poniedziałek, 10 listopada 2014

Kamil Janicki "Damy złotego wieku"



Kamil Janicki „Damy złotego wieku”, Znak Horyzont 2014, ISBN 978-83-240-3030-9, stron 496

Historia przyzwyczaiła nas do myślenia, że wielka polityka i najwyższa władza są domeną zarezerwowaną zasadniczo tylko dla mężczyzn. Im więcej jednak publikacji historycznych czytam, tym jestem dalsza od takiego stwierdzenia. Zakładam zresztą, że nawet bez pochłaniania lektur poświęconych naszym dziejom, większość z nas potrafiłaby wymienić przynajmniej kilka kobiet, które można nazwać wielkimi, niezależnie od oceny ich działań. Elżbieta i Maria Tudor, Izabela Kastylijska, caryca Rosji Katarzyna – władcze, pewne siebie, dumne, których życie na przestrzeni wieków obrosło legendami, więc po dziś dzień mogą budzić spory badaczy. W polskich annałach również możemy znaleźć podobne im kobiety, a najlepszym przykładem będzie tutaj Bona Sforza, żona Zygmunta Starego. Wprawdzie pochodziła z Włoch, ale to Rzeczypospolitej poświęciła całą siebie. To ona jest jedną z bohaterek doskonałej książki Kamila Janickiego „Damy złotego wieku”. I wbrew etykietom, jakich „dorobiła się” za życia i po śmierci, dokonała naprawdę wiele, by okres jej panowania zasadnie zasługiwał na określenie „złoty wiek”.

O tym między innymi pisze Janicki w części poświęconej Bonie. Inna sprawa, że jej mąż i syn robili wszystko, by roztrwonić potęgę domu Jagiellonów. Jej małżeństwo z Zygmuntem I Jagiellończykiem było wynikiem zabiegów matki, Izabeli Aragońskiej, księżnej Bari i Rossano. Jakie faktycznie uczucia łączyły tę parę, nie dowiemy się już pewnie nigdy, ale bez wątpienia różnica temperamentów i podejścia do tego, co zsyłał los, były znaczące. „Zygmunt był człowiekiem flegmatycznym i niemrawym”, „Sforzówna posiadała charakter prawdziwej królowej. Rozpierały ją duma i ambicja”. „Bona przywiązywała wagę do dyskrecji i samodzielności” – „Zygmunt ze swojej strony nie był ani dyskretny, ani tym bardziej samodzielny”. „Bona miała naturę niecierpliwą i wybuchową”, „Zygmunt dla porównania był człowiekiem słabym, cichym i bojaźliwym”; „wydawał się też Bonie coraz większym nieudacznikiem”. „Nie przeszkadzało to królowej snuć wobec Zygmunta wielkich planów. Postawiła sobie za cel, że nie pozwoli mu popełniać kolejnych błędów i marnować okazji. Aby to osiągnąć, musiała jednak sama ustawić się w roli najbliższego doradcy monarchy. Miała ku temu wszelkie predyspozycje psychiczne. Brakowało jej tylko jednego – królewskiego syna” (str. 76-82).

Gdy na świat przyszedł Zygmunt August, to na niego przelała wszystkie swoje ambicje. To on  miał się stać władcą z jej marzeń, światłym, potężnym, szanowanym, zapewniającym trwałość dynastii. Wiemy z podręczników, jak to się skończyło. Z żadnego małżeństwa króla: ani z Elżbietą Habsburżanką, ani z Barbarą Radziwiłłówną, ani z siostrą Elżbiety, Katarzyną, nie urodził się następca tronu. Z czasem relacje między matką a synem stawały się coraz bardziej napięte, a różnice zdań coraz bardziej nie do pogodzenia. Zygmunta Augusta i najstarszą córkę, Izabelę, prawdziwie kochała; wobec pozostałych córek zachowywała się co najmniej dziwnie. Jedna z nich, Anna, żona Stefana Batorego, przysłużyła się historii tym, że doprowadziła do osadzenia na tronie ostatniego, w którego żyłach płynęła krew Jagiellonów, Zygmunta III Wazę. I największym chyba paradoksem jest to, jak zachował się po śmierci Bony Zygmunt, co wtedy liczyło się dla niego najbardziej, a jak ostatecznie postąpiła Anna Jagiellonka.      

Seria „Prawdziwe historie” Znaku opiera się na sprawdzonym schemacie: jeden rozdział – jedna postać. W „Damach złotego wieku” nie było to możliwe do zrealizowania, ponieważ wszystkie bohaterki były ze sobą silnie związane, jeśli nie więzami krwi, to zależnościami rodzinnymi innego rodzaju. Nie oznacza to jednak, że niniejszy układ ma jakieś wady, a wręcz przeciwnie: to właśnie fakt, iż mamy do czynienia z jedną historią, sprawia, że od książki Kamila Janickiego nie sposób się oderwać. I nie ma w tym twierdzeniu ani krzty przesady. Autorowi udało się – choć nie wiem, czy to odpowiednia określenie, bo znaczyłoby, że wyszło mu to przypadkiem, a tak na pewno nie jest; w końcu wiem, po lekturze „Pierwszych Dam II Rzeczpospolitej”, że Janicki pisze genialnie – nadać taki ton swojej narracji, że czyta się ją jak najlepszą powieść. I jest to komplement najwyższej rangi, bo gdyby choć część podręczników była pisana w taki sposób, to już dużo wcześniej doszłabym do wniosku, że polska historia jest tak pasjonująca i kryje w sobie tyle intrygujących osób i wydarzeń.     

