Maryla Szymiczkowa „Tajemnica Domu Helclów”, Znak Literanova
2015, ISBN 978-83-240-3505-2, stron 288
Na głowie profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej jest cały dom.
Oczywiście, że sama nie gotuje ani nie sprząta, bo od tego ma Franciszkę i co
rusz to nowe dziewczyny do pomocy, ale przecież zaplanowanie posiłków, a
wcześniej zakupów, wyznaczenie kalendarza porządków - to wszystko samo się nie
ogarnie. Do tego cały czas trzeba pamiętać o ich pozycji profesorostwa – mąż
pracuje na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu, a ją, jego małżonkę, do czegoś to
zobowiązuje. Teraz musi pozyskać fanty na loterię dla dzieci skrofulicznych. W
tym celu udaje się Domu Helclów, którego pensjonariusze swoim rękodziełem
mogliby wspomóc to zbożne dzieło dobroczynne. W zakładzie panuje akurat
niecodzienna atmosfera, ponieważ jedna z mieszkających tam na stałe staruszek
zaginęła bez śladu. Szczupaczyńską ogarnia dreszcz ekscytacji, jakiego nie
czuła od dawna, i ani myśli z niego rezygnować; nie chce wracać do tej
codziennej nudy, jaką jest jej życie. Zofia zaczyna własne śledztwo...
Akcja powieści toczy się w autentycznie działającym od lat
Domu Helclów, położonym przy jednej z uliczek, do której łatwo trafić z ulicy
Długiej. Aż się teraz dziwię, że przez pięć lat studiów w Krakowie i
codziennego pokonywania Długiej, nigdy nie znalazłam się przy tym budynku. W
każdym razie w literackiej wersji losów tego przybytku dochodzi do tajemniczego
zniknięcia. Jedna z pań rozpłynęła się w powietrzu. Trzeba autorom przyznać, że
intryga, jaką zawiązali, jest po prostu mistrzowska. Ani mi w głowie nie
postało takie rozwiązanie, jakie zaproponowali. W swoim zawikłaniu w
intrygujący sposób nawiązuje do ważnych momentów z historii Galicji.
Myślę sobie jednak, że nie sama zagadka zniknięcia jest
tutaj najważniejsza. Albo może inaczej: ta powieść rozbija się na trzy
równoważne elementy - śledztwo, główną postać i Kraków w jego historycznym
wydaniu. Bo spójrzmy na Zofię Szczupaczyńską, cóż to za arcyciekawa bohaterka!
Mam nadzieję, że nie był to jednorazowy „wybryk” pisarzy, bo naprawdę
profesorowa wyszła im pierwszorzędnie. Trudno, rzecz jasna, powiedzieć, że jest
to postać z gruntu wzbudzająca sympatię, raczej bym stwierdziła, że jest
pocieszna. Pochodzi z Przemyśla, więc tym bardziej intensywnie włącza się do
tej gry pozorów, jaką było życie towarzyskie Krakowa końca XIX wieku.
„Najważniejsze, co ludzie powiedzą” staje się i jej dewizą, choć dochodzenie,
któremu z lubością się oddaje, pochłania ją do tego stopnia, że czasem
przestaje jej zależeć; nie wyrzuca sobie nawet za bardzo, że nie zabiegała o
to, by jej mąż niósł chociaż wieniec na pogrzebie Matejki. Bywa wścibska, czy
może raczej nie bywa, a jest, ale determinacji w osiągnięciu celu jej nie
brakuje. Naprawdę bardzo bym sobie życzyła, by znajdująca się na froncie
okładki dama w kapeluszu w tym małym kółeczku była zapowiedzią serii, w której
profesorowa Szczupaczyńska rozwiązuje kolejne kryminalne zagadki.
I wreszcie Kraków, równoprawny bohater, przestawiony w
szczegółach zarówno pod względem topografii, jak i cech charakterystycznych dla
jego mieszkańców; te wszystkie plotki, mniejsze i większe intrygi – to doprawdy
wyjątkowe, pełne smaczków fragmenty.
„Tajemnica Domu Helclów” okazała się być zaskakująco dobra.
Ten literacki pastisz jest kapitalnie skonstruowany i wyjątkowo mocno trzymam
kciuki za ciąg dalszy projektu pod tytułem Maryla Szymiczkowa. Moim zdaniem –
powodzenie gwarantowane.
A ja jakoś nie przepadam za kryminałami retro. Miałam okazję kilka takich poznać i szału nie było. Dlatego obawiam się, że powyższa pozycja również nie usatysfakcjonowałaby mój kapryśny gust :)
OdpowiedzUsuńBo myślę, że skoro generalnie nie przepadasz za historią, to i kryminał w takim wydaniu Cię nie zadowoli. To może o to chodzi:)
UsuńKryminały retro to nie moja bajka, ale po wielu pozytywnych recenzjach jakie czytałam zdecydowałam się zaryzykować, dlatego książkę mam i niedługo mam w planach. Polecam "Lalę" Dehnela.
OdpowiedzUsuńNie ma ryzyka, nie ma zabawy, czy jakoś tak;) Myślę, że skoro polecasz mi inną powieść Dehnela, to w końcu spróbujesz "go" w takim wydaniu, nawet jeśli to nie jest Twój ulubiony gatunek;)
UsuńW sumie lubię retro kryminały, więc i ten powinien mi się spodobać. ;>
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak będzie:)
UsuńSuper dobra, tak dziewczyny namawiały i slusznie!!
OdpowiedzUsuńBo to genialna książka jest. Czy ja kiedyś kogoś namawiałam do złego?:D
UsuńA nie mówiłam? Też mówiła, że świetna historia, to mi coś o presji, Kasiek, gadałaś;)
UsuńA rekomendacje Magdy zawsze się sprawdzają, przekonałam się już o tym nie raz:)
Ostatnio czytałam jeden kryminał retro i było ok. Tej książce też dam szansę, gdy sie na nia natknę.
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że ten też jest bardzo ok:)
UsuńMam w planach tę książkę. Uwielbiam klimat kryminału retro.
OdpowiedzUsuńO tak, odpowiednio oddany klimat to jest to, co uwielbiam:)
UsuńChciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOby Ci się udało:)
Usuń