Urszula Janicka-Krzywda, Katarzyna Ceklarz „Czary góralskie.
Magia Podtatrza i Beskidów Zachodnich”, Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku
Narodowego 2014, ISBN 978-83-61788-86-7, stron 216
Lubię czytać książki o górach, ale nie tylko te o zdobywaniu
tych najwyższych; także o naszych polskich, szczególnie o Tatrach. Jako że nie
omijam publikacji poświęconych dwudziestoleciu międzywojennemu, to dzięki nim
zaczęłam się interesować najpierw historią, a teraz i współczesnością
Zakopanego. Coraz bardziej ciekawi mnie folklor i obrzędowość góralska - skąd
się wzięła, jak kształtowała się na przestrzeni wieków. Pozycja „Czary
góralskie” wydawała mi się idealna dla poszerzenia mojej wiedzy w tym zakresie
oraz dla rozwoju tej mojej fascynacji.
Zastanawialiście się, dlaczego czasem na dziecięcych wózkach
można zobaczyć czerwoną wstążeczkę? Jest to echem właśnie magii, rozumianej
jako „ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu, że istnieją irracjonalne
siły i związki, których opanowanie ma dać ludziom władzę nad zjawiskami dla
nich niezrozumiałymi – niemożliwą do uzyskania za pomocą środków materialnych.
Wiąże się z tym próba wyjaśnienia zjawisk i prawidłowości rządzących światem”
(str. 9). Stąd kolorowi czerwonemu przypisywano właściwości zapewniające
magiczną ochronę: „tasiemka w tym kolorze zabezpieczała przed pojawieniem się
kołtuna, urokiem, piorunami i wszelkimi chorobami” (str. 71); równocześnie
jednak „czerwień była złowróżbna, symbolizowała pożar, skalanie i nieszczęścia”
(tamże) – czyli już wiemy, skąd się wzięło powiedzenie, że wszystko, co rude,
jest wredne. Obok czerwieni, szczególną rolę przydawano bieli, żółci i czerni.
Charakterystyczne dla sposobu postępowania ludzi było powtarzanie pewnych
czynności określoną liczbę razy, np. trzy, siedem i dziewięć; trzynaście po
dziś dzień uważa się za przynoszącą pecha. Zarówno kolor, jak i liczby
magiczne, zaliczyłabym do haseł wyjaśniających. Taki podział przeprowadziłam
dla własnych potrzeb. Oczywiście każde z nich ma takie cechy, ale bardziej mam
na myśli to, że część z nich porządkuje nam wiadomości, które już gdzieś
zdobyliśmy, nadaje głębsze znaczenie temu, co już wiemy, umiejscawia znaczenia
w czasie i przestrzeni. Wystarczy przecież przywołać choćby zwyczaje związane z
oczepinami czy bramę weselną (zwaną gdzieniegdzie zastawą) – to, co się nań
składa, jest zapewne wynikiem tradycji, tego, jak to wyglądało dawniej.
Możemy więc przyjąć podział na hasła wyjaśniające; możemy je
także podzielić na kategorie: ludzie, przedmioty, zwierzęta, rośliny; ale ja
chciałam szczególnie zwrócić uwagę na te hasła, które wywołują czasem tylko
zdziwienie, czasem lekkie obrzydzenie, a czasem wręcz niedowierzanie, takie
moje współczesne, że naprawdę górale byli przekonani, iż danym zachowaniem są w
stanie coś zdziałać; i dotyczy to zarówno magii, nazwijmy ją, dobrej, białej
oraz tej złej, czarnej (to jeszcze jeden podział, przy czym część opisywanych
przedmiotów wykorzystywano zarówno do jednych, jak i do drugich czarów).
Przykłady? Proszę. „U Górali Śląskich
podczas pierwszej menstruacji córki matka chowała jej koszulę, a gdy
dziewczyna podrośnie i ma starającego się o jej rękę, wydobywa ową koszulę i
trochę przepierze; nieco tej wody mieszka z wódką, dając wypić „galantowi”,
który odtąd już od niej nie odejdzie” (str. 75). „Zagórzanie wierzyli, że aby
pozbyć się pieprzyków obecnych na ciele od urodzenia, należy je potrzeć ręką
(kością) zmarłego” (str. 78; o sposobach zdobycia takiego „narzędzia” to nawet
nie wspomnę). „Mieszkańcy wsi podbabiogórskich wierzyli, że świeca z ołtarza
jest przysmakiem upiorów, dobrze więc było mieć jej kawałek przy sobie i w
razie napaści rzucić go za siebie; upiór zatrzymywał się na posiłek, a
napadnięty człowiek uciekał” (str. 163). „Aby zjednać sobie pannę, należało
spalić jej włosy [zdobyte po kryjomu] wraz z fragmentem odzienia o północy na
krzyżowych (rozstajnych) drogach, a następnie zebrać popiół, wymieszać go z
herbatą z lubczyku i chlusnąć nią na każdą z czterech dróg. Po tym zabiegu
wszystkie dziewczyny we wsi miały pozytywnie odpowiadać na zaloty wykonawcy
zabiegu – szczególnie ta, do której należały spalone włosy” (str. 181).
„Czary góralskie” to prawdziwa kopalnia wiedzy dla
zainteresowanych tematem. Obok walorów poznawczych na uwagę i podkreślenie
zasługuje potężna praca, jaką musiały wykonać autorki, żeby w jednym tomie
zgromadzić tak bogaty materiał. Wydawnictwo dołożyło starań i książka jest
pięknie wydana. Myślę więc, że publikacja Urszuli Janickiej-Krzywdy i Katarzyny
Ceklarz może być idealnym rozwiązaniem dla każdego amatora góralskiego
folkloru.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
Sporo ciekawych informacji. Lubię takie informacje które wyjaśniają, skąd wywodzi się dany przesąd.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kolejny raz jesteśmy tego samego zdania:)
UsuńTematyka tej książki brzmi całkiem ciekawie, więc ja jestem skłonna dać jej szansę poznania. Szkoda tylko, że okładka taka nijaka.
OdpowiedzUsuńNie wspomniałam o tym, ale ta dłoń na okładce kryje w sobie pewną niespodziankę:)
UsuńOkładka pozostawia wiele do życzenia, a tematyka też w jakiś szczególny sposób mnie nie pociąga. Chyba spasuję.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, jak to jest, nie powinno się oceniać po okładce;) Choć czasem sama to robię;)
UsuńMnie akurat ten temat aż tak bardzo nie interesuje. Jednak dla pasjonatów to na pewno lektura obowiązkowa.
OdpowiedzUsuńZgadza się, przewodnicy czy animatorzy kultury na pewno znajdą tu wiele przydatnych informacji.
UsuńOkładka jest beznadziejna i gdybym nie przeczytała twojej recenzji, podejrzewa,że nawet nie zwróciłabym uwagi na książkę, a tak wiem,że jest ciekawa i warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńOkładka ma drugie dno, więc nie jest aż tak źle;)
UsuńO matko a ja mam tyle pieprzyków i sposób na nie hehe. Dużo ciekawostek, ale raczej sobie tę książkę odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńJa też, ale na pewno nie wypróbowałabym tego sposobu;)
Usuń