Historyk podkreśla jednak, że jego książka, choć przygotowana w oparciu o źródła historyczne, nie jest publikacją naukową; nie jest ona również powieścią, nawet jeśli „oceny zachowań i charakteru bohaterów, a także fabularyzowane sceny wzbogacające poszczególne rozdziały stanową wizję autora – jedną z możliwych, ale na pewno nie jedyną” (str. 471). Kamil Janicki dysponuje potężną siłą: ma nie tylko lekkie pióro, dzięki czemu jego styl tak dobrze – i przyjemnie – się odbiera; on pisze przede wszystkim w sposób przydający faktom i postępowaniu postaci wiarygodności i rzeczywistości. Znakomicie wczuł się w swoich bohaterów, przez co ich motywacje i logika działań stają się doskonale czytelne. Niezwykle ważne jest również to, że stara się on wyjaśniać nieścisłości oraz rozprawiać z mitami, jakie towarzyszą myśleniu o konkretnych władcach czy otaczających ich osobach. Na uznanie zasługuje także fakt, iż zadał sobie trud dotarcia do miejsc, w których swoją młodość i ostatnie lata spędziła Bona; że pokazał nam, jak obszedł się z nimi bezlitosny czas i kolejne po królowej pokolenia. Dosyć to rzadko spotykane w publikacjach tego typu.

Wszystkie pozytywne przymiotniki, jakie tylko przyszłyby mi do głowy, do „Dam złotego wieku” miałyby zastosowanie. Superlatywy są tutaj jak najbardziej na miejscu. Kamil Janicki barwnie sportretował XVI-wieczną Rzeczpospolitą, przybliżył nam ten świat niepohamowanych ambicji oraz namiętności, ukazując to, do czego potrafił posunąć się człowiek opętany żądzą władzy i pieniądza. Jego opowieść nabiera dość uniwersalnego charakteru, by czy faktycznie tak wiele się zmieniło, czy może teraz jest jednak nadal tak samo? To już każdy może ocenić sam, ale jedno jest pewne: „Damy złotego wieku” to wyśmienita opowieść, do której bez wątpienia jeszcze kiedyś wrócę.  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Pani Agnieszce z Wydawnictwa Znak.

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,5585,Damy-zlotego-wieku

Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.

20 komentarzy:

  1. Chętnie sięgam po książki historyczne, więc i tę będę mieć na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnej z książek Janickiego (choć na półce mam dwie), ale opis kolejne brzmi bardzo ciekawie. Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę mieć i tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam podobnie, obydwie stoją na półce, ale przynajmniej "Pierwsze damy II RP" zdążyłam przeczytać. Tę drugą muszę nadrobić, bo aż żal, żeby taka dobra książka tyle czekała.

      Usuń
  3. Na razie nie czytam recenzji, bo dopiero czekam na własny egzemplarz, powinnam dostać w tym tygodniu. Po lekturze porównamy wrażenia. Ale jako, że Janickiego uwielbiam za dwie poprzednie książki, to liczę na świetną lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak się skusiłaś na zakup?;) Mnie to wstyd w ogóle, bo ja jeszcze nie przeczytałam "Upadłych dam". Muszę to jak najszybciej nadrobić.

      Usuń
    2. Nie zdążyłam się skusić. Wydawca mnie uradował:) W Upadłych damach jedną z zalet jest to, że nie ma tam rozdziału o Gorgonowej. Pojawia się ona tylko we wstępie jako takie wprowadzenie do tematu. Dla mnie to zaleta, bo Gorgonowa jako najbardziej znana przestępczyni dwudziestolecia jest w każdej książce, w której da się ją upchnąć, a ja już mam przesyt.

      Usuń
    3. Dobry Wydawca:)
      Masz rację, tym bardziej że o Gorgonowej to nawet w necie można poczytać, a do innych historii tego typu nie wiem, czy tak łatwo dotrzeć.

      Usuń
    4. Prawdę mówiąc to ja o żadnej z pozostałych historii nie słyszałam. Nawet o siostrze Pierackiego, choć on sam był znaną postacią.

      Usuń
    5. No tak, jego nazwisko mi coś mówi.

      Usuń
  4. Podziwiam z jakim zapałem czytasz powieści historyczne. Też bym chciała kiedyś przekonać się do tego gatunku, lecz na razie to nierealne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W środę planuję recenzję następnej historycznej, świetna była;) Ale za to teraz dla odmiany czytam kryminał, też wciągający:)

      Usuń
  5. Kolejna, ciekawa książka przybliżająca nam historię. Gdzie Ty wynajdujesz takie pozycje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namiętnie oglądam wszędzie, gdzie się da, zapowiedzi i szukam czegoś w moich klimatach:)

      Usuń
  6. Chwilowo musiałam opuścić tematykę historyczną, ale nie dlatego,że przestała mnie interesować. Mam tyle zaległości,że muszę ogarnąć to co czeka, a później zacznę się delektować tym co mnie ciekawi :))) bo dla historii trzeba mieć czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie na razie jakoś udaje się to łączyć;) Ale masz rację, takie publikacje wymagają więcej uwagi:)

      Usuń
  7. Lubię styl i sposób wypowiedzi Kamila Janickiego, a poza tym książka trafiła do mnie dokładnie w momencie, gdy Boną zainteresowałam się przez pewien wykład z Historii Polski. Lepiej wypaść nie mogło. ;) Jestem jeszcze w trakcie lektury, ale czytam z zapartym tchem i naprawdę jestem zachwycona. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie zdziwiona nie jestem;) Bo to dobra książka jest, co tu dużo mówić:)

      Usuń
  8. Bardzo przyjemna książka. Właśnie zaczęłam ją czytać i nie mogę oderwać się od lektury.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.