Kamil Janicki „Damy złotego wieku”, Znak Horyzont 2014, ISBN
978-83-240-3030-9, stron 496
Historia przyzwyczaiła nas do myślenia, że wielka polityka i
najwyższa władza są domeną zarezerwowaną zasadniczo tylko dla mężczyzn. Im
więcej jednak publikacji historycznych czytam, tym jestem dalsza od takiego
stwierdzenia. Zakładam zresztą, że nawet bez pochłaniania lektur poświęconych
naszym dziejom, większość z nas potrafiłaby wymienić przynajmniej kilka kobiet,
które można nazwać wielkimi, niezależnie od oceny ich działań. Elżbieta i Maria
Tudor, Izabela Kastylijska, caryca Rosji Katarzyna – władcze, pewne siebie,
dumne, których życie na przestrzeni wieków obrosło legendami, więc po dziś
dzień mogą budzić spory badaczy. W polskich annałach również możemy znaleźć podobne
im kobiety, a najlepszym przykładem będzie tutaj Bona Sforza, żona Zygmunta
Starego. Wprawdzie pochodziła z Włoch, ale to Rzeczypospolitej poświęciła całą
siebie. To ona jest jedną z bohaterek doskonałej książki Kamila Janickiego
„Damy złotego wieku”. I wbrew etykietom, jakich „dorobiła się” za życia i po
śmierci, dokonała naprawdę wiele, by okres jej panowania zasadnie zasługiwał na
określenie „złoty wiek”.
Gdy na świat przyszedł Zygmunt August, to na niego przelała
wszystkie swoje ambicje. To on miał się
stać władcą z jej marzeń, światłym, potężnym, szanowanym, zapewniającym
trwałość dynastii. Wiemy z podręczników, jak to się skończyło. Z żadnego
małżeństwa króla: ani z Elżbietą Habsburżanką, ani z Barbarą Radziwiłłówną, ani
z siostrą Elżbiety, Katarzyną, nie urodził się następca tronu. Z czasem relacje
między matką a synem stawały się coraz bardziej napięte, a różnice zdań coraz
bardziej nie do pogodzenia. Zygmunta Augusta i najstarszą córkę, Izabelę,
prawdziwie kochała; wobec pozostałych córek zachowywała się co najmniej
dziwnie. Jedna z nich, Anna, żona Stefana Batorego, przysłużyła się historii
tym, że doprowadziła do osadzenia na tronie ostatniego, w którego żyłach
płynęła krew Jagiellonów, Zygmunta III Wazę. I największym chyba paradoksem
jest to, jak zachował się po śmierci Bony Zygmunt, co wtedy liczyło się dla
niego najbardziej, a jak ostatecznie postąpiła Anna Jagiellonka.
Seria „Prawdziwe historie” Znaku opiera się na sprawdzonym
schemacie: jeden rozdział – jedna postać. W „Damach złotego wieku” nie było to
możliwe do zrealizowania, ponieważ wszystkie bohaterki były ze sobą silnie
związane, jeśli nie więzami krwi, to zależnościami rodzinnymi innego rodzaju.
Nie oznacza to jednak, że niniejszy układ ma jakieś wady, a wręcz przeciwnie:
to właśnie fakt, iż mamy do czynienia z jedną historią, sprawia, że od książki
Kamila Janickiego nie sposób się oderwać. I nie ma w tym twierdzeniu ani krzty
przesady. Autorowi udało się – choć nie wiem, czy to odpowiednia określenie, bo
znaczyłoby, że wyszło mu to przypadkiem, a tak na pewno nie jest; w końcu wiem,
po lekturze „Pierwszych Dam II Rzeczpospolitej”, że Janicki pisze genialnie –
nadać taki ton swojej narracji, że czyta się ją jak najlepszą powieść. I jest
to komplement najwyższej rangi, bo gdyby choć część podręczników była pisana w
taki sposób, to już dużo wcześniej doszłabym do wniosku, że polska historia
jest tak pasjonująca i kryje w sobie tyle intrygujących osób i wydarzeń.
Historyk podkreśla jednak, że jego książka, choć
przygotowana w oparciu o źródła historyczne, nie jest publikacją naukową; nie
jest ona również powieścią, nawet jeśli „oceny zachowań i charakteru bohaterów,
a także fabularyzowane sceny wzbogacające poszczególne rozdziały stanową wizję
autora – jedną z możliwych, ale na pewno nie jedyną” (str. 471). Kamil Janicki
dysponuje potężną siłą: ma nie tylko lekkie pióro, dzięki czemu jego styl tak
dobrze – i przyjemnie – się odbiera; on pisze przede wszystkim w sposób
przydający faktom i postępowaniu postaci wiarygodności i rzeczywistości.
