi historycznymi, kochana a odnajdujesz się jeszcze w tym brzydkim XXI wieku? :P
OdpowiedzUsuńO tyle, o ile muszę;)
UsuńMoże kiedyś ;) Na razie chyba nie do końca mam nastrój na takie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i chyba raczej nie poznam, bo jak dobrze wiesz, na co dzień wolę inne gatunki literackie :)
OdpowiedzUsuńW najbliższym tygodniu może Ci być trudno znaleźć u mnie coś ciekawego, bo będzie sama historia. Ale mimo to, mam nadzieję, że będziesz zaglądać;)
UsuńJa bym jednak wolała zacząć od pierwszego tomu. Wolę czytać po kolei :)
OdpowiedzUsuńJa zasadniczo też:)
UsuńDopiero zaczynam ten tom, ale już nie mogę się doczekać przygód bohaterów, których zdążyłam polubić. Powiadasz, że taką cegłę w 2 dni?! Jak Ty to zrobiłaś?:)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem, samo jakoś tak poszło migusiem;)
Usuń