Walter Lord „Titanic. Pamiętna noc”, Agora 2016, ISBN
978-83-268-2342-8, stron 288
Zaryzykuję stwierdzenie, że większość z nas - tych, którzy,
w 1998 r. (ale i później) oglądali imponujący film Jamesa Camerona „Titanic” -
przeżyła fascynację tematem tragicznego, dziewiczego rejsu jednego z
największych transatlantyków. Najsłynniejsze dzieło kompanii White Star Line
obrosło przez lata w legendy i po dziś dzień pobudza wyobraźnię i ekscytuje
tych, którzy poszukują odpowiedzi na szereg ciągle jeszcze nierozwiązanych
kwestii dotyczących zatonięcia statku. Na jego temat napisano mnóstwo
artykułów, powstały liczne książki, filmy, a nawet spektakle teatralne. Jedną z
najważniejszych publikacji o Titanicu jest „Pamiętna noc” Waltera Lorda. Po raz
pierwszy ukazała się w 1955 r., czyli czterdzieści trzy lata po katastrofie.
Dopiero teraz doczekaliśmy się przekładu na język polski.
Swoją relację pisarz rozpoczyna od postawienia nas na
miejscu Fredericka Fleeta. Na Titanicu był obserwatorem, jednym z „oczu
statku”, który miał za zadanie, siedząc w bocianim gnieździe, wypatrywać
wszelkich niebezpieczeństw, szczególnie gór lodowych. Jego wachta dobiegała
końca, zbliżała się północ, nadchodził 15 kwietnia 1912 r. Fleet dostrzegł
górę, płynęli prosto na nią. Podniesiony alarm zaowocował zmianą kursu, ale było
już za późno. I tu wraz z autorem zaczynamy śledzić, jak na toczące się
wydarzenia reagują poszczególni pasażerowie oraz członkowie załogi. Zaglądamy
do apartamentów i salonów dla pasażerów pierwszej klasy, jak i do położonych
najniżej kajut dla klasy trzeciej. Na początku rzuca się w oczy szczególnie to,
jak wielu podróżnych było przekonanych, że Titanic jest niezatapialny; zresztą
tak był przedstawiany i reklamowany w prasie, jako niezniszczalny obiekt
pływający. Ale konstruktor statku stwierdził w pewnym momencie, że liniowiec
zatonie, że nie ma prawa się uratować. Szok i niedowierzanie przeplatają się z
działaniami załogi – nie było jednak możliwe, by zakończyły się one
spektakularnym sukcesem: szalup ratunkowych było za mało, a na dodatek nie były
wypełniane do końca.
Uratowanym pasażerom towarzyszymy do chwili, gdy liniowiec
poszedł na dno oceanu i później, gdy na ratunek wyruszyła im „Carpathia”.
Myślę, że w trakcie lektury niejednokrotnie czytelnik zacznie się zastanawiać,
„co by było, gdyby...”, a przede wszystkim nie będzie mógł uwierzyć w to, co
zrobili członkowie załogi „Californiana” – to się naprawdę w głowie nie mieści
(tym bardziej że jakoś nie miałam o tym wcześniej pojęcia). Trzeba też mocno i
dobitnie podkreślić, jak wielkim kunsztem i mistrzostwem odznacza się narracja
Waltera Lorda. Nie wyolbrzymia, nie używa wielkich słów, a jednak mają one
ogromną siłę rażenia, wywołują emocje, które przejmują czytelnika do granic.
Naprawdę nie będzie przesadą stwierdzenie, że odbiorca czuje się tak, jakby sam
znalazł się na pokładzie tonącego statku i walczył o miejsce w szalupie. W
sposób chłodny i oszczędny, pozwalający odbiorcy na subiektywną ocenę, pokazuje
autor zachowanie tych, którzy zasłużyli na miano bohaterów, jak i tych, którzy
okazali się tchórzami. Pozwala sobie również pisarz (i chyba miał tutaj sporo
racji) na wniosek, że katastrofa Titanica była pierwszym znakiem tego, iż
kończyła się pewna epoka, że zadrżał w posadach – a właściwie runął z hukiem do
wód Oceanu Atlantyckiego – świat do tej pory znany i bezpieczny, z jasnym
podziałem na klasy społeczne, różniące się przede wszystkim stanem posiadania i
wynikającymi z niego przywilejami bądź ich brakiem. Pamiętajmy, że wkrótce
wybuchnie pierwsza wojna światowa, która do reszty pogrzebie dotychczas
obowiązujące normy współżycia społecznego.
Nie będę pisać długiego podsumowania. Stwierdzam tylko tyle,
że Walter Lord napisał książkę niezwykle emocjonującą i emocjonalną, która mimo
upływu lat broni się doskonale i myślę, że tego nikt nigdy jej nie odbierze.
„Titanic. Pamiętna noc” to prawdziwy majstersztyk.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora
oraz PRart-Media.
Wydaje mi się, że film powstał w 1997 roku, ale może się mylę. „Titanic” oglądałam z 5 razy i ciągle mi mało. Bardzo wzruszający film.
OdpowiedzUsuńA co do powyższej książki, z przyjemnością ją poznam.
Słuszna uwaga, choć polską premierę miał w 1998 r., więc chyba może tak zostać;)
UsuńTo chyba jeden z tych filmów, które można oglądać milion razy.
A faktycznie w Polsce był rok później. Zakręcona jestem :)
UsuńNie przejmuj się;)
UsuńMnie akurat film wynudził, ale książkę chętnie bym przeczytała. :)
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie nie wyłamujesz się z mojej tezy;)
UsuńEch, w całej tej historii z zatonięciem Titanica i akcją ratunkową jest tyle "gdyby tylko"... W głowie mi się nie mieści, jak wiele różnych złych decyzji i fatalnych zbiegów okoliczności złożyło się na tę tragedię. Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńTo poczekaj, aż przeczytasz o Californianie, ja nie wierzyłam własnym oczom...
UsuńZasmuca mnie to co Karolinę, minęło tyle lat a ciągle mam nadzieję, że to skońćzy się inaczej. Ludzie dopłyną do Ameryki i zaczną nowe wymarzone życie
OdpowiedzUsuńW przypadku Titanica tak nie mam, takie uczucie to tylko przy Romanowach. Ale fakt, trudno nie myśleć, że wszystko mogło się ułożyć inaczej.
UsuńUwielbiam film <3 Co do książki nie jestem przekonana :)
OdpowiedzUsuńCóż, ja mimo to zachęcam;)
UsuńTo na pewno zapewniająca wiele emocji książka. Historia Titanica do dzisiaj budzi wiele uczuć.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak.
UsuńFilm wspominam bardzo dobrze, historia Titanica tragiczna, aż niemożliwa do uwierzenia. Książka mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńA to sama brutalna prawda...
UsuńJa bardziej chciałabym zobaczyć wystawę co zostało z Titanica.
OdpowiedzUsuńW sumie też chciałabym obejrzeć, na pewno wywarłaby ogromne wrażenie.
UsuńNa pewno przeczytam tę książkę, mam ją na półce :) Niedawno byłam na wystawie poświęconej Titanicowi - robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę;)
UsuńAh też przeżywałam fascynację historią Titanica, po książkę sięgnę na pewno!
OdpowiedzUsuńWitamy w klubie;)
Usuń