Agnieszka L. Janas „Elegantki. Moda ulicy lat 50. i 60. XX
wieku”, BOSZ 2014, ISBN 978-83-7576-230-3, stron 184
Nie będzie chyba przesadą, jeśli stwierdzę, że dzisiejsza
moda, taka dla statystycznego człowieka, opiera się na sieciach sklepów
odzieżowych, tzw. sieciówkach, oraz na second-handach, czyli sklepach z odzieżą
używaną. Myślę, że oczywiście do pewnego stopnia wybór jest podyktowany
warunkami finansowymi i cenami, które ktoś indywidualnie jest w stanie
zaakceptować, ale po części także kwestią podejścia do ubioru w ogóle. Zależy,
na czym na zależy: część pań (panów pewnie też, ale chyba w mniejszym stopniu)
być może chce się ze swoim strojem wtopić w tłum podobnie ubranych kobiet, by
nie zwracać na sobie uwagi; ale jest też na pewno spora grupa tych kobiet,
które właśnie chcą się wyróżniać, stawiają na oryginalność i kreatywność,
dlatego poszukują czegoś innego, niepowtarzalnego, takiego tylko ich. Po
zapoznaniu się z publikacją Agnieszki L. Janas doszłam do wniosku, że w Polsce
lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, dominowało raczej to drugie
podejście. Bohaterki chciały przyciągać wzrok, a taka postawa miała jeszcze
jeden, niezwykle istotny, aspekt: walkę z szarzyzną i beznadziejnością czasów
stalinowskich.
Krystyna Mazurówna, str. 61 |
„Dziewczyny pochodziły z różnych środowisk, od arystokratek,
przez krakowską, warszawską i łódzką
inteligencję, po córki rzemieślników czy zamożnych chłopów. Mieszkały w dużych
miastach lub malych miasteczkach. To kobiety szerzej nieznane, jak i te o
głośnych nazwiskach; nauczycielki, pielęgniarka, farmaceutka, ekonomistki,
rehabilitantka, właścicielka małej firmy odzieżowej, sławne aktorki, modelka,
charakteryzatorka filmowa i tancerka. Łączyło je jedno – miłość do mody i
potrzeba eleganckiego, estetycznego wyglądu. Zawdzięczamy im legendę o
pięknościach naszych ówczesnych ulic” (str. 13). To o nich pisze Agnieszka L.
Janas, a raczej one same wspominają swoją młodość i życia „z modą w tle”
(tamże).
Joanna Plenzner, str. 102-103 |
Czymś naturalnym było wówczas zdobywanie tkanin, a następnie
bądź samodzielne szycie z wykorzystywaniem gazetowych wykrojów, bądź też
posiadania zaufanej i zaprzyjaźnionej krawcowej. A te potrafiły wyczarowywać
dla swoich klientek cuda. Celowo napisałam „zdobywanie”, bo nie zawsze można
było sobie pozwolić na wszystko, o czym się marzyło (i tylko jeden sposób, jako
wielbicielce literatury i molowi książkowemu, nie mieścił mi się w głowie.
Jedna z postaci ze swego rodzaju beztroską oznajmiła, że przeszukała domową
biblioteczkę i sprzedała kolekcjonerskie wydania książek, która dostała od przyjaciela
ojca, dyrektora Państwowego Wydawnictwa Naukowego (str. 45). Cóż, dla osoby,
która woli sobie kupić książkę, niż ciuch, niepojęte... Ale nie żyłam w tamtych
czasach, więc oceniać nie powinnam. Ale taki komentarz narzucił mi się sam).
Niejedna z pań skorzystała z patentu Scarlett O’Hary, przeznaczając na sukienki
czy płaszcze grube zasłony lub cienkie firanki. Barbara Hoff, pierwsza
powojenna projektantka mody w Polsce, „na łamach „Przekroju” pokazała, jak
przerobić tenisówki na baleriny, zwane też „trumniakami”. Wystarczyło kupić
białe płócienne tenisówki, wyciąć część z dziurkami na sznurówki, obszyć
wycięcie tasiemką i pomalować na czarno, np. tuszem lub pastować pastą do
butów” (str. 7). Nie da się ukryć, że Polki w tamtych czasach musiały wykazywać
się nie lada sprytem, chcąc wyglądać szykownie i kolorowo.