Znakomicie wczuł się w swoich bohaterów, przez co ich motywacje i logika
działań stają się doskonale czytelne. Niezwykle ważne jest również to, że stara
się on wyjaśniać nieścisłości oraz rozprawiać z mitami, jakie towarzyszą
myśleniu o konkretnych władcach czy otaczających ich osobach. Na uznanie
zasługuje także fakt, iż zadał sobie trud dotarcia do miejsc, w których swoją
młodość i ostatnie lata spędziła Bona; że pokazał nam, jak obszedł się z nimi
bezlitosny czas i kolejne po królowej pokolenia. Dosyć to rzadko spotykane w publikacjach
tego typu.
Wszystkie pozytywne przymiotniki, jakie tylko przyszłyby mi
do głowy, do „Dam złotego wieku” miałyby zastosowanie. Superlatywy są tutaj jak
najbardziej na miejscu. Kamil Janicki barwnie sportretował XVI-wieczną
Rzeczpospolitą, przybliżył nam ten świat niepohamowanych ambicji oraz
namiętności, ukazując to, do czego potrafił posunąć się człowiek opętany żądzą
władzy i pieniądza. Jego opowieść nabiera dość uniwersalnego charakteru, by czy
faktycznie tak wiele się zmieniło, czy może teraz jest jednak nadal tak samo?
To już każdy może ocenić sam, ale jedno jest pewne: „Damy złotego wieku” to
wyśmienita opowieść, do której bez wątpienia jeszcze kiedyś wrócę.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z
Wydawnictwa Znak.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Chętnie sięgam po książki historyczne, więc i tę będę mieć na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę mocno polecam, świetna jest:)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej z książek Janickiego (choć na półce mam dwie), ale opis kolejne brzmi bardzo ciekawie. Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę mieć i tą książkę :)
OdpowiedzUsuńTo ja mam podobnie, obydwie stoją na półce, ale przynajmniej "Pierwsze damy II RP" zdążyłam przeczytać. Tę drugą muszę nadrobić, bo aż żal, żeby taka dobra książka tyle czekała.
UsuńNa razie nie czytam recenzji, bo dopiero czekam na własny egzemplarz, powinnam dostać w tym tygodniu. Po lekturze porównamy wrażenia. Ale jako, że Janickiego uwielbiam za dwie poprzednie książki, to liczę na świetną lekturę.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak się skusiłaś na zakup?;) Mnie to wstyd w ogóle, bo ja jeszcze nie przeczytałam "Upadłych dam". Muszę to jak najszybciej nadrobić.
UsuńNie zdążyłam się skusić. Wydawca mnie uradował:) W Upadłych damach jedną z zalet jest to, że nie ma tam rozdziału o Gorgonowej. Pojawia się ona tylko we wstępie jako takie wprowadzenie do tematu. Dla mnie to zaleta, bo Gorgonowa jako najbardziej znana przestępczyni dwudziestolecia jest w każdej książce, w której da się ją upchnąć, a ja już mam przesyt.
UsuńDobry Wydawca:)
UsuńMasz rację, tym bardziej że o Gorgonowej to nawet w necie można poczytać, a do innych historii tego typu nie wiem, czy tak łatwo dotrzeć.
Prawdę mówiąc to ja o żadnej z pozostałych historii nie słyszałam. Nawet o siostrze Pierackiego, choć on sam był znaną postacią.
UsuńNo tak, jego nazwisko mi coś mówi.
UsuńPodziwiam z jakim zapałem czytasz powieści historyczne. Też bym chciała kiedyś przekonać się do tego gatunku, lecz na razie to nierealne.
OdpowiedzUsuńW środę planuję recenzję następnej historycznej, świetna była;) Ale za to teraz dla odmiany czytam kryminał, też wciągający:)
UsuńKolejna, ciekawa książka przybliżająca nam historię. Gdzie Ty wynajdujesz takie pozycje!
OdpowiedzUsuńNamiętnie oglądam wszędzie, gdzie się da, zapowiedzi i szukam czegoś w moich klimatach:)
UsuńChwilowo musiałam opuścić tematykę historyczną, ale nie dlatego,że przestała mnie interesować. Mam tyle zaległości,że muszę ogarnąć to co czeka, a później zacznę się delektować tym co mnie ciekawi :))) bo dla historii trzeba mieć czas :)
OdpowiedzUsuńMnie na razie jakoś udaje się to łączyć;) Ale masz rację, takie publikacje wymagają więcej uwagi:)
UsuńLubię styl i sposób wypowiedzi Kamila Janickiego, a poza tym książka trafiła do mnie dokładnie w momencie, gdy Boną zainteresowałam się przez pewien wykład z Historii Polski. Lepiej wypaść nie mogło. ;) Jestem jeszcze w trakcie lektury, ale czytam z zapartym tchem i naprawdę jestem zachwycona. :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie zdziwiona nie jestem;) Bo to dobra książka jest, co tu dużo mówić:)
UsuńBardzo przyjemna książka. Właśnie zaczęłam ją czytać i nie mogę oderwać się od lektury.
OdpowiedzUsuńZdziwiłabym się, gdyby było inaczej;)
Usuń