Joanna Szwechłowicz „Tajemnica szkoły dla panien”,
Prószyński i S-ka 2014, ISBN 978-83-7839-691-8, stron 344
Moja słabość do dwudziestolecia międzywojennego zatacza
coraz szersze kręgi. Już nie tylko na publikacje popularnonaukowe mam stale
narastającą ochotę; mój apetyt obejmuje także powieści z akcją toczącą się
właśnie w międzywojniu. Z tego też powodu chciałam przeczytać kryminał-retro -
„Tajemnicę szkoły dla panien” Joanny Szwechłowicz. Spotkałam się już z
opiniami, że więcej tutaj warstwy obyczajowej, niż elementów samego kryminału,
ale zależało mi szczególnie na realiach, nie na samej zagadce zbrodni. I to
dostałam – dopracowaną lekturę pełną literackich smaczków.
Ależ ja lubię takie opowieści: małe miasteczko, niewielu
mieszkańców, a każdy z nich może być podejrzany. Tyle że najpierw musi się
znaleźć ktoś, kto będzie gotowy go zdemaskować. Bo w Mańkowicach nie jest to
takie oczywiste. Policja jest, a jakże, ale dowodzący sprawą Ratajczak raczej
nie ma w sobie pędu do podejmowania tropów. Robi to dopiero wtedy, kiedy już
naprawdę musi. I o dziwo, nie wzbudza tym szczególnej niechęci czytelnika,
przynajmniej we mnie jego sylwetka wywołała raczej inne uczucia: sympatii dla
jego pewnej „ciapowatości”? Uśmiechu współczucia, czy może lekkiego
politowania, kiedy okazuje się, że to jego żona jest bardziej zdecydowana,
przenikliwa i szybciej dochodzi do prawdy?
Rzeczywiście autorka duży nacisk położyła na kwestie
obyczajowo-społeczne. Widoczne jest to szczególnie, jeśli chodzi o rolę
kobiety. Bo z jednej strony widzimy te panie, które same są tego przykładem i
uważają, że nadal ich najważniejszym zadaniem jest bycie żoną i matką, a z
drugiej te, które nawet nimi będąc, wychodzą poza utarte schematy tych funkcji,
bądź te, które dopiero zastanawiają się, jaką przyszłość mogłyby wybrać.
Widzimy więc, jak wraz z nowym państwem rodziła się stopniowo emancypacja
kobiet, jak próbowały się one wyrwać z okowów konwenansów, co wcale nie było
zadaniem prostym.
Ale tym, co najbardziej przypadło mi do gustu, co chciałabym
mocno podkreślić, jest styl, jakim posługuje się Szwechłowicz. I jeśli językiem
powieści można się delektować, to tak, ja to robiłam, czytając „Tajemnicę
szkoły dla panien”. Nie potrafię oddać słowami, co dokładnie wzbudziło mój
zachwyt, bo trzeba to sprawdzić samemu, więc jeśli nawet kogoś nie
zainteresowała fabuła, bądź poczuł się zniechęcony małą zawartością „kryminału
w kryminale”, to polecam mu tę powieść choćby po to, by mógł poobcować z
błyskotliwym, pełnym humoru językiem. I osobiście mam wielką nadzieję, że Joanna
Szwechłowicz da mi jeszcze szansę ponownego spotkania z jej prozą.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Lata dwudzieste,
lata trzydzieste...”, „Polacy nie gęsi”.
Jestem zaciekawiona, tym bardziej, że kryminału retro jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńMają coś w sobie i choćby dla odmiany od współczesnych warto po nie sięgnąć;)
UsuńCzytałam, fajne, podobało mi się i jak widzisz nie tylko ty rozciągasz dwudziestolecie także na beletrystykę:)
OdpowiedzUsuńA Ty się potem dziwisz, że to samo wyciągamy z książek;)
UsuńJak wiesz, bardziej preferuję czasy współczesne, dlatego tym razem jednak spasuję, bo nie poczułam zainteresowania niniejszą książką.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że mimo tej historii u mnie, nie przestaniesz tu zaglądać;)
UsuńBrzmi ciekawie, zapiszę sobie tytuł i na niego zapoluję :) takiej książki jeszcze nie czytałam
OdpowiedzUsuńNamawiam z całych sił:)
UsuńCoś dla mnie :) Muszę sobie zapisać tytuł :)
OdpowiedzUsuńOby udało Ci się go jakoś zdobyć;)
UsuńNie spotkałam się jeszcze z prozą tej autorki, ale mnie zaciekawiłaś. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzyli zadanie wykonałam;)
UsuńHm.. Juz sama okladka skrywa w sobie jakas tajemnice (mam na mysli oczy tej Pani), dlatego tez z wielka ciekawoscia przeczytalabym te ksiazke.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście tę panią można odebrać jako zapowiedź pewnych tajemnic:)
UsuńWiesz co? Przestanę do Ciebie zaglądać! Masz takie skarby, że moja zazdrość sięga zenitu ;) a na poważnie dobrze wiedzieć, jak zacznę zmieniać zdanie o epoce w jakiej przebywam w sensie literackim, zajrzę do mojej Paulinki i będę wiedziała od czego zacząć, albo i nie? Tyle wspaniałości! :)
OdpowiedzUsuńTym razem to nie do mnie kieruj to uczucie, to moja biblioteka ma tę perełkę;)
UsuńTak myślałam, że Ci się ta książka spodoba! I powiem ci, że ja też bym pewnie się nią zauroczyła...
OdpowiedzUsuńNo nie mogło być inaczej, ach, to dwudziestolecie...;)
UsuńPrzyznam szczerze, że mnie zaciekawiłaś ;)
OdpowiedzUsuńTo świetnie:)
UsuńChyba przeczytałam ze dwa kryminały retro - nawet nie pamiętam czy mi się podobały, ale chętnie spróbuje ponownie i chyba skusze się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńMożesz ryzykować, poza chwilką czasu nic nie tracisz;)
UsuńJest duża szansa, że mi się spodoba ta książka. Nawet mam ją na półce :)
OdpowiedzUsuńTo teraz tylko musisz znaleźć na nią czas:)
UsuńPatrząc na okładkę spodziewałam się innej lektury, a tu proszę miłe zaskoczenie. Zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że zaskoczenie na plus;)
Usuń