Ewa Maria Morelle, str. 158-159 |
Przyjemna to była lektura. Może moda nie jest dziedziną,
która by mnie szczególnie interesowała, ale czasy Polski Ludowej już jak
najbardziej, dlatego też ciekawie było spojrzeć na nie z takiej perspektywy.
Podkreślić trzeba także, że publikacja, jak na „Elegantki” przystało, została
pięknie wydana, w twardej oprawie, z dużą liczbą zdjęć na kredowym papierze, co
powinno zaspokoić gusta nawet tych bardzo wybrednych czytelników. Nie miałabym
nic przeciwko, by kolejna lata PRL-u także zostały zaprezentowane w takiej
formie.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu BOSZ.
Wyzwania: „Nie tylko literatura piękna...”, „Polacy nie
gęsi”.
Piękne wydanie!
OdpowiedzUsuńTo prawda:) Aż przyjemnie wziąć do ręki i już nie odkładać:)
UsuńZazdroszczę Ci bardzo tej współpracy z Boszem!
OdpowiedzUsuńMają w swojej ofercie kilka książek, które by mnie interesowały:)
UsuńPięknie wydana i tematyka, która mnie interesuje
OdpowiedzUsuńNie tylko czytać;)
UsuńJakbym zobaczyła tę książkę w bibliotece, nie zastanawiałabym się ani minuty czy ją wypożyczyć, tylko brałabym bez zastanowienia :>
OdpowiedzUsuńZrobiłabym to samo, choć znaleźć podobną książkę w mojej bibliotece byłoby chyba trudno;)
UsuńLubię czytać o modzie w dawnych czasach i to pomimo tego, że ta współczesna w ogóle mnie nie interesuje. Chętnie sięgnę kiedyś po tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam podobnie, nie interesuję się modą, a gdy trafię przypadkiem na jakąś sesję czy coś podobnego, to najczęściej zastanawiam się, dla kogo to jest szyte;)
UsuńWydanie piękne, no i tamtejszy styl...Chciałabym się cofnąć w czasie, choćby dla takiego ubioru.
OdpowiedzUsuńSukienkę jak z okładki, czy taką jak K. Mazurówny, sama chętnie bym założyła:)
UsuńDla samych zdjęć warto zajrzeć do tej publikacji. Muszą być niezwykle inspirujące.
OdpowiedzUsuńPrawda, a jest ich sporo.
UsuńPauluś. ty wiesz,że ja kocham po prostu uwielbiam czasy PRL-u dlatego każdą, ale to każdą książkę nawiązującą do tamtej epoki wezmę w ciemno, zazdroszczę ci, że masz już tyle w swoim dorobku i w dodatku taką świetną o modzie, mam podobnie do ciebie, że moda jak moda nie jest moją ulubioną ale wtedy wszystko było takie inne! :) Muszę mieć tą książkę! ;D
OdpowiedzUsuńWiesz, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc im więcej czytam książek o ulubionych epokach, to tym więcej bym ich chciała, i widzę je wszędzie dookoła:) Nad tą też się nie zastanawiałam;)
UsuńWidzę, że to prawdziwa perełka. Z przyjemnością przeczytam jeśli będę miała okazję:)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się naprawdę pięknie:)
UsuńModna mnie jakoś nie interesuję. Ale muszę przyznać, że wydanie tej książki jest przepiękne.
OdpowiedzUsuńA na żywo jeszcze lepsze;)
UsuńNie lubię dzisiejszej mody, to straszne, że ludzie tak do niej przywiązują wagę. Nie mniej jednak tę książkę chętnie bym przeczytała, bo ubiegłe stulecie ogółem mnie fascynuje, a moda wydawała się być inna, nie na siłę.. bez denerwujących szafiarek i miała w sobie coś magicznego :)
OdpowiedzUsuńNo i w sumie spuentowałaś moje podejście;)
UsuńChciałabym mieć takie ładne wydanie w swojej kolekcji. :)
OdpowiedzUsuńDlatego też sama się bardzo cieszę, że je mam:)
Usuń