Remigiusz Mróz „Prędkość ucieczki. Parabellum 1”, Instytut
Wydawniczy Erica 2013, ISBN 978-83-62329-93-9, stron 416
Wojenna zawierucha potrafiła rozdzielać bliskich sobie
ludzi, jeszcze zanim nabrała rozpędu. Tak stało się z braćmi Zaniewskimi.
Starszy z nich, Bronisław, jest sierżantem w polskim wojsku i stacjonuje na
granicy z Rumunią. Narastające przed wybuchem konfliktu zbrojnego napięcie jest
tylko jednym, tym mniej znaczącym, z powodów, dla których Bronek wdał się w
bójkę z wyższym od siebie stopniem chorążym Chwieduszką. Kapitan Obelt, dowódca
ich kompanii, sam już nie wie, co zrobić z tymi dwoma, którzy od dawna mają ze
sobą na pieńku. Jednocześnie jest świadom tego, że Zaniewski nadaje się na
żołnierza jako jeden z nielicznych podległych mu wojskowych, tyle tylko że
„rodzice powinni dać mu na imię bezmyślność, a na nazwisko próżność”
(str. 10). Spięcie tych dwóch mężczyzn przestaje mieć jednak znaczenie wobec
nalotu dwóch niemieckich bombowców. Przeżyć udaje się tylko Zaniewskiemu,
Chwieduszce, szeregowemu Kiljanowi oraz dowódcy, ale ten jest ciężko ranny. Ta
trójka musi teraz znaleźć dla niego pomoc.
Remigiusz Mróz to młody autor, który podbił moje czytelnicze
serce powieścią „Turkusowe szale”. Pisząc o nich, stwierdziłam, że muszę zrobić
wszystko, by przeczytać dwie książki z cyklu „Parabellum”, do czego namawiały
mnie gorąco niektóre koleżanki-blogerki. Pewnie znacie to uczucie
podekscytowania, gdy nagle widzicie, że pozycja, o której przeczytaniu
marzycie, jest w bibliotece? Możecie więc sobie wyobrazić moją radość, gdy
udało mi się ją dopaść stojącą na półce. I teraz będą dwa zdania, wynikające z
siebie nawzajem, stanowiące sedno tego tekstu: zachęcające mnie recenzentki
miały absolutną rację. A jest to spowodowane tym, że Remigiusz Mróz to dobry
pisarz jest. I basta, chciałoby się rzec, ale może jeszcze coś składnego uda mi
się napisać.
Skoro piszę o drugiej przeczytanej książce, to chyba mogę
użyć już wyrażenia „jak zwykle”? Bo jak zwykle u Mroza, zagrało wszystko to, co
miało zagrać. Mamy więc interesujących bohaterów, w życiu których mnóstwo się
dzieje. W zasadzie tylko tyle, ale i aż tyle. Trzeba mieć talent i dobry
pomysł, żeby spowodować, że te papierowe postaci ożyją, a ich przygody będzie
się śledziło z wypiekami na twarzy i z uwagą na poziomie nieopadającym do
samego końca (że o samym epilogu nie wspomnę, urwać tom w takim momencie, gdy –
tu optymizm z trzeciego akapitu odchodzi w siną dal – drugiej części nie mam i
na razie nie zanosi się, żebym miała). Mróz ma talent, a i pomysłów mu nie
brakuje, więc wie, jak zadowolić czytelnika i uzależnić go od swojej prozy.
Jako że czytałam te dwie publikacje nie w kolejności, w
jakiej się ukazywały, dało mi to możliwość, primo, dostrzeżenia, jak autor
rozwija skrzydła i nabiera rozmachu, secundo, porównania utworów ze sobą.
Obydwie te czynności przywiodły mnie do konkluzji, że u Mroza nie było czegoś
takiego, jak „pierwsze koty za płoty”, że w pierwszych książkach pokazał, iż ma
potencjał, ale nad czymś musiał jeszcze popracować, coś zmienić. Nie, odniosłam
wrażenie, że pan Remigiusz od samego początku był twórcą „okrzepłym” (co nie
znaczy, że spoczywającym na laurach), właściwym człowiekiem na właściwym
miejscu, osobą, która realizuje się w wybranej dziedzinie, mając ku temu
wszelkie niezbędne atuty. A porównując obie pozycje, wyodrębniłam pewne
elementy wspólne, charakterystyczne dla fabuł Mroza. Po pierwsze, lekkość stylu,
co przekłada się na niebywały komfort czytelniczy (nawet jeśli akcja powieści
rozgrywa się w trudnych czasach wojny); po drugie, poczucie humoru i cięta
ironia; i po trzecie, kreacja wiodących bohaterów – młodzi ludzie, mający
tendencję do szybkiego działania i przemyśliwania tegoż konsekwencji czasem
dopiero po fakcie, wzbudzający sympatię i przemożną ochotę obserwowania ich
dalszych losów.
Nie wiem już, jak jeszcze mogłabym zachęcić do przeczytania
„Prędkości ucieczki”, więc ograniczę się do jednego przesłania: po prostu to
zróbcie, przeczytajcie pierwszy tom „Parabellum”. Dostaniecie rozrywkę przez
duże R i odkryjecie świetnego, polskiego pisarza.
Wyzwania: „Czytamy książki historyczne”, „Polacy nie gęsi”.
Muszę chyba wreszcie sięgnąć po pierwszy tom „Parabellum”, tym bardziej, że mam go na półce. Do tej pory ciągle się wahałam, lecz dziś, po Twojej pozytywnej recenzji postanowiłam jednak w końcu dać szansę autorowi. Obym tylko się nie zawiodła.
OdpowiedzUsuńMyślę, Krysiu, że nie ma takiej opcji, żebyś się zawiodła, dużo się dzieje, bohaterowie fajnie wykreowani, więc trzymam kciuki. Musi być dobrze:)
UsuńMój mąż czytał obie części i bardzo mu się spodobały.
OdpowiedzUsuńSzczęściarz;) I wcale się nie dziwię, że mu się podobały:)
UsuńJa już nie mogę się doczekać trzeciego tomu :)
OdpowiedzUsuńTy mi tu o trzecim, jak ja drugiego nie czytałam;)
UsuńJa też nie mogę doczekać się trzeciej części, bo pod koniec drugiej moja ulubiona postać wpadła w tarapaty a nie chciałabym się z nią rozstawać :)
UsuńDobijasz mnie;)
UsuńJupi! Witamy w grupie mrozomaniaczek. :D
OdpowiedzUsuńJestem i dobrze mi w tej grupie;)
UsuńWygrałam ją w tym miesiącu na blogu Basi, więc na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy, jakkolwiek to brzmi, gdy chodzi o książkę wojenną;)
UsuńUbóstwiam ten cykl i już czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńJa na razie na drugą część;)
UsuńJuż słyszałam o autorze i jego serii, ale nie miałam jeszcze sposobności się z nim zapoznać, ale na pewno będę chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo ja Cię gorąco namawiam:)
UsuńZgadzam się z każdym słowem! :) Remigiusz Mróz to chyba moje największe odkrycie tamtego i tego roku :))
OdpowiedzUsuńU mnie też pewnie znajdzie się w takim zestawieniu:)
UsuńJa się zastanawiałam, skąd kojarzę autora, a po prostu zamierzałam przeczytać Turkusowe Szale, tak zostałam tylko utwierdzona w przekonaniu, że warto :)
OdpowiedzUsuńTo teraz wiesz, że musisz przeczytać obydwie te pozycje:)
Usuń