Lucyna Olejniczak „Wiktoria. Kobiety z ulicy Grodzkiej”,
Prószyński i S-ka 2015, ISBN 978-83-8069-163-6, stron 376
Wiktoria Bernat wyjeżdża z Krakowa do Paryża. Najpierw
odwiedza w Wiedniu niewidzianego od lat brata Adama i zostawia pod jego opieką
Adamowego bliźniaka, Stefanka. W mieście świateł chce odnaleźć Filipa,
ukochanego, dla którego ma bardzo dobrą wiadomość. Na miejscu okazuje się
jednak, że Filip wyjechał na dłużej, więc będzie musiała na niego poczekać -
zbyt wiele ją kosztowało, by do Paryża przyjechać. Znajduje sobie pracę, coś
zupełnie odmiennego od wyuczonego zawodu i praktykowanej farmacji.
Klątwa rzucona przez matkę nie daje jednak o sobie
zapomnieć: gdy Filip wraca, okazuje się, że jest już za późno, że związał się z
córką swojego profesora. Wiktoria wraca więc do Krakowa, gdzie odkrywa, że jest
w ciąży. Na świat przychodzi Matylda, a niedługo potem wybucha pierwsza wojna
światowa, właśnie wtedy, gdy kobieta na nowo poznaje smak szczęścia...
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że „Hanka”, pierwsza część
cyklu, była bardziej dynamiczna, w sensie, że więcej było samych wydarzeń.
Tutaj także na nudę nie można narzekać – zwłaszcza że w drugiej części wybucha
wojna, z którą Wiktoria będzie musiała sobie radzić – ale wydaje mi się, że
Olejniczak większy nacisk położyła teraz na uczucia wiodącej postaci. Najpierw
musi się ona mierzyć z dłużącym się czasem oczekiwania na Filipa, a potem z
rolą przyszłej matki, która nie tak wyobrażała sobie kiedyś te dziewięć
miesięcy. Bardzo podobało mi się to, w jakim kierunku zaczęła w pewnym momencie
podążać fabuła, dlatego tak bardzo jestem zła na autorkę o to, w jaki sposób
skonstruowała zakończenie. To znaczy wiem, z czysto technicznego punktu
widzenia, że musiała to zrobić, bo nie miałaby o czym pisać w trzecim tomie,
ale po ludzku, wyłącznie emocjonalnie rzecz ujmując, nie jestem zadowolona, że
postawi ona Wiktorię przed koniecznością dokonania wyboru - takiego wyboru.
Moje sympatie bezdyskusyjnie ulokowały się po jednej stronie i nie chcę, by
Wiktoria wybrała coś innego, a że to zrobi – tego się niestety obawiam, patrząc
na całokształt szarpiących nią wątpliwości i rozterek.
Jak można łatwo zauważyć, „Wiktoria”, podobnie jak „Hanka”,
wzbudza emocje. I choć niby wszystko koncentruje się na bohaterkach kobiecych,
to nie mogę zaprzeczyć, że mocniejsze odczucia wywołują raczej postaci męskie –
wcześniej, w negatywny sposób, stary Bernat, tutaj Filip oraz jeszcze ktoś, ale
celowo nie wspomnę, kto. To ich pojawienie się w życiu Wiktorii zapewni
czytelnikom przypływ adrenaliny.
Dwa tomy „Kobiet z ulicy Grodzkiej” przeczytałam w
niewielkim odstępie czasu, nie musiałam więc na długo rozstawać się z
bohaterami stworzonymi przez Lucynę Olejniczak. Szkoda tylko, że nie wiem,
kiedy ukaże się „Matylda”, część ostatnia, ale czekam na nią z
niecierpliwością. Podejrzewam też, że rozstrzygający tom może być najlepszy ze
wszystkich, choć i „Hanka”, i „Wiktoria” są godne polecenia. Wielbiciele sag
rodzinnych na pewno będą usatysfakcjonowani ich lekturą.
Czekają na mnie na półce obie części. Zawsze jest coś innego, pilnego do przeczytania.
OdpowiedzUsuńTak, skąd ja to znam...
UsuńDla Paryża - chcę!
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tym przypadku nie tylko Paryż by Cię usatysfakcjonował:)
UsuńAutorka na fb zapowiedziała premierę "Matyldy" na 14 czerwca, więc praktycznie na dniach. Mam ochotę na tę trylogię, tylko ciągle jest coś innego do przeczytania. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie, tylko nie zdążyłam zmienić w recenzji. Cieszy mnie, że to już blisko:)
Usuń