środa, 18 listopada 2015

Aleksandra Zaprutko-Janicka "Okupacja od kuchni"



Aleksandra Zaprutko-Janicka „Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania”, Ciekawostki Historyczne.pl 2015, ISBN 978-83-240-3426-0, stron 304

Co najmniej piętnaście gatunków sera żółtego, tyle samo lub jeszcze więcej rodzajów wędlin czy  kiełbas, ryby, warzywa, owoce – do wyboru, do koloru. Asortyment sklepów i hipermarketów dzisiejszych czasów skłania ku refleksji, że generalnie rzecz biorąc, żyjemy obecnie w powszechnym dobrobycie (inna sprawa, że nie wszyscy mogą z niego korzystać), a nawet „przedobrobycie”, gdy okazuje się, ile żywności potrafimy marnować. Jedno i drugie zjawisko – czyli zarówno wypełnione po brzegi sklepowe półki, jak i wyrzucanie tego, czego nie zdążyło się skonsumować – dla ludzi, którzy w 1939 r. znaleźli się pod okupacją, byłoby nie do pomyślenia. O II wojnie światowej napisano już wiele, Aleksandra Zaprutko-Janicka postanowiła spojrzeć na te trudne i surowe czasy z perspektywy kuchni. Pochyliła się nad tym, co jedli i jak to zdobywali Polacy „za Niemca”.

Napadając na Polskę, Niemcy postawili sobie za cel fizyczną eksterminację jej ludności. Jednym ze sposobów było jej głodzenie. Dość szybko zostały wprowadzone kartki na żywność, które tylko początkowo dawały nadzieję na „normalizację” sytuacji. Ale to, co „zaoferowano”, nijak miało się do zaspokajania narastającego głodu. Kaloryczność produktów kartkowych budzi dzisiaj grozę: 400-600 kalorii w przypadku dorosłych, gdy norma powinna wynosić 2400 dla człowieka, który nie pracował fizycznie. By przetrwać, zaczęto zdobywać jedzenie wszelkimi sposobami, wychodząc z założenia, że „kto nie kombinuje, ten nie je”.

Na wojennym froncie znalazły się także kobiety. To na nie przede wszystkim spadł obowiązek zapewnienia prowiantu dla ich rodzin. Zadanie to mogło być początkowo szczególnie trudne dla pań z kręgów inteligencji czy artystycznej bohemy, które do tej pory miały służbę. Teraz musiały się nauczyć sobie radzić, a z czasem nie tylko one ujawniły pokłady niekończącej się kreatywności, co zrobić z tak niewielkich zasobów. Polki stały się mistrzyniami, jeśli chodzi o przygotowanie czegoś z niczego oraz w stosowaniu zamienników. Kawę robiły z cykorii, żołędzi czy nawet marchewki, herbatę parzyły ze skórek jabłek; z kartkowego chleba piekły torty; mąkę do ciasta zastępowały przetartą fasolą. Źródłem pomocy były ukazujące się wówczas książki kucharskie, dostosowane do codziennych realiów i problemów, z jakimi borykały się polskie kobiety. „Sto potraw z ziemniaków”, „100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej”, „Użytkowanie skórek i mięsa królika”, „Nie wyrzucaj pieniędzy za okno. Poradnik dla pani domu” to tylko niektóre z ówczesnych tytułów.

Zaprutko-Janicka opisuje wiele elementów codziennej walki z najeźdźcą. Tak, bo do pewnego stopnia była to walka, skoro np. za nielegalne ubicie świni groziła kara śmierci. Równie niebezpieczne było szmuglowanie żywności, ale mimo tego proceder ten kwitł w najlepsze – gorzej, że byli i tacy, którzy dorabiali się na nim niemałych fortun. Autorka prezentuje pejzaż miast, w których wszystkie wolne miejsca wykorzystywano na warzywne grządki; wspomina też przykłady hodowli zwierząt w mieszkaniach. Razem z nią przechodzimy również miejskimi targowiskami i zaglądamy do ówczesnych lokali gastronomicznych. Widzimy, jak wyglądały święta doby okupacji i czym żywili się powstańcy warszawscy. Dodatek „Okupacyjna książka kucharska” pozwala odtworzyć przepisy naszych babek i prababek – budyń z kapusty, marmelada z jabłek, marcepanki bez marcepanu, gulasz ziemniaczany – skusilibyście się na te dania? Żaden problem przygotować je samemu w domu.

