Patrycja Pelica „Ritterowie. Rzecz o mazurskiej duszy”, Muza
2016, ISBN 978-83-287-0327-8, stron 512
W małej wsi, gdzieś na Mazurach, zjawia się pastor Martin
Ritter, by objąć luterański zbór. To była jego pierwsza plebania, ale szybko
doszedł do wniosku, że nie chce już żyć nigdzie indziej. Zjawił się z jedną
walizką, młynkiem do kawy i żoną Grete. „Martin zakasał rękawy. Pożenił pary.
Ochrzcił dzieci. Przegonił konie z cmentarza. I odtąd zaczyna się historia
Ritterów” (str. 22). Niedługo później na świat przyszedł Helmuth, który został
ochrzczony przez własnego ojca. „Plebania pachniała kawą i wspomnieniami” (str.
25), i choć ciągle jeszcze było dwudziestolecie międzywojenne, to powoli
nadciągała wojenna zawierucha. Ale Ritterowie będą trwać, walczyć z przeciwnościami
losu. Kolejna pokolenia łączyć będą też te same imiona: Martin, Anna i
Helmuth...
Tym, co najbardziej mi przeszkadzało, jest forma, jaką
przyjęła autorka. Zupełnie się w niej nie odnalazłam. Krótkie rozdziały
przeskakują między „wczoraj” a „dzisiaj”, a bohaterowie noszą te same imiona.
To wszystko sprawiało, że gdy odkładałam książkę na dłużej, nie wiedziałam, o którym
pokoleniu Ritterów aktualnie czytam. Prawdopodobnie gdybym pochłonęła powieść
za jednym razem (poświęcając jej i tylko jej jakiś, powiedzmy, weekend), mój
odbiór byłby trochę lepszy – nie wciągnęła mnie ona jednak na tyle, by przykuć
do fotela i sprawić, że nie ruszyłabym się z niego aż do ostatnich stron.
Zaznaczam, że jest to bardzo subiektywne uczucie: jestem zwolenniczką fabuł
bardziej linearnych i uporządkowanych chronologicznie. Moim zdaniem, gdyby
Pelica pisała o każdym pokoleniu osobno, mogłoby to dać lepszy efekt,
przynajmniej w moich oczach.
Przy całych zastrzeżeniach do konstrukcji powieści, nie mogę
nie docenić pomysłu na to dzieło. Pelica przedstawia losy ludzi, w których
życie, czasem wyjątkowo brutalnie, wkracza wielka historia. To jednocześnie
opowieść o tych, których przeznaczenie rzuciło na tereny, gdzie wcale nie tak
łatwo było określić swoją tożsamość, odpowiedzieć sobie, a może przede
wszystkim innym, na pytanie, czy jest się Polakiem, Niemcem, a może Prusem lub
Mazurem? Gdy przysiadałam do lektury na dłużej, historia potomków Martina
Rittera i jego samego potrafiła mnie zainteresować, ale tak jak napisałam
wyżej, niezadowolenie z formy dochodziło do głosu najmocniej i przewyższało
komfort czytania oraz głębsze zaangażowanie w losy postaci.
Pomysł Patrycji Pelicy na sagę o rodzie Ritterów zasługuje
na uwagę i szacunek, jest godny pochwały, sama podziwiam rozmach tej historii,
ale nie potrafię unieść się ponad rozczarowanie jej budową. Moja ocena jest
bardzo osobista, dlatego też ani mi w głowie odradzać lekturę – myślę, że
„Ritterowie” na pewno znajdą godnych siebie czytelników, którzy docenią ich
należycie i znajdą tam wszystko to, czego ja nie znalazłam. Nam było ze sobą
nie po drodze, trochę szkoda, ale tak też się czasem zdarza.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Wyzwanie: "Polacy nie gęsi".
Właśnie skończyłam czytać i zaczynam myśleć o recenzji. Zgadzam się, że nie jest to książka łatwa, ale mnie jej forma zachwyciła. Nasze polskie "Sto lat samotności".
OdpowiedzUsuńTeż mam takie odczucia :) Ja nie potrafiłam się w niej odnaleźć na początku, ale później przepadłam. Ale miło, autorko, że doceniłaś tę formę :)
UsuńA ja się cieszę, że obie jesteście zadowolone z lektury;)
UsuńObawiam się, że pogubię się w historii, ponieważ zawsze czytam z przerwami :) ale jestem całkiem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńA może wciągnie Cię na tyle, że przerwy będą krótkie;)
UsuńCzyli nie jestem całkowicie zgubiona, bo widząc wpis na Fejsie, to się przestraszyłam, ale postaram się za jednym zamachem przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczyta, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii:)
UsuńHmm, jestem ciekawa, czy ja bym odnalazła coś, co by mnie zachwyciło.
OdpowiedzUsuńDobrze by było;)
UsuńTrochę ostudziłaś mój zapał... Ale i tak mam chęć na moje Mazury!
OdpowiedzUsuńNie zwracaj na mnie uwagi, przeczytaj;)
UsuńTym razem nie jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńW pełni rozumiem.
UsuńDokładnie...spodziewałam się innej/łatwiejszej lektury
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie jestem sama w swojej opinii.
UsuńNie przeczytałam książki, tzn. doczytałam mniej więcej do połowy, dalej nie dałam rady. Język, którego używa autorka wykończył mnie.
OdpowiedzUsuńA mnie forma. Szkoda, miało być tak pięknie...
Usuń