Wojciech Zawioła „Szukaj mnie”, Edipresse Książki 2015, ISBN
978-83-7945-057-0, stron 304
Konrad jest właścicielem dwóch warszawskich księgarni, które
według niego mają mieć duszę, a nie nastawiać się tylko na zyski. Na brak
klientów nie może narzekać, więc jego podejście nie jest chyba odosobnione. W
życiu prywatnym stanął właśnie na małym zakręcie, dziewczyna go zostawiła i
czuje potrzebę jakiejś zmiany. Postanawia kupić nowe mieszkanie. Stara
kamienica na Mokotowie, w cichej i spokojnej okolicy – Konrad ma poczucie, że
to jest jego nowe miejsce do życia. Szybko finalizuje transakcję, równie prędko
zleca remont, by jak najszybciej się przeprowadzić. W trakcie prac ekipa
remontowa znajduje w skrytce pod podłogą dziennik. Mężczyzna najpierw nie ma
zamiaru go czytać, ale gdy już raz zacznie, nie powstrzyma się, dopóki nie
pozna całej historii. Tyle że ona wydaje się nie mieć końca, a Konrad bardzo
chciałby się dowiedzieć, co było dalej. Zaczyna swoje małe śledztwo, w czym
towarzyszy mu Marzena, nowa kobieta w jego życiu.
Konrad poznaje zapiski czynione przez Roberta, młodego
człowieka, który zakochuje się w Ewie. Początkowo panuje sielanka, ale z czasem
rodzice dziewczyny coraz bardziej pokazują, że nie akceptują chłopaka, z którym
spotyka się ich córka, a i ona sama zaczyna się dziwnie wycofywać. Dziennik
kończy się w takim momencie, że kto wie, czy na miejscu Konrada nie
zachowałabym się tak samo, chcąc poznać powody, którymi kierowała się Ewa.
Pewnie też ciekawiłoby mnie, skąd nagle jakiś Robert, skoro mieszkanie
sprzedawał Konradowi Eugeniusz. Można się oczywiście zastanawiać – i to w
pewnej chwili robiłam – na ile główny bohater i jego partnerka mieli prawo tak
ingerować w czyjąś prywatność, ale uznajmy, że to tylko powieść, więc mogli.
Jako wielbicielkę książek, nie mogła mnie nie przekonać
wizja księgarni prowadzonej przez Konrada. A jeszcze bardziej chciałabym kiedyś
trafić do takiej czytelni, jaką planowali z Marzeną.
„Szukaj mnie” to taka dość niepozorna książeczka, ale jakoś
mam takie wrażenie, że będę ją długo pamiętać, choć właściwie nie potrafię
powiedzieć dokładnie dlaczego. Jest dobrze napisana, ale jakichś szczególnych
fajerwerków w stylu nie ma; sama akcja też przecież nie wniosła wiele do mojego
życia, nie była w żaden sposób odkrywcza. Ale jednak dość miło spędziłam czas
na lekturze książki Wojciecha Zawioły i jeśli tylko napisze jeszcze kiedyś
utwór fabularny, to nie omieszkam się nim zainteresować.
Ta wizja księgarni mnie najbardziej kusi. Mam bzika na punkcie takich wątków w książkach.
OdpowiedzUsuńMnie też kusi!
UsuńTen wątek podobał mi się chyba najbardziej, tylko mogłoby go być jeszcze więcej;)
UsuńFabuła kusi, mimo to jeszcze zastanowię się nad tą książką.
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem:)
UsuńZachęciłaś mnie, poszukam tej pozycji.
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo:)
UsuńMogłaby mi się spodobać ta książka :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń