piątek, 28 listopada 2014

Urszula Janicka-Krzywda, Katarzyna Ceklarz "Czary góralskie"



Urszula Janicka-Krzywda, Katarzyna Ceklarz „Czary góralskie. Magia Podtatrza i Beskidów Zachodnich”, Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego 2014, ISBN 978-83-61788-86-7, stron 216

Lubię czytać książki o górach, ale nie tylko te o zdobywaniu tych najwyższych; także o naszych polskich, szczególnie o Tatrach. Jako że nie omijam publikacji poświęconych dwudziestoleciu międzywojennemu, to dzięki nim zaczęłam się interesować najpierw historią, a teraz i współczesnością Zakopanego. Coraz bardziej ciekawi mnie folklor i obrzędowość góralska - skąd się wzięła, jak kształtowała się na przestrzeni wieków. Pozycja „Czary góralskie” wydawała mi się idealna dla poszerzenia mojej wiedzy w tym zakresie oraz dla rozwoju tej mojej fascynacji.

„Weź ususzone kłącze jednej rośliny, wymieszaj z inną i dodaj do napoju osoby, na którą chcesz rzucić czar” – tak można by chyba w skrócie przedstawić powszechne myślenie o czarach. I okazuje się, że rzeczywiście coś w tym jest, że to faktycznie wyglądało kiedyś podobnie. O sposobach rzucania magii piszą Urszula Janicka-Krzywda i Katarzyna Ceklarz, etnograf i etnolog, zajmujące się w swoich badaniach kulturą ludową górali. Ich publikacja ma postać leksykonu, składającego się z blisko dwustu pięćdziesięciu haseł. Wymaga to oczywiście specyficznego podejścia do czytania – jakkolwiek autorki posługują się lekkim, przyjemnym i zrozumiałych dla każdej grupy odbiorców językiem, to jednak całość dawkowałam sobie dość długo, ponieważ nie da się przyswoić zbyt wielu haseł naraz, zaczynają się one po prostu mieszać. Najlepiej więc od razu przyjąć zasadę: kilka haseł dziennie.

Zastanawialiście się, dlaczego czasem na dziecięcych wózkach można zobaczyć czerwoną wstążeczkę? Jest to echem właśnie magii, rozumianej jako „ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu, że istnieją irracjonalne siły i związki, których opanowanie ma dać ludziom władzę nad zjawiskami dla nich niezrozumiałymi – niemożliwą do uzyskania za pomocą środków materialnych. Wiąże się z tym próba wyjaśnienia zjawisk i prawidłowości rządzących światem” (str. 9). Stąd kolorowi czerwonemu przypisywano właściwości zapewniające magiczną ochronę: „tasiemka w tym kolorze zabezpieczała przed pojawieniem się kołtuna, urokiem, piorunami i wszelkimi chorobami” (str. 71); równocześnie jednak „czerwień była złowróżbna, symbolizowała pożar, skalanie i nieszczęścia” (tamże) – czyli już wiemy, skąd się wzięło powiedzenie, że wszystko, co rude, jest wredne. Obok czerwieni, szczególną rolę przydawano bieli, żółci i czerni. Charakterystyczne dla sposobu postępowania ludzi było powtarzanie pewnych czynności określoną liczbę razy, np. trzy, siedem i dziewięć; trzynaście po dziś dzień uważa się za przynoszącą pecha. Zarówno kolor, jak i liczby magiczne, zaliczyłabym do haseł wyjaśniających. Taki podział przeprowadziłam dla własnych potrzeb. Oczywiście każde z nich ma takie cechy, ale bardziej mam na myśli to, że część z nich porządkuje nam wiadomości, które już gdzieś zdobyliśmy, nadaje głębsze znaczenie temu, co już wiemy, umiejscawia znaczenia w czasie i przestrzeni. Wystarczy przecież przywołać choćby zwyczaje związane z oczepinami czy bramę weselną (zwaną gdzieniegdzie zastawą) – to, co się nań składa, jest zapewne wynikiem tradycji, tego, jak to wyglądało dawniej.           

Możemy więc przyjąć podział na hasła wyjaśniające; możemy je także podzielić na kategorie: ludzie, przedmioty, zwierzęta, rośliny; ale ja chciałam szczególnie zwrócić uwagę na te hasła, które wywołują czasem tylko zdziwienie, czasem lekkie obrzydzenie, a czasem wręcz niedowierzanie, takie moje współczesne, że naprawdę górale byli przekonani, iż danym zachowaniem są w stanie coś zdziałać; i dotyczy to zarówno magii, nazwijmy ją, dobrej, białej oraz tej złej, czarnej (to jeszcze jeden podział, przy czym część opisywanych przedmiotów wykorzystywano zarówno do jednych, jak i do drugich czarów). Przykłady? Proszę. „U Górali Śląskich  podczas pierwszej menstruacji córki matka chowała jej koszulę, a gdy dziewczyna podrośnie i ma starającego się o jej rękę, wydobywa ową koszulę i trochę przepierze; nieco tej wody mieszka z wódką, dając wypić „galantowi”, który odtąd już od niej nie odejdzie” (str. 75). „Zagórzanie wierzyli, że aby pozbyć się pieprzyków obecnych na ciele od urodzenia, należy je potrzeć ręką (kością) zmarłego” (str. 78; o sposobach zdobycia takiego „narzędzia” to nawet nie wspomnę). „Mieszkańcy wsi podbabiogórskich wierzyli, że świeca z ołtarza jest przysmakiem upiorów, dobrze więc było mieć jej kawałek przy sobie i w razie napaści rzucić go za siebie; upiór zatrzymywał się na posiłek, a napadnięty człowiek uciekał” (str. 163). „Aby zjednać sobie pannę, należało spalić jej włosy [zdobyte po kryjomu] wraz z fragmentem odzienia o północy na krzyżowych (rozstajnych) drogach, a następnie zebrać popiół, wymieszać go z herbatą z lubczyku i chlusnąć nią na każdą z czterech dróg. Po tym zabiegu wszystkie dziewczyny we wsi miały pozytywnie odpowiadać na zaloty wykonawcy zabiegu – szczególnie ta, do której należały spalone włosy” (str. 181).

„Czary góralskie” to prawdziwa kopalnia wiedzy dla zainteresowanych tematem. Obok walorów poznawczych na uwagę i podkreślenie zasługuje potężna praca, jaką musiały wykonać autorki, żeby w jednym tomie zgromadzić tak bogaty materiał. Wydawnictwo dołożyło starań i książka jest pięknie wydana. Myślę więc, że publikacja Urszuli Janickiej-Krzywdy i Katarzyny Ceklarz może być idealnym rozwiązaniem dla każdego amatora góralskiego folkloru. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Tatrzańskiego Parku Narodowego.

http://sklep.tpn.pl/

Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie gęsi”.

12 komentarzy:

  1. Sporo ciekawych informacji. Lubię takie informacje które wyjaśniają, skąd wywodzi się dany przesąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że kolejny raz jesteśmy tego samego zdania:)

      Usuń
  2. Tematyka tej książki brzmi całkiem ciekawie, więc ja jestem skłonna dać jej szansę poznania. Szkoda tylko, że okładka taka nijaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wspomniałam o tym, ale ta dłoń na okładce kryje w sobie pewną niespodziankę:)

      Usuń
  3. Okładka pozostawia wiele do życzenia, a tematyka też w jakiś szczególny sposób mnie nie pociąga. Chyba spasuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, jak to jest, nie powinno się oceniać po okładce;) Choć czasem sama to robię;)

      Usuń
  4. Mnie akurat ten temat aż tak bardzo nie interesuje. Jednak dla pasjonatów to na pewno lektura obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, przewodnicy czy animatorzy kultury na pewno znajdą tu wiele przydatnych informacji.

      Usuń
  5. Okładka jest beznadziejna i gdybym nie przeczytała twojej recenzji, podejrzewa,że nawet nie zwróciłabym uwagi na książkę, a tak wiem,że jest ciekawa i warta przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka ma drugie dno, więc nie jest aż tak źle;)

      Usuń
  6. O matko a ja mam tyle pieprzyków i sposób na nie hehe. Dużo ciekawostek, ale raczej sobie tę książkę odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale na pewno nie wypróbowałabym tego sposobu;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.