Aleksandra Zaprutko-Janicka „Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania”,
Ciekawostki Historyczne.pl 2015, ISBN 978-83-240-3426-0, stron 304
Co najmniej piętnaście gatunków sera żółtego, tyle samo lub
jeszcze więcej rodzajów wędlin czy
kiełbas, ryby, warzywa, owoce – do wyboru, do koloru. Asortyment sklepów
i hipermarketów dzisiejszych czasów skłania ku refleksji, że generalnie rzecz
biorąc, żyjemy obecnie w powszechnym dobrobycie (inna sprawa, że nie wszyscy
mogą z niego korzystać), a nawet „przedobrobycie”, gdy okazuje się, ile
żywności potrafimy marnować. Jedno i drugie zjawisko – czyli zarówno wypełnione
po brzegi sklepowe półki, jak i wyrzucanie tego, czego nie zdążyło się
skonsumować – dla ludzi, którzy w 1939 r. znaleźli się pod okupacją, byłoby nie
do pomyślenia. O II wojnie światowej napisano już wiele, Aleksandra
Zaprutko-Janicka postanowiła spojrzeć na te trudne i surowe czasy z perspektywy
kuchni. Pochyliła się nad tym, co jedli i jak to zdobywali Polacy „za Niemca”.
Na wojennym froncie znalazły się także kobiety. To na nie
przede wszystkim spadł obowiązek zapewnienia prowiantu dla ich rodzin. Zadanie
to mogło być początkowo szczególnie trudne dla pań z kręgów inteligencji czy
artystycznej bohemy, które do tej pory miały służbę. Teraz musiały się nauczyć
sobie radzić, a z czasem nie tylko one ujawniły pokłady niekończącej się
kreatywności, co zrobić z tak niewielkich zasobów. Polki stały się
mistrzyniami, jeśli chodzi o przygotowanie czegoś z niczego oraz w stosowaniu
zamienników. Kawę robiły z cykorii, żołędzi czy nawet marchewki, herbatę
parzyły ze skórek jabłek; z kartkowego chleba piekły torty; mąkę do ciasta
zastępowały przetartą fasolą. Źródłem pomocy były ukazujące się wówczas książki
kucharskie, dostosowane do codziennych realiów i problemów, z jakimi borykały
się polskie kobiety. „Sto potraw z ziemniaków”, „100 potraw oszczędnościowych
doby dzisiejszej”, „Użytkowanie skórek i mięsa królika”, „Nie wyrzucaj pieniędzy
za okno. Poradnik dla pani domu” to tylko niektóre z ówczesnych tytułów.
Zaprutko-Janicka opisuje wiele elementów codziennej walki z
najeźdźcą. Tak, bo do pewnego stopnia była to walka, skoro np. za nielegalne
ubicie świni groziła kara śmierci. Równie niebezpieczne było szmuglowanie
żywności, ale mimo tego proceder ten kwitł w najlepsze – gorzej, że byli i
tacy, którzy dorabiali się na nim niemałych fortun. Autorka prezentuje pejzaż
miast, w których wszystkie wolne miejsca wykorzystywano na warzywne grządki;
wspomina też przykłady hodowli zwierząt w mieszkaniach. Razem z nią
przechodzimy również miejskimi targowiskami i zaglądamy do ówczesnych lokali
gastronomicznych. Widzimy, jak wyglądały święta doby okupacji i czym żywili się
powstańcy warszawscy. Dodatek „Okupacyjna książka kucharska” pozwala odtworzyć
przepisy naszych babek i prababek – budyń z kapusty, marmelada z jabłek,
marcepanki bez marcepanu, gulasz ziemniaczany – skusilibyście się na te dania?
Żaden problem przygotować je samemu w domu.
„Okupacja od kuchni” to książka wyjątkowa. Z jednej strony
niełatwa, bo budzi przerażanie prezentowana polityka okupanta. Niby tyle się
już o niej wie, a jednak nadal aż się włosy jeżą na głowie, gdy człowiek
spróbuje sobie wyobrazić ten strach towarzyszący np. przemycaniu żywności ze
wsi do miasta. Albo przewożenie jedzenia w trumnach... Z drugiej jednak,
pomysłowość naszych przodków, a zwłaszcza przodkiń, ich zaradność, to, że się
nie załamywali, może budzić tylko podziw. Aleksandrze Zaprutko-Janickiej udało
się w pasjonujący sposób przedstawić wojenną kuchnię – czytałam z ogromnym
zainteresowaniem, nie zapominając jednak ani na chwilę o tym, jak trudne
musiało być życie w takich warunkach. A jednocześnie bije z tej książki coś
pozytywnego, nie wiem, nadzieja? A może trochę triumfu, że wbrew hitlerowcom
Polacy tak dobrze sobie radzili, tak jakby chcieli pokazać nazistom, że chyba
raczej nie wiedzą, z kim zadarli. „Okupację od kuchni” polecam z całą mocą, to
publikacja dająca spojrzenia na ten aspekt wojny, o którym wspomina się rzadko,
a był przecież nie mniej istotny niż bitwy, kampanie i polityka.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Księgarni
Bookmaster.
Jak tylko zobaczyłam ten tytuł w zapowiedeziach od razu chciałam go zdobyć, teraz po twojej opinii widzę, ze sie nie myliłam, że to wartościowa pozycja.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jest warta przeczytania, mnóstwo w niej ciekawostek. No i zawsze to inne spojrzenie na wojnę.
UsuńBardzo fajna pozycja, wiele można się dowiedzieć w dobrym stylu.
OdpowiedzUsuńOtóż to:)
UsuńIlekroć czytam recenzje tej książki przypominam sobie niedowierzanie podczas jej lektury - że można tak lekko opisać taki trudny temat.
OdpowiedzUsuńPrawda? Podobne myśli mnie także towarzyszyły podczas lektury;)
UsuńSłyszałam już o tej książce. Najbardziej w historii ciekawi mnie właśnie zwykłe życie ludzi, bo co tam wojny i dyplomacja, ciekawsze jest, co ludzie jedli, jak sie ubierali, jakie mieli rozrywki...
OdpowiedzUsuńZwłaszcza że o działaniach polityków i kampaniach wojennych jest mnóstwo publikacji, a te o codziennym życiu są w mniejszości. Dlatego każda taka lektura cieszy:)
UsuńUwielbiam tego typu książki, tę oczywiście czytałam i z przyjemnością sięgnęłabym po więcej
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ona zachęca do dalszych poszukiwań w tej dziedzinie.
UsuńBardzo ciekawy pomysł na książkę. I może po tej lekturze częściej będziemy się zastanawiać robiąc zakupy, czy wyrzucając jedzenie, czy aby na pewno właściwie gospodarujemy jedzeniem.
OdpowiedzUsuńNie zdziwiłabym się, gdyby większość z nas powiedziała, że jednak nieszczególnie nam to wychodzi.
UsuńTym razem niestety nie jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńOj szkoda.
UsuńPlanuję kupić tę książkę mojej mamie na Boże Narodzenie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wybór, mama powinna być zadowolona:)
UsuńCzytałam już o tej książce i wiem, że na pewno mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, to za dobra książka jest, by miała rozczarować;)
UsuńJestem w trakcie lektury :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno Twoją opinię:)
Usuń