Łukasz Orbitowski „Inna dusza”, Od Deski do Deski 2015, ISBN
978-83-65157-00-3, stron 432
Bydgoszcz, ostatnia dekada XX wieku. Jędrek, Krzysiek i
Darek, trójka kumpli, którzy próbują razem mierzyć się z życiem i swoim
dorastaniem. Jędrek i Darek wywodzą się z podobnych rodzin, można powiedzieć,
że z tych lepszych, szczególnie ojciec Jędrka dba o swoją pozycję, a jego
bliscy mają mu w tym pomagać, by sąsiedzi darzyli ich należytym szacunkiem.
Tylko Krzysiek ma gorzej, jego ojciec jest alkoholikiem – jednym z tych, którzy
stale obiecują zerwać z nałogiem, a matkę wyraźnie przerasta rzeczywistość i z
czasem coraz bardziej będzie uciekać we własny świat. Chłopcy po szkole włóczą
się między ulicami miasta. Któregoś dnia dochodzi do sytuacji, która na zawsze
zmieni życie całej trójki.
„Inna dusza” to powieść, hm, specyficzna. Przyznaję, że
początek był dla mnie dość trudny i pomyślałam sobie, że jak tak będzie dalej,
to będzie zwyczajnie nudno. Po pierwszych sześćdziesięciu stronach
niepostrzeżenie poczułam, że moja ciekawość rośnie i krajobraz Bydgoszczy
widziany oczami Orbitowskiego zaczyna mnie wciągać. Od razu jednak zaznaczę, że
nie ma tutaj spektakularnej akcji, a wydarzenia toczą się raczej powolnym – by
nie powiedzieć, że leniwym, gdyby nie to, że jakoś „leniwy” nijak mi nie pasuje
do fabuły, z uwagi na inne uczucia, jakie wzbudza – tempem. Pisarz prezentuje
wizję codzienności nastolatków końca lat dziewięćdziesiątych i odnosiłam
wrażenie, że cofnęłam się w czasie do dzieciństwa, w tym sensie, że wtedy,
jestem pewna, czas nie biegł tak szybko; przecież gdy chodziłam do podstawówki,
rok szkolny ciągnął się niemiłosiernie – tylko wakacje zlatywały migiem;
dopiero chyba od studiów zaczęłam dostrzegać ten upływ czasu i przybywające
lata. „Inna dusza” jest, według mnie, pisana właśnie w takim stylu, by pokazać
zwyczajne, codzienne życie. Równocześnie jednak zrodziła się we mnie refleksja,
że Orbitowski nie dopuszcza swojego czytelnika do stanu, w którym mógłby się w
nim obudzić sentyment do przeszłości, jakaś tęsknota czy melancholia. Owszem,
są u niego elementy charakterystyczne dla ówczesnej Polski, rzeczy i zjawiska
ewidentnie kojarzące się z latami dziewięćdziesiątymi, a jednak ani razu nie
pojawiła się we mnie myśl: kurczę, ale wtedy było fajnie. Nawet jeśli
rzeczywiście tak myślę i faktycznie z sentymentem wspominam dzieciństwo oraz
dorastanie właśnie w tamtych latach, to tę powieść odebrałam jako trochę
surową, a czasem ironiczną ocenę tamtej dekady.
Być może ten brak sentymentów wynika z ogólnego nastroju
„Innej duszy”. Dla mnie ona jest cholernie mroczna; cały czas towarzyszyło mi
napięcie, bo czekałam na to, co miało się zdarzyć, w końcu to książka o
morderstwie. Ale nie tylko o samą zbrodnię tu chodzi, bo Orbitowski pokazał
przede wszystkim tę brzydką i brudną stronę życia społeczeństwa doby
transformacji, tych ludzi, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości,
którzy nie mieli za co utrzymać rodziny, a życie wydawało im się trudne do
udźwignięcia. Przerażenie rodziło także obserwowanie sylwetki i postawy
głównego bohatera. Nie chcę tu za dużo pisać o wszystkich moich przemyśleniach
związanych z jego osobą, bo zdradziłabym sedno powieści, powiem więc tylko, że
nie mogłam sobie w głowie poukładać tego obrazu. I z tym wiąże się chyba
najbardziej niepokojące pytanie, jakie można sobie postawić po lekturze
niniejszej powieści: czy faktycznie jest jakaś inna dusza, która potrafi
przejąć władzę nad człowiekiem i kazać mu kogoś zabić? I czy w takim razie
każdy człowiek może zostać mordercą...?
„Inna dusza” jest powieścią wyjątkowo dobrą, ale
powiedziałabym, że na pewno nie z gatunku tych tylko do „podobania się”.
Ukazuje nam dwa bieguny: tajemnice, mrok, przerażenie, a z drugiej strony
zwyczajne życie nastolatka, chłopaka, który miał być cukiernikiem, a został
mordercą i więźniem. Łukasz Orbitowski konfrontuje swoich odbiorców z demonami
tkwiącymi w człowieku, takim, którego nie posądzałoby się o zdolność do popełnienia
tak okrutnego czynu, jakim jest pozbawienie kogoś życia, oraz do późniejszego
zachowania, jakby się nic nie stało. „Inna dusza” to dopracowana, solidna
warsztatowo powieść, którą warto poznać.
Ciągle jeszcze przygoda poznawania Orbitowskiego przede mną. Po Twojej recenzji wiem, że warto zacząć od tego tytułu:)
OdpowiedzUsuńO innych się nie wypowiem, bo ich nie znam, ale "Inna dusza" sprawiła, że teraz mam ochotę poznać "Szczęśliwą ziemię". To chyba więc najlepsza rekomendacja - że ta powieść robi ochotę na więcej;)
UsuńCzyli trzeba przetrwać nudny początek. Będę o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńOn mógł być nudny tylko w moich oczach, może Ciebie wciągnie od razu;)
UsuńSkoro Twoim zdaniem to dość specyficzna powieść, to ja jednak spasuje, bo mam obecnie ochotę na coś znacznie mniej ambitnego.
OdpowiedzUsuńA ja lubię takie powieści :)
UsuńTo już rzecz gustu:) Krysię rozumiem, a Fiolkę zachęcam:)
UsuńAż jestem ciekawa, jak ocenisz Wiśniewskiego. :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem bardzo się cieszę, że Orbitowski przypadł Ci do gustu. Jak dla mnie, świetny z niego obserwator.
Za tydzień powinna być recenzja, choć im więcej razy ją czytam, tym bardziej się zastanawiam, czy nie miesza mi się życie z powieścią...
UsuńMasz rację. I na pewno jest to autor, któremu warto się przyglądać.