„Okupacja od kuchni” to książka wyjątkowa. Z jednej strony niełatwa, bo budzi przerażanie prezentowana polityka okupanta. Niby tyle się już o niej wie, a jednak nadal aż się włosy jeżą na głowie, gdy człowiek spróbuje sobie wyobrazić ten strach towarzyszący np. przemycaniu żywności ze wsi do miasta. Albo przewożenie jedzenia w trumnach... Z drugiej jednak, pomysłowość naszych przodków, a zwłaszcza przodkiń, ich zaradność, to, że się nie załamywali, może budzić tylko podziw. Aleksandrze Zaprutko-Janickiej udało się w pasjonujący sposób przedstawić wojenną kuchnię – czytałam z ogromnym zainteresowaniem, nie zapominając jednak ani na chwilę o tym, jak trudne musiało być życie w takich warunkach. A jednocześnie bije z tej książki coś pozytywnego, nie wiem, nadzieja? A może trochę triumfu, że wbrew hitlerowcom Polacy tak dobrze sobie radzili, tak jakby chcieli pokazać nazistom, że chyba raczej nie wiedzą, z kim zadarli. „Okupację od kuchni” polecam z całą mocą, to publikacja dająca spojrzenia na ten aspekt wojny, o którym wspomina się rzadko, a był przecież nie mniej istotny niż bitwy, kampanie i polityka.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Księgarni Bookmaster.

http://bookmaster.com.pl/



20 komentarzy:

  1. Jak tylko zobaczyłam ten tytuł w zapowiedeziach od razu chciałam go zdobyć, teraz po twojej opinii widzę, ze sie nie myliłam, że to wartościowa pozycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jest warta przeczytania, mnóstwo w niej ciekawostek. No i zawsze to inne spojrzenie na wojnę.

      Usuń
  2. Bardzo fajna pozycja, wiele można się dowiedzieć w dobrym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ilekroć czytam recenzje tej książki przypominam sobie niedowierzanie podczas jej lektury - że można tak lekko opisać taki trudny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Podobne myśli mnie także towarzyszyły podczas lektury;)

      Usuń
  4. Słyszałam już o tej książce. Najbardziej w historii ciekawi mnie właśnie zwykłe życie ludzi, bo co tam wojny i dyplomacja, ciekawsze jest, co ludzie jedli, jak sie ubierali, jakie mieli rozrywki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza że o działaniach polityków i kampaniach wojennych jest mnóstwo publikacji, a te o codziennym życiu są w mniejszości. Dlatego każda taka lektura cieszy:)

      Usuń
  5. Uwielbiam tego typu książki, tę oczywiście czytałam i z przyjemnością sięgnęłabym po więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, ona zachęca do dalszych poszukiwań w tej dziedzinie.

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy pomysł na książkę. I może po tej lekturze częściej będziemy się zastanawiać robiąc zakupy, czy wyrzucając jedzenie, czy aby na pewno właściwie gospodarujemy jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiłabym się, gdyby większość z nas powiedziała, że jednak nieszczególnie nam to wychodzi.

      Usuń
  7. Tym razem niestety nie jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Planuję kupić tę książkę mojej mamie na Boże Narodzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam już o tej książce i wiem, że na pewno mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę, to za dobra książka jest, by miała rozczarować;)

      Usuń
  10. Jestem w trakcie lektury